— Zajmiemy się nim — obiecał Czkawka, gdy już bezpiecznie wylądowali w wiosce. Położył ciemnowłosej dłoń na ramieniu. Ta jedynie skinęła głową.
— Chcę pomóc — zadeklarowała. — W końcu to mój smok.
Chłopak zastanowił się chwilę.
— Niech będzie.
Podeszli do leżącego na ziemi smoka, który wpatrywał się w zebranych już spokojnym spojrzeniem. Ze swojego warsztatu kuśtykał Pyskacz, niosąc całe naręcze mniej lub bardziej potrzebnych opatrunków.
— No, no, za dobrze to nie wygląda — przyznał, rzucając wszystko i dotykając zranionego skrzydła. Amadea prawie niezauważalnie pokręciła głową i smok posłusznie się nie poruszył. — Ale mogło być gorzej. Masz dużo szczęścia, młoda damo! — zwrócił się do ciemnowłosej. Ta pokiwała głową z uśmiechem.
— Przynajmniej ogon jest cały — zauważyła.
— Spokojnie, i tym się zajmiemy. Wystarczy tylko...
— Czkawka! — przerwał mu donośny głos wodza. Wszyscy troje spojrzeli w tamtym kierunku. Stoick szedł w stronę Akademii wyraźnie wzburzony.
— No to będziesz miał kłopoty — mruknął Pyskacz. Szatyn westchnął ze zrezygnowaniem.
— Zaraz wracam — oznajmił i ruszył, by wyjść ojcu naprzeciw.
— Tato! — Rozłożył ręce na powitanie. — Eee, chodźmy może tam na bok czy...
— Ty mnie już tutaj nie czaruj, Czkawka. — Stoick położył ręce na biodrach i zmierzył syna groźnym spojrzeniem. — Lepiej powiedz, co to ma być. — Podbródkiem pokazał na leżącego dalej smoka. I na jego właścicielkę.
— Co, to? — Czkawka niewinnie odwrócił głowę w ich kierunku. — Trzeba było pomóc, tato. A poza tym, to Nocna Furia. Nigdy jeszcze nie widzieliśmy innej, to może być świetna okazja do...
— Nie mówię o smoku, Czkawka! — Tubalny głos Stoicka poniósł się echem po najbliższej okolicy tak, że nawet Amadea uniosła głowę. — A jeśli ta dziewczyna jest szpiegiem? — kontynuował wódz. — Pomyślałeś o tym? Mało ci kłopotów z łowcami?
— Tato, ale ja wiem, co robię. Nie mogliśmy jej tak zostawić! Na naszej wyspie.
Stoick westchnął i złagodniał trochę.
— Synu, ja tylko nie chcę, żebyś sprowadził na siebie kolejne nieszczęście. Wiesz w ogóle, skąd ona się tu wzięła? Jak się nazywa? Co robiła tu z tym smokiem?
Czkawka otworzył usta, by po chwili je zamknąć. Faktycznie, przez tę całą aferę zapomniał nawet zapytać, jak ciemnowłosa ma na imię. Stoick pokiwał głową ze zrozumieniem.
— Właśnie tak jak myślałem. Masz za dobre serce, Czkawka. Musisz być ostrożny.
— Hej, tato, przecież jestem. — Chłopak uśmiechnął się kłopotliwie. — Spokojnie, wszystkiego się dowiem. I na pewno nie sprowadzę na nas żadnego nieszczęścia.
Stoick westchnął ze zrezygnowaniem.
— Ale ja będę ją miał na oku. Nie możemy dopuścić do kolejnego ataku na wyspę. Pamiętaj synu, to, że smok komuś ufa, nie znaczy, że my też możemy. — Wódz odszedł, nawet nie czekając na odpowiedź Czkawki. Ten wypuścił powietrze ze świstem. Przybrał uśmiech na twarz i wrócił do Amadei i Pysakcza.
— Wszystko w porządku — zapewnił, widząc ich pytające spojrzenia. — Możesz zostać tu tyle, ile będziesz potrzebować. — Zwrócił się do Amadei.
— Dziękuję — powiedziała z uśmiechem.
— No, za dwa dni powinien już zacząć latać — wtrącił się Pyskacz. — Ale nie na długie dystanse, na początku powolutku, spokojnie. Szaleć możecie zacząć dopiero na trzeci dzień. I tak długo leciał ze zranionym skrzydłem, dałaś mu niezły wycisk.
Ciemnowłosa zaśmiała się.
— To prawda — przytaknęła. — Bardzo dziękuję.
Wiking skinął głową z uśmiechem, zabrał resztę swoich opatrunkowych narzędzi i odszedł w kierunku swojego warsztatu, pogwizdując wesoło.
— Właściwie to nawet nie było czasu, żeby się oficjalnie zapoznać — powiedział szatyn z zakłopotaniem. — Jestem Czkawka. — Wyciągnął dłoń do dziewczyny, którą ta uścisnęła z lekkim zaskoczeniem.
— Amadea.
— Słuchaj, może byś przyszła wieczorem na naszą kolację przy ognisku? Opowiedziałabyś nam trochę o sobie, o tym skąd pochodzisz, o swoim smoku... — zaproponował natychmiast.
— Jasne, bardzo chętnie — odpowiedziała, jeszcze bardziej zaskoczona.
— Świetnie — Czkawka odetchnął z ulgą. — W takim razie twój smok zostanie tymczasowo w Akademii, tu będzie bezpieczny. Potem przyniosę też trochę ryb.
Amadea pokiwała głową z uśmiechem.
— Jeszcze raz bardzo ci dziękuję. Zostanę z nim.
— Oczywiście.
— Ach, tylko jeszcze... Mógłby ktoś po mnie przyjść przed tą kolacją? Nie bardzo wiem, co jest gdzie i obawiam się, że mogłabym zabłądzić — przyznała ze śmiechem. Czkawka z zakłopotaniem podrapał się w tył głowy.
— Spokojnie, może być nawet Sączysmark — zapewniła Amadea, przypominając sobie zazdrosny wzrok Astrid. — W czasie drogi i tak opowiedział mi już cały swój plan treningowy.
— Jaki plan? — Zaśmiał się Czkawka, co trochę rozluźniło atmosferę. — Ale myślę, że z tym nie będzie problemu. Ktoś po ciebie przyjdzie.
— Jeszcze raz dziękuję.
Wiking uśmiechnął się i odszedł w swoją stronę. Tymczasem Amadea usiadła na ziemi, opierając się o bok swojego smoka, który nie spuszczał z niej uważnego wzroku. Uśmiechnęła się do niego i pogładziła czarne łuski.
— Boli jeszcze? — zapytała, na co Miko pokazał swój bezzębny uśmiech. Ciemnowłosa roześmiała się. Zsunęła się tak, by jej głowa leżała swobodnie na smoku. Poczuła, że Furia chce rozłożyć swoje zdrowe skrzydło, które przyciskała, więc odsunęła się trochę. Zdziwiła się, gdy smok jakby okrył ją tym właśnie skrzydłem, a następnie oplótł ich ogonem, szykując się do snu. Znów pogładziła czarne łuski i położyła głowę na boku zwierzęcia. Wpatrywała się w niebo i chylące się już ku zachodowi słońce.
— Myślisz, że Matteo zauważył chociaż, jak długo nas nie ma? — szepnęła po chwili. Gdy smok nie zareagował, przeniosła swój wzrok na niego. Schował lekko głowę, zamknął oczy i oddychał spokojnie, równomiernie. Dziewczyna uśmiechnęła się.
— Dobranoc, mały — powiedziała cicho. — Dziś był dla ciebie naprawdę ciężki dzień.
Wróciła do oglądania krajobrazu. Po słońcu został już tylko ciemnoczerwony pas. W jej oczach stanęły łzy, które jednak szybko otarła rękawem czarnego kombinezonu. Myślała o tym wszystkim, co ją spotkało. Myślała o Matteo, o ich kłótni przed jej wylotem. Myślała o swoich ludziach, których zostawiła w dalekim miasteczku. Myślała też o tym, co widziała na nie tak bardzo oddalonej od Berk wyspie. Myślała o ludziach, którzy ją zauważyli i wystrzelili w jej stronę kołczany czerwonych strzał. W końcu, nawet nie wiedziała kiedy, przymknęła zmęczone oczy. Odpływając, była pewna tylko jednego.
Robiło się zimno.
CZYTASZ
Blask nocy || Jak Wytresować Smoka fanfiction ✔
FanfictionWikingowie uważają, że Furie dawno już wyginęły. Że na świecie został tylko Szczerbatek, jako ostatni z gatunku. Jednak wszystko to zmienia się, gdy na Berk awaryjnie ląduje dwóch innych jeźdźców. Jeden na rannej Nocnej Furii. Drugi na kapryśnym Bły...