Rozdział 9

1.1K 55 87
                                    

Był cały roztrzęsiony. Biegł coraz szybciej, nie zwracając uwagi na przechodniów, patrzących jak na dziecko, które uciekło z psychiatryka. Amadeusz nie umiał w to wszystko uwierzyć. Łzy pomieszane z kroplami deszczu płynęły mu po policzkach. Sam fakt, że pan Marcin był podstawiony, nie zabolał go tak bardzo, jak zachowanie swojego ojca. Wiedział, że jest potworem, ale nie spodziewał się, że zrobi mu takie świństwo. Tego było za wiele.

Wbiegając do domu, wyminął Elizę, której wzrok mówił "Co do kurwy?" i skierował się do pokoju. Zamknął drzwi i usiadł pod ścianą. Szlochał głośno, dopóki nie zobaczył swojej popsutej temperówki na biurku. Sięgnął po nią i roztrzaskał na małe kawałeczki. Następnie wziął ostrze i nakierował je w okolice skroni, ale szybko się rozmyślił. Postanowił rozegrać to inaczej. Zdjął swoje spodnie wraz z bokserkami i przybliżył żyletkę w okolice swojego penisa. Zamknął oczy i zrobił kilka szybkich cięć. Zawył. Nie przypuszczał, że będzie tak cholernie piekło i bolało.

Eliza, chcąc, wiedzieć co się właśnie wydarzyło, weszła do pokoju Amadeusza i Krzyknęła najgłośniej jak tylko mogła.
- Cholera jasna, ty mały idioto!
Kobieta rozpłakała się. Dotarło do niej to, co właśnie się stało i szybko zadzwoniła na pogotowie.

Karetka na szczęście przyjechała bardzo szybko, zabierając młodego do szpitala. Eliza obwiniała się za to wszystko. Widziała, że coś jest nie tak, jednak nie zareagowała.

- Co ze mnie za matka! - uderzyła pięścią w ścianę.

Cały czas czekała aż lekarz operujący jej syna wyjdzie z sali i powie, że wszystko powiodło się bez komplikacji. Tylko tego jej do szczęścia brakowało. Zaczęła sobie przypominać te wszystkie dobre chwile spędzone razem z synem. Chciała znów go przytulić i pocałować w czółko. Chciała znów przy nim być.

- Synku proszę, nie zostawiaj mnie...- łkała cicho w swoje dłonie. Nadal nie mogła tego zrozumieć. Dlaczego on to zrobił? No dlaczego?

Widząc kątem oka lekarza wychodzącego z sali i kierującego się w jej stronę, wstała i otarła swoje łzy chusteczką.

- I jak panie doktorze? Co z moim synem? - spytała z nadzieją w głosie.

- Przykro mi pani Elizo...

- O mój boże on nie żyje! - zaczęła panikować.

- Niestety musieliśmy zrobić przeszczep. Spokojnie, pani syn żyje. - powiedział beznamiętnie.

- Co? Jaki przeszczep? - zdziwienie kobiety mogło się równać z reakcją dziecka na wieść, że jest adoptowane.

- Przeszczep członka. W teorii jest to niemożliwe, ale w praktyce niekoniecznie. Przed przywiezieniem pańskiego syna do szpitala, na sali zmarł 40-letni Ubrah Makula, dzięki któremu mogliśmy wykonać operację. Proszę się nie martwić, organ ten jest w pełni sprawny i pomimo swojego zbyt dużego rozmiaru, myślę, że nie będzie przeszkadzał.
Kobieta odetchnęła z ulgą.

- Można wiedzieć, jak duży jest?

- Całe 27 centymetrów. - na twarzy mężczyzny pojawił się lekki uśmiech. - aczkolwiek niech chłopak nie używa swojego nowego sprzętu przez parę miesięcy, gdyż może to pogorszyć jego stan, jeśli wie pani, co mam na myśli.

- Czy mogę go zobaczyć?

Lekarz udawał, że się zastanawia, by po krótkiej chwili odpowiedzieć:

- Nie. To jeszcze nie czas.

Big DickOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz