2.Nieznany

406 10 6
                                    

Megan P.O.V
Była sobota 11 października,ze względu na pogodę nigdzie nie chciało mi się wychodzić.Cały dzień padało i wogóle było nudno.Czytałam książkę pt: "Gwiazd naszych wina" i nie powiem wzruszyłam się. Nie jestem jakimś molem książkowym ale ciekawe i romantyczne książki poczytać to ja lubię... Po przeczytaniu całej książki w zaledwie 2,30h zeszłam na dół, ponieważ mój brzuch domagał się żarcia. Otworzyłam lodówkę gdzie jak zwykle nic nie było bo rodzice znów w pracy. Powoli zaczynam mieć tego dość. Rodzice mają mnie głęboko, mój brat zresztą też, bo po co zainteresować się małą, bezbronną Megan skoro można wyrywać laski w colleg'u? Mój "kochany" braciszek zawsze był ten lepszy. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 22, ale co mi tam, "jak chcesz żryć to idź se kup"... Wyszłam przez bramę wjazdową, uprzednio zakluczając dom. Teraz szłam przez park, z czego byłam cholernie niezadowolona. Nienawidzę tego miejsca, ponieważ często kręcą się tu jakieś podejrzane typki. Gdy o nich pomyślę to aż mam ciarki na plecach. Po 20 minutach drogi byłam już na miejscu. Oczywiście na który dział weszłam? No a jak, ze słodyczami. Do koszyka zapakowałam ciastka,żelki, krakersy ,chipsy i inne podstawowe żarcie. Dobrze, że rodzice przynajmniej zostawiają kasę na zakupy i wogóle. Gdy już stałam przy kasie zobaczyłam Ryana. Tak? On miał na imię Ryan,chyba... Zresztą mniejsza. Obok niego stał nikt inny niż Justin aka Dupek Bieber. Ha! I zgadnijcie co kupowali? Albo lepiej nie zgadujcie... Gdy Ry mnie zobaczył, zaczął mi machać, na co w odpowiedzi pomachałam mu żeby wiecie nie wyjśc na chama... Nagle również obrócił się Justin i gdy mnie zobaczył głośno prychnął. Nie powiem wkurzyło mnie to i zaraz mu dogadam,aż mu się spodnie poluzują.
Zignorowałam ich i zapłaciłam za zakupy. Kierując się w stronę domu, znów musiałam przejść przez ten cholerny park! Nagle usłyszałam szelest liści i mogę przysiąc, że tam stał facet w czarnej bluzie z kapturem. Matko nigdy się tak nie bałam. Poczułam wibracje w tylnej kieszeni i wyciągnęłam swój telefon.

OD: Nieznany
Co robisz tak sama w tym okropnym parku? Dziewczynki w twoim wieku Już dawno śpią babygirl...

No teraz to się przeraziłam nie na żarty. Momentalnie przyspieszyłam kroku, aż zaczęłam biec. Nadal słyszałam czyjeś kroki za sobą... A może mam paranoję? Nie,to niemożliwe. Co chciał ode mnie ten facet? Czemu do mnie pisze? Dlaczego mnie śledzi? Za dużo pytań za mało odpowiedzi. Stop Megg, nie myśl o tym to napewno jakaś pomyłka i ktoś po prostu robi sobie żarty...

Nagle ktoś zapukał do drzwi.O nie- pomyślałam. Niespokojne podeszłam do drzwi ale przedtem wzięłam nóż z szuflady i otworzyłam drzwi. Zastałam tam Ari.
-Ej co ty odwalasz? -zapytała rozbawiona Ariana
-Co? Nie, ja po prostu kroiłam warzywa i tak jakoś wyszło. -odpowiedziałam nerwowo.
-Ummm,okej? - Powiedziała Ariana
-Przebieraj się idziemy na wyścigi- powiedziała podekscytowana dziewczyna.
-Nie Ari, źle się czuje i wogóle jakbym miała zaraz umrzeć. Leć sama, a my pójdziemy kiedy indziej.
- Ok, ale mam zostać z tobą?- zapytała zmartwiona  
- Nie, nie idź i baw się dobrze -Powiedziałam
- Oki,ale za tydzień ty idziesz ze mną.
Już idę, bo Mac na mnie czeka w aucie. Zdrowiej kochanie. - Powiedziała po czym mnie przytuliła.
- Dobrze mamo- zaśmiałam się - Papa pozdrów Maca.

Czułam się źle z tym,że ją okłamałam, ale co miałam jej powiedzieć? Że ktoś do mnie wypisuje? No chyba nie... Znam Ari od dziecka i wiem,że zaraz by z tym na policje poszła. Mój telefon leżący na blacie kuchennym dał o sobie znać:

OD: Nieznany
Nie ładnie tak okłamywać przyjaciółkę Megan... Jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką.
DO: Nieznany
Kim jesteś?
OD:Nieznany
Twoim koszmarem,kochanie. A to jest gra w której ty bierzesz udział...

Nagle zrobiło mi się słabo.  Zemdlałam...

Teach me to love/J.B. M.B Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz