Siódmego dnia pędziliśmy przed siebie

3.6K 289 51
                                    

Miałem wrażenie, jakbym zaledwie chwilę temu wychodził zza ukrytych pod siedzeniami skrzyć, by zbliżyć się do tego niesamowitego stworzenia. Jak to się więc stało, że teraz siedziałem skuty na ziemi, pośrodku sceny, zaś wokoło słyszałem setki ludzi? Podlegli Mistrzowi Cyrku ludzie unieruchomili mnie pośrodku tego ogromnego, pogrążonego w ciemności namiotu, po czym odeszli na powrót ku kulisom. Trzęsąc się ze strachu, czekałem na ciąg dalszy.

Nastąpił on niebawem. Chwilę później publiczność zamilkła, zaś dokładnie nade mną rozświetliła się lampa, przez co znajdowałem się pośrodku wąskiego słupa światła. Widownia, uważając wszystko za część przedstawienia, nie była naturalnie niczym zaniepokojona. Tym bardziej, że przecież nie wydawałem żadnego dźwięku. Niespodziewanie rozbrzmiała muzyka, a zza kulis wyłonili się tancerze. Wyglądem przypominali wojowników z odległych odmętów pradawnej dżungli. Nawet ich skóra została pociemniona. Przez to, moja własna wydawała się jeszcze jaśniejsza. Mężczyźni w sobie znanym układzie zaczęli wokół mnie wirować do rytmu uderzeń bębnów.

Miałem wrażenie, że każdy dźwięk uderzał we mnie niczym cios. Dłońmi zakryłem uszy, by zagłuszyć hałas. Nie próbowałem nawet szarpać za łańcuch, który przytwierdzał moje kostki do podłoża. Oczywistością było, że na nic by się to zdało. W momencie kiedy muzyka przycichła, jeden z aktorów wyszedł na czoło szeregu.

-Ludu tej ziemi! Przybyliśmy by uwolnić was od koszmaru, który dręczy wasze tereny! Znamy bowiem sposób na ułaskawienie bestii! -Okrzyknął, na co reszta zawtórowała mu unosząc w górę pięści i krzycząc. -Wywabmy więc potwora z jego pieczary! -Zakończył, a taniec rozpoczął się na nowo. Muzyka także wybuchła ze zdwojoną siłą.

Obejrzałem się, by ujrzeć jak zasłony powoli zaczynają się rozsuwać. Wkrótce światło padło na ogromną klatkę, by widownia mogła ujrzeć... martwą bestię. Muzyka gwałtownie umilkła, zaś po publice przeszedł szmer. Wszyscy wyraźnie widzieli, łańcuch zaciśnięty na szyi potwora, leżącego bez ruchu na ziemi. Zarówno oczy, jak i pysk bestii były lekko rozwarte. Obok szczęk dało się dostrzec małą kałużę krwi.

Czułem jak łzy strumieniami płyną mi po policzkach. Otworzyłem usta niczym do krzyku. Zacząłem czołgać się w stronę istoty, lecz po chwili łańcuch się napiął i uniemożliwił ruszenie się choćby o krok dalej. Szarpałem w żałosnych próbach uwolnienia się.

Wkrótce na scenę wkroczył Mistrz Cyrku wraz z paroma mężczyznami z włóczniami w dłoniach, zaś samemu dzierżąc bat. Zbliżył się do monstrum, wciąż jednak zachowując bezpieczną odległość. Zamachnął się raz i uderzył. Żadnej reakcji. Zamachnął drugi i ponowił cios. Wciąż nic. Nakazał mężczyznom zbliżyć się do truchła. Jeden z nich podszedł do ciała i wbił ostrze w najbliższą sobie łapę. Widoczne oko nawet nie drgnęło. Mistrz Cyrku podszedł do klatki, z miną jakby już chciał szukać winnego, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał i zaciskając pięść zwrócił twarzą do publiczności.

Opadłem na ziemię dławiąc się swoimi łzami. Dłońmi zasłoniłem usta, jakby chcąc powstrzymać mający wydobyć się stamtąd krzyk.

-Drodzy państwo... -Słowa przerwał ogłuszający krzyk tłumu. Był tak głośny, że przez moment w ogóle nie wiedziałem co się dzieje wokół mnie. Jednak podniosłem gwałtownie głowę na dźwięk upadających łańcuchów. Był to błąd, albowiem zaledwie parę metrów przede mną wylądował Mistrz Cyrku. A raczej to co z niego pozostało, gdyż na ziemi leżała jedynie dolna część ciała, od pasa w dół. Z wnętrza wylewały się zmasakrowane wnętrzności. Momentalnie zrobiło mi się nie dobrze.

Krzyki i hałas wywołany ewakuującym się tłumem nie wywołały jednak na mnie większego wrażenia. Podniosłem jedynie wzrok, by ujrzeć bestię z góry spoglądającą na stojących przed nią ludzi. Spomiędzy jej szczęk spływały strużki krwi, które następnie skapywały na ziemię. Przerażony wpatrywałem się, jak cofa się pod przeciwną ścianę klatki, by po chwili uderzyć w pręty przed sobą. Rzucała się i miotała. Ziemia trzęsła się pod nami od ruchów tej ogromnej istoty. Wreszcie jedna z metalowych krat ugięła się pod wpływem naporu. Oczy bestii rozbłysły jakby napełnione nową falą determinacji. Na raz skupiła się na tym jednym słabym punkcie swojego więzienia i zaczęła raz po raz w niego uderzać. Nie minęło dużo czasu, kiedy pręt pękł w pół. Monstrum wystarczająco zwinne, bez problemu wyślizgnęło się przez niewiele większą przerwą.

Cyrkowa atrakcja (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz