I

102 3 0
                                    


  Kolejne dni mijają, wciąż się ukrywam. Lasy Idrisu są wspaniałym miejscem, jednak tylko tutaj mogę być sobą. W sumie od urodzenia wiem kim jestem, tylko ostatnio dowiedziałam się, że mam brata. O wszystkim informuje mnie moja babcia Imogen. Mieszkam sobie w tym lesie odkąd pamiętam, jak twierdzi babcia "Dla mojego bezpieczeństwa". Nie rozumiem dlaczego nie mogę szkolić się jak normalny Nocny Łowca w Instytucie. Jest mi przykro z tego powodu, że muszę siedzieć sama, moim jedynym wsparciem są przyjaciele z lasu czyli zwierzęta. Mam swoje skrzypce, na których kocham grać przeróżne utwory, większość sama komponuje. Moim największym marzeniem jest poznać brata, ale nawet nie wiem czy on jest świadomy tego, że istnieję. Chcę być prawdziwym Nocnym Łowcą, ćwiczyć sztuki walki, pomimo tego, że jestem Nocnym Łowcą nie mam ani jednej runy, bo babcia powiedziała, że oszpecę swoją piękną jasną karnację. Mimo że nie ćwiczę sztuk walki to jestem świetnie wysportowana, ponieważ kocham chodzić po drzewach, skakać, biegać i w zasadzie w walce też nie jestem najgorsza. Raz zaatakował mnie wilkołak, ale wyszłam z tego bez szwanku. Z tego o czym mówiła babcia to ostatnio niezłe zamieszanie jest w Instytucie w Nowym Jorku. Może następnym razem kiedy mnie odwiedzi poproszę ją, żeby pokazała mi Instytut. Teraz siedzę sobie nad pięknym jeziorem i podziwiam jego piękno. Słońce właśnie wschodziło.   

Po drugiej stronie jeziora ujrzałam dwie postacie, które gwałtownie z czegoś wyleciały i wpadły prosto do wody. Cofnęłam się krok w tył. Byłam nieco przerażona, bo takie rzeczy tutaj się raczej nie zdarzają. Po chwili wyłonili się z wody, ukryłam się przy drzewie tak, by mnie nie zobaczyli. Mimo że dzieliła nas duża odległość, wolałam dmuchać na zimne. W zasadzie to taki miałam problem. Trochę za bardzo bałam się ludzi. Z jednej strony bardzo chciałam się zaprzyjaźnić, jednak z drugiej bałam się. Zaczęli się dziwnie rozglądać. Po sylwetkach poznałam, że to chłopak i dziewczyna. Pomimo strachu postanowiłam to sprawdzić. Z dość dużą prędkością przemieszczałam się po drzewach. Kiedy byłam w wystarczającej odległości, aby ujrzeć ich twarze zatrzymałam się. Chłopak miał złote włosy, szczupłą i muskularną sylwetkę. Jego ciało pokrywały liczne runy. Dziewczyna za to była szczupła, miała piękne długie, kręcone, rude włosy i tak jak w przypadku blondyna na jej ciele można było zauważyć runy. Zaczęli się kierować w głąb lasu, a ja postanowiłam ich śledzić. Bezszelestnie przemieszczałam się po gałęziach, tak by ich nadludzki słuch mnie nie wychwycił. Zobaczyłam, że z dziewczyną dzieje się coś dziwnego. Od razu przyszło mi na myśl, że napiła się wody z jeziora. Udało mi się usłyszeć o czym rozmawiają.

- W tych lasach mieszka wiele wilkołaków. - stwierdził chłopak.

- Valentine ma dziwne pojęcie o tym, co dobre dla dzieci. - odezwała się dziewczyna.

- Nawet on nie pozwalał mi zbliżać się do jeziora. - odparł złotowłosy.

Widzę, że chłopak dość dobrze orientuje się w terenie tylko ciekawi mnie jedno. Kim jest Valentine? Babcia mi raczej o nim nie wspominała, a przynajmniej sobie nie przypominam. Po chwili dziewczyna zachwiała się i złapała drzewa, na którym aktualnie stałam.

- Nic ci nie jest? - spytał blondyn.

- Nie. - odpowiedziała szybko rudowłosa.

Teraz miałam pewność, że napiła się tej wody. Przestałam słuchać o czym mówią, bo i tak nic bym nie zrozumiała, gadali o swoim świecie. Zatrzymali się, a dziewczyna była widocznie zmartwiona. Chciałam przeskoczyć na kolejne drzewo, jednak noga podwinęła mi się, przez wiewiórkę i spadłam. Prosto przed nich.  

Leżałam przed nimi na ziemi, próbowałam się pozbierać, jednak moja noga wyraźnie odmawiała mi posłuszeństwa. Rudowłosa wyciągnęła broń i chciała się na mnie rzucić, jednak chłopak jej to skutecznie uniemożliwił. Kiedy zobaczyłam blondyna bliżej wydał mi się znajomy, ale nie myślałam nad tym długo.

- W porządku? - spytał mnie chłopak. Patrzyłam przez niego na chwilę.

- Mówisz po angielsku? - zapytała dziewczyna.

- No jasne, cześć! Jesteście Nocnymi Łowcami prawda? - spytałam z nagłym przypływem radości. Strach wyparował, byłam szczęśliwa, że mogę porozmawiać z kimś z wyjątkiem babci czy zwierząt.

- Tak, ja jestem Clary, a to jest Jace, a ty jak się nazywasz?

- Kate. Mam na imię Kate. - odpowiedziałam.

- Skąd ty się tu wzięłaś? - spytał nagle Jace.

- Z drzewa. - wzruszyłam ramionami.

- Co? - spytał zdezorientowany.

- Nie ważne, z jakiego Instytutu jesteście? Jak się tutaj w ogóle dostaliście i czy mogę dotknąć twojej steli? - zasypywałam ich pytaniami.

- Ej młoda, uspokój się, ile masz lat? Nie wyglądasz mi na Nocnego Łowcę. - powiedział blondyn.

- Mam 16 lat i jestem tylko w połowie Nocnym Łowcą. - odpowiedziałam, ale szybko zatkałam sobie usta. Babcia zakazała mi o tym komukolwiek mówić, nie bez powodu muszę ukrywać się w lasach Idrisu.

- Jak to tylko w połowie? - dopytywała Clary.

- Nie powinnam tego mówić. Lepiej będzie jak już pójdę.

Powiedziawszy to, zniknęłam z ich oczu i przemieściłam się do mojego domku. 


***********************************

Witam, witam! Mam nadzieję, ze się podobało! Nie zapomnijcie o komentarzu i gwiazdce! 

Meet me, please!Where stories live. Discover now