Czasem gdy zamykam oczy zamiast czerni widzę światło.
Wyciągam rękę.
Chce go dotknąć...
Chociaż raz skosztować tego jak wygląda szczęście. Jak to jest być kochanym... Potrzebnym komuś.
Nie daję już rady.
Nie sięgnę... nawet nie mam już chęci.
Otwieram znów zaszklone oczy.
Tam tylko ciemność i nicość.
Pustka i złamane serca.
Ból, płacz i smutek.
Wole zamknąć oczy i nigdy ich nie otwierać.
Nie chce już dłużej żyć.
Poddaje się... uciekam z tąd
...i już nigdy nie wracam.