6. Istna katastrofa.

75 9 4
                                    

Nadeszła zima. Przed domem nie było za dużo śniegu, ale i tak cieszyłem z tego, że był już grudzień. Lubiłem klimat świąt. Kupowanie prezentów, ozdabianie domu i gotowanie. Wszystko to sprawiało mi ogromną przyjemność. Baekhyunowi tak samo. Miał parę dni wolnego, więc wziął się za świąteczne porządki, a ja mu pomagałem.

Był weekend. Siedziałem w domu, kiedy znaczna część szkoły bawiła się na imprezie u Chanyeola. Nie było mi z tego powodu przykro. Wolałem ten czas spędzić z bratem, który myślami wracał do tamtego dnia.

Nasza matka naprawę nasłała na Baekhyuna prawnika. Chciała pozbawić go praw do mnie. Uważałem to za niedorzeczne. Widywałem się z nią raz na trzy miesiące i nagle wyskoczyła mi z propozycją wyprowadzki z naszego rodzinnego miasta do stolicy? I to na dodatek z jej facetem! Boże, jak ja go nienawidziłem. Nie przynosił niczego dobrego. Miał ciągle jakiś problem do mnie i mojego brata. Jak bywałem u nich dłużej, to uważał mnie za swojego służącego.

- Ej, ty, przynieś mi kawę.

- Ej, ty, zrób mi papierosa.

- Ej, ty, przynieś mi piwo.

Normalnie aż się we mnie gotowało. Moja matka oczywiście nie miała z tym problemu. Jeszcze poganiała mnie, żebym spełniał zachcianki tego nieroba. Głównie przez to nie jeździłem już do niej tak często.

- Kyungsoo, zrobisz listę zakupów? Chciałbym już dzisiaj pojechać do centrum zanim zamkną sklepy. - Podniosłem wzrok znad pudła pełnego lampek i uśmiechnął się do starszego.

- Jasne, nie ma problemu. - Wstałem z drewnianej podłogi, wycierając swoje spodnie dłońmi. Byłem cały brudny od kurzu. - Wezmę tylko kartkę i długopis.

Skierowałem się na górę do swojego pokoju i od razu zacząłem szukać wspomnianych rzeczy. Zawsze miałem tu porządek, ale teraz mój pokój wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado. Książki, zeszyty i ubrania walały się po podłodze. Pizza z wczoraj leżała dalej na biurku, a wokół niej latały muszki, na co skrzywiłem się z obrzydzeniem. Istna katastrofa.

- Fujka - mruknąłem pod nosem. Unikając przeszkód, podszedłem do biurka. Wziąłem leżący przy komputerze ołówek, kartkę wyrwałem z zeszytu od matematyki, bo ten był najgrubszy i wróciłem do Baekhyuna.

Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że mój obserwator wrócił.

***

Minął tydzień. Kolejny weekend się zaczął. Miałem wrażenie, że czas gnał przed siebie, nie było czasu na oddech. Zamykałeś oczy i był kolejny dzień. Kolejne dni pełne bólu i kłamstw. A ja nie mogłem nic z tym zrobić.

Miałem wrażenie, że jestem zamknięty w białym pokoju, nie było drzwi ani okien. Tylko białe ściany i ja. Pustka. Ale nie chodziło tu o mnie. Nie powinienem stawiać siebie w tym pokoju. To Baekhyun czuł się jak ten chłopak. W pustym pomieszczeniu.

Pustka.

- Kyungsoo! - Zostałem wyrwany ze swoich przemyśleń przez wysokiego chłopaka z czarną czupryną na głowie.

- Chanyeol. Dawno cię nie widziałem. - Nie było słychać entuzjazmu w moim głosie. Wręcz przeciwnie. Obojętność, może i nawet urazę. - Nie rozmawiamy już, zapomniałeś?

- Tak, wiem, ale chciałem o coś zapytać. Wiem, że nie powinienem się mieszać w to, ale...

- Mogłeś do niego zadzwonić. Dlaczego po prostu tego nie zrobiłeś? Minęło pół roku. Musisz dorosnąć, Chanyeol. Sprawiłeś mu tyle cierpienia. Na początku starałem się ciebie zrozumieć, wiesz? Ale nie potrafię. Jakoś nie mogę. Nie zadzwoniłeś, nie napisałeś, nie przyszedłeś. Stwierdziłeś, że zniknięcie będzie najlepszą opcją?

Widziałem, jak był zmieszany przez moje słowa. Nie byłem dla niego miły, to prawda. Jednak brat był najbliższą mi osobą. A on go skrzywdził. Jakby nie był nic warty.

- Mogę z nim porozmawiać? Ten jeden raz. Zachowałem się okropnie, wiem o tym, Kyungsoo. Zależy mi na Baekhyunie. Po prostu to wszystko było dla mnie nowe.

- Nie mogę ci niczego zabronić, ale pamiętaj, że potrafię być groźny.

***

Baekhyun

Westchnąłem, sprawdzając kolejną stertę papierów. Nie mogłem znaleźć ważnego dokumentu. Byłem pewny, że rano zostawiłem go na biurku w gabinecie, ale kartka przepadła.

- Jest u siebie, idę na górę.

Po usłyszeniu cichego pukania do drzwi, przerwałem wszystkie czynności. Mruknąłem pod nosem zaproszenie i ułożyłem wszystkie umowy w jedno miejsce.

- Zajęty jak zawsze.

Na dźwięk tego głosu przeszedł mnie dreszcz. Przestałem oddychać na dłuższą chwilę.

- Chan...?

- We własnej osobie, Baekkie.

🌼🌼🌼

Don't mess up my tempo!
Hejka, co u Was? Wróciłam z nowym, krótkim rozdziałem, który zalega tutaj od sierpnia, wiem, jestem okropna. Ciągle coś dopisywałam, usuwałam, potem znowu... Aż w końcu powiedziałam: stop.
Dodaję go, bo mam ostatnio wenę na nowe rozdziały i mam nadzieję, że jej nie porzucę.
Czytajcie "Zasady" i cieszcie się grudniem, a przede wszystkim zbliżającymi się świętami.
Widzimy się wkrótce! 👀

Zasady; kaisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz