1. Książę z bajki

389 74 23
                                    

— Co u twojego księcia z bajki? — Podniosłem wzrok znad książki, marszcząc brwi. Jaki książę? — Nie udawaj głupiego, Kyungsoo. Trzecioklasista, metr osiemdziesiąt dwa, farbowane na blond włosy, wygląda jak gość z magazynu.

— O co ci chodzi, Junmyeon? Znowu zaczynasz? Rozmawialiśmy o tym, nie ma żadnego księcia z bajki. — Zamknąłem głośno książkę od historii i wstałem ze swojego stałego miejsca. Samotna, zarysowana ławka obok działu z klasykami. Skierowałem się w stronę wyjścia, a przyjaciel zaraz za mną, depcząc mi po piętach. — Dlaczego poruszasz temat trzecioklasistów, wiedząc, że nie możemy?

— Możemy. Wszystko możemy, naprawdę nie rozumiem dlaczego ktoś przystał na te zasady. — Zatrzymałem się przy sali od języka chińskiego i spojrzałem na przyjaciela jak na idiotę. — Znowu to robisz. Myślisz, że jestem bezmózgiem, prawda? Ależ nie! Jestem tutaj najmądrzejszy, bo mam gdzieś te zasady — odparł dumnie ze swoim uśmieszkiem.

Pokręciłem głową. Od zawsze wiedziałem, że Junmyeon miał coś z głową, ale w tamtym momencie przeszedł samego siebie. Każdy wiedział, że zasady w naszym liceum to podstawa. Nie szanowałem ich, ale byłem im podporządkowany. Jak każdy pierwszo i drugoklasista.

Nie odezwałem się więcej, do dzwonka zostało mi pięć minut, a miałem do przejścia pół szkoły. Byłem w skrzydle B, a sala od muzyki była po stronie A. Pożegnałem się z Kimem i pobiegłem na zajęcia dodatkowe.

📚📚📚

Przeczytałem w myślach pierwszą zwrotkę, skupiając się na znaczeniu napisanych słów. Byłem blisko zrozumienia, ale coś mnie rozpraszało. Podniosłem głowę i rozejrzałem się po sali, każdy pochylał się nad podręcznikiem poza jednym chłopakiem. Kim Jongin wpatrywał się we mnie. Zawsze to robił, a ja za każdym razem reagowałem tak samo. Odwróciłem głowę, wróciłem do czytania i kompletnie zignorowałem przyspieszone bicie serca i roztrzęsione dłonie.

— Jak myślicie, co może mieć na myśli autor?

— Myślę, że jest zraniony, oszukany i zdradzony. Opisuje nam swoje uczucia w jednym zdaniu. "A ich serca, czarne jak moja dusza".

— Ja za to uważam, że popełnił jeden błąd i stara się odpokutować, jednocześnie popełniając kolejne błędy, gorsze. "Ich serca" jako osoby, które skrzywdził. Są grzesznikami jak on sam. — Jongin swoimi słowami uciszył wszystkie szepty. Jeszcze nigdy nie odezwał się na tych zajęciach. Po prostu przychodził, siadał w ostatniej ławce przy oknie i patrzył na mnie.

— Bardzo dobre spostrzeżenie, Jongin. Dziękuję za to, że w końcu włączyłeś się do dyskusji. — Pani Choi uśmiechnęła się szeroko, schowała dłonie do kieszeni marynarki i popatrzyła na grupę podopiecznych. — Cóż, myślę, że na dzisiaj to tyle. Zabierzcie kartki do domu i tam spróbujcie zastanowić się nad znaczeniem zwrotki.

📚📚📚

— To jest bez sensu. Pieprzenie. Właśnie dlatego wybrałem medycynę. Nie ma tam niejasności. Wszystko ma swoje miejsce i wytłumaczenie.

— Co z chorobami, które są nieuleczalne? Nie ma wyjaśnienia skąd się wzięły i jak je leczyć.

— Nieważne. Chcę ci powiedzieć, że spędzanie godzin nad analizowaniem piosenek, wierszy i tym podobne jest bez sensu, Kyungsoo.

— Ja wiążę przyszłość z muzyką, ty z medycyną. To są inne światy, Junmyeon. Nie szukaj w nich powiązania. — Wstałem z krzesła, obgryzając paznokcie. Zacząłem chodzić w kółko, intensywnie nad jedną rzeczą rozmyślając.

— Cóż, to nie jest takie istotne teraz. Idę do domu. Muszę pouczyć się na jutrzejszy sprawdzian z chemii. Dasz sobie radę? Ciągle nad czymś myślisz...

— Tak, tak, dam sobie radę. Miłej nauki — powiedziałem po paru chwilach, odprowadzając wzrokiem przyjaciela do drzwi. Powoli robiłem się niespokojny. Usiadłem na łóżku, a dłonie ułożyłem na kolanach.

Przez dziesięć minut siedziałem w takiej pozycji, w kompletnej ciszy, nie ruszając się i zerkając co jakiś czas w stronę okna. Chwilę później do pokoju wpadł mały kamyk, zerwałem się na równe nogi i wybiegłem z domu, kierując się do ogródka.

— Hej! — Zatrzymałem się przed chłopakiem i wziąłem głęboki wdech.

— Hej, Kyunggie. — Jongin opierał się o drzewo, uśmiechając się szeroko w moją stronę. — Niedługo zrobisz sobie krzywdę. Mówiłem ci, że masz nie biegać do mnie na ślepo.

— A ja mówiłem ci, że masz wchodzić, a nie wrzucać mi kamienie do pokoju, Nini.

Zasady; kaisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz