Rozdział 1

73 6 0
                                    


Yahiko:
Co chwilę kartki zlatywały na ziemie. Na biurku nie dało się już znaleźć żadnego piszącego długopisu. Akta różnych ninja leżące na podłodze przyprawiały mnie o jeszcze większe nerwy. Od czasu sojuszu z Rakurai szukamy najlepszych ninja, aby wspomóc szeregi Akatsuki. Najlepszym scenariuszem byłaby elitarna czwórka, ale Sayuri nie może na długo opuszczać swojej placówki.
Życie w Akatsuki nie jest zabawą, nie jest zwykłym sprawdzaniem umiejętności. Tutaj nikt nie patrzy na to jak bardzo jesteś ranny po wcześniejszej misji. Masz wykonać co do ciebie należy albo umrzesz. Sama świadomość tego, że narażają swoje życie na choroby, złamane kończyny, czy zabicie uczuć powinno ich odpychać. Wbrew temu, dostajemy coraz więcej propozycji współpracy. Wyjątkiem jest... Była Alice. Mimo, że na krótko, zatrzymała w sobie najważniejsze emocje. Przez nią moje sumienie powoli zaczęło wracać. Nigdy nie zapomnę tego uczucia kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz po tylu latach. Właśnie przez to nie mogłem jej zabić. Cała ta sielanka z Konan była głupim kłamstwem, które miało miało utrzymać moją pozycje w organizacji. Nawet nie potrafiłbym jej zabić. Alice chciała tu zostać ze względu na mnie i Konan. Tylko wspomnienia i tęsknota za dawnymi czasami trzymały jej emocje przy życiu. Ciekawe co teraz robi? Rozłożyłem się wygodnie na fotelu wbijając swój wzrok w biały sufit. Radzisz sobie?

Alice:
Przez drzwi wchodziły kolejne osoby. Mało kto z nich wracał, a jeżeli już to był cały poobijany, brudny, zakrwawiony i ledwo trzymał się przy życiu. Szkoda mi się ich wszystkich zrobiło. Nie przez to co im się dzieje, a przez to, że tak bardzo przecenili swoje umiejętności. Ta "pewność siebie" sprowadziła ich do grobu.
W jednej chwili chłodny głos białowłosej kobiety z szarą maską na twarzy w kształcie królika, zabrzmiał mi w głowie. Wypowiedziała kolejno moje imię i nazwisko. Alice Wakari. Kącik moich ust uniósł się lekko, kiedy zobaczyłam zaniepokojenie i ciekawość na twarzach wszystkich obecnych. Zaczęły się szmery, szepty i inne wszelkiego rodzaju szumy. Ciągle powtarzali: "Siostra elity". Nie rozproszyło mnie to, a nawet dodało pewności siebie. Muszę zrobić dobre przedstawienie, żeby im zaimponować. Nie mam tego na celu, ale tak przy okazji mogę wyrobić sobie reputacje. Byłam nastawiona na to z czym będę musiała się zmierzyć, chociaż nie wiem co czeka mnie za drzwiami.
Wstałam z metalowego krzesła powoli kierując się w stronę ogromnych drzwi. Z każdym moim krokiem szepty ucichały jakby ludzie bali się mojej reakcji, gdy dowiem się, że mnie obgadują. Kobieta przepuściła mnie pierwszą. Przechodząc przez próg drzwi poczułam w środku wielką ekscytacje, która mieszała się z lekkim strachem. Nie drżałam, oddech także w normie, ale serce biło nieco szybciej.Tylko zdążyłam opuścić Orochimaru, a już pojawiły się pierwsze emocje.
Weszłam dalej a moim oczom ukazał się piękny krajobraz pełen zielonych roślin, drzew, nawet z małym strumykiem. Do tego w dali stała dobrze mi znana czarnowłosa kobieta o jasno-niebieskich oczach jak u anioła i nieskazitelnie jasnej cerze. To Shiru Harada. Dziewczyna, która uwolniła mnie z genjustu Miyo. Tym razem będzie inaczej. Nie będę potrzebowała pomocy od nikogo. Sama perfekcyjnie dam sobie rade:
- Podejdź. - Powiedziała zimnym i donośnym głosem, prawdopodobnie w moją stronę, gdyż zamaskowana opuściła to pomieszczenie. Żwawym krokiem podeszłam do niej, po drodze oceniając otoczenie. Stała jakby znudzona i wcale nie zdziwiona moim widokiem. Wzięła jeden, głębszy oddech po czym zaczęła ze mnie czytać jak z kartki.:
- Alice Wakari. Lat 21. Zamieszkanie nieznane. Pochodzi z klanu Wakari z Ame Gakure. Odziedziczone kekkei genkai: gaisenten. - Stałam trochę podenerwowana. Nie miałam ochoty o sobie słuchać. Dobrze wiem kim jestem i naprawdę cieszy mnie, że ty też o tym wiesz, ale z łaski swojej mogłybyśmy już zacząć? Pomyślałam zirytowana jej wypowiedzią. Dziewczyna wyjęła swoją katane spod granatowego płaszczu. Odruchowo odskoczyłam od niej na kilka metrów i aktywowałam gaisenten. Jak zawsze, przy "załączeniu" moje oko zmieniło kolor na bardziej jaskrawy, podzieliło się na kilka źrenic oraz wokół niego pojawiła się niebieska smuga. Zawsze zastanawiało mnie czemu akurat tak zmienia mi się tęczówka, a raczej całe oko. Kiedy chciałam raz zobaczyć w lustrze jak to wygląda, moją uwagę przyciągnęło mocno podrażnione białko.
- Musisz drasnąć mnie 3 razy. Jest to walka na śmierć i życie, więc możesz umrzeć. - Powiedziała spokojnie, irytując mnie trochę. Kto powiedział, że ona ujdzie z tego cało? Wtedy spojrzałam na jedno małe rozdarcie na prawym ramieniu jej płaszcza. Nie było zabarwione, więc cięcie musiało być lekkie. Wzrokiem zaczęłam oglądać dalej, całe jej ciało, ale nie znalazłam żadnej rysy. Na tyle uczestników, ile wzięło udział, tylko jednemu udało się ją drasnąć? Przełknęłam głośno ślinę i uśmiechnęłam się lekko. Może być zabawnie i cholernie ciężko.
- Masz też na to ograniczony czas. - Kontynuowała. - Jeżeli nie uda ci się wykonać zadania w ciągu 30 minut, oblewasz. Tylko pamiętaj, muszą być 3 draśnięcia. Nie koniecznie do krwi. Wystarczy sam podarty materiał. - Skończyła po czym stanęła do pozycji obronnej. - Czas... Start! - Krzyknęła głośno nie zmieniając swojego położenia.
Zaczęło się coś, co ma mnie zbliżyć do sukcesu mojej misji. Wiem, że ta walka to nie jakieś potańcówki. Muszę to wziąć na poważnie, inaczej mogę zginąć. Z tego co pamiętam, Shiru należy do elitarnej czwórki Rakurai. Nie powiem, że będzie łatwo, ale dam rade i pokonam ją! Wokół mnie zaczęło pojawiać się kilka motylków. Kilka przerodziło się w kilkanaście. Kiedy było ich ponad 30 uniosłam rękę do góry a one zaczęły rozpraszać się po całym pomieszczeniu. W tym momencie moja przeciwniczka ruszyła do ataku. Nim się spostrzegłam stała już za mną. Szybko odskoczyłam unikając ciosu ostrzem. Co dziwne, ona tak naprawdę nie celowała we mnie, a w moje motyle. Dwa z nich zostały przecięte. Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Nie spotkałam jeszcze żadnej osoby, która byłaby w stanie zabić chociaż jednego. Do tego ta perfekcja i szybkość. Jest silna, inteligentna i ma nade mną przewagę. Miyo ma takie same umiejętności jak ja więc wie czego mogę użyć. Ja natomiast wiem tylko że posługuje się kataną i jest bardzo zwinna, co znowu nie jest dla mnie plusem. Uśmiechnęłam się lekko:
- Jesteś bardzo dobra. Czemu marnujesz swoje umiejętności w Rakurai? - Zapytałam wyciągając kunai'a. Nie odpowiedziała mi tylko wyjęła drugą katanę i ruszyła do ataku, tym razem na mnie. Wszystkie jej próby zaatakowania mnie zatrzymałam. Nie jestem już tak słaba jak wcześniej. Podszkoliłam się w taijutsu, co podniosło moją szybkość i zwinność. Niestety nie na tyle, aby udało mi się ją drasnąć. Jest naprawdę zwinna, co będzie dla mnie dużym problemem. Nie mogę też zapominać o czasie bo dużo mi go nie zostało.
Po dłuższej chwili, zauważyłam po co jej druga katana. Jedną atakuje mnie, a drugą zabija nadlatujące motyle. Jest czujna i to bardzo. Jedynym sposobem by cokolwiek jej zrobić jest idealna taktyka, spryt, albo większy atak. Postanowiłam, że wykonam ten trzeci pomysł. Chciałam odskoczyć, ale nie odstępowała mnie na krok. Każdy mój ruch był kopiowany, przez co nie mogłam stworzyć większej ilości motylków. Kątem oka spojrzałam na wielki zegar, który wskazywał, że zostało mi około piętnaście minut. Przegryzłam delikatnie wargę podskakując do góry. Zauważyłam po jej minie, że nie spodziewała się tego. Nie dziwie jej się. Moje kekkei genkai działa mniej efektownie kiedy jestem w powietrzu, ale musiałam to zrobić aby dwa z moich motylów wbiło się w jej ciało. Chwila nieuwagi, a ile daje. Teraz moim problemem było to, że jestem całkowicie bezbronna. Shiru odzyskała swoje opanowanie i skupienie zaraz wyskakując do mnie, tak jak oczekiwałam, kiedy będę spadać. Szybko wyjęłam grubszą, kilku metrową żyłkę, na której początku przyczepiony był kunai. Przelewając na nią czakrę, rzuciłam przywiązanym ostrzem w drzewo. Broń wbiła się w nie, a ja swobodnie uniknęłam ataku Shiru, który na spokojnie mógłby mnie przeciąć na pół. Stanęłam zgrabnie na drzewie ciesząc się z szybkiej reakcji, ale to był mój błąd. Straciłam czujność, przez co dostałam z rękojeści w brzuch. Okropny ból ogarnął całe moje ciało, ale nie straciłam tej okazji kiedy się do mnie zbliżyła. Szybko zamachnęłam się i zraniłam ją kunai'em w ramie. Moje mięśnie momentalnie się rozkurczyły, broń wypadła mi z rąk a ja spadałam w dół. Nie wiedziałam co zrobić, poczułam się jakbym była sparaliżowana. Serce zabiło mi raz mocniej, co automatycznie przywróciło mi moją pewność siebie i wole walki. Szybko obróciłam się i upadłam na kucające nogi, zaraz odbijając się od ziemi na tyle mocno, abym mogła wskoczyć na kamień. Musiałam przyprowadzić się do porządku. Coś sprawiło, że sparaliżował mnie lęk. Nie mogę na to pozwolić w tej walce. Mój klon utworzony z ostatków motyli zaatakował ją, dzięki czemu zyskałam na czasie, aby stworzyć nowe motyle. Kiedy Shiru miała wyeliminować mojego klona szybko zbliżyłam się do niej:
- Buredo Gaisenten! - Powiedziałam, a motyle szybko zmieniły swój kształt w ostre senbon, zaraz lecąc na Shiru. Spojrzałam szybko na zegarek. Zostały mi tylko dwie minuty. Jeżeli trafiłam dwa razy, jestem na wygranej pozycji, jeżeli nie - przegrałam. Przeniosłam wzrok na Shiru. Powoli i uważnie zaczęłam liczyć rany. Jeden... Dwa... Trzy... Wiedziałam, że dam sobie rade. Odetchnęłam z ulgą ciesząc się, ze mogę przejść do następnego etapu misji. Mimo, że Orachimaru zniszczył większość moich emocji, w takich chwilach, mogłam być z siebie dumna. Dezaktywowałam moje kekkei genaki.
Niestety przez moją panikę wywołaną małą ilością czasu zapomniałam o jednej istotnej rzeczy. Shiru w jednej chwili znalazła się za moimi plecami i przebiła mnie obiema katanami. Stróżka krwi poleciała mi z ust, a moje ciało po raz kolejny czuło niewyobrażalny ból. Widziałam jak szkarłat spływa z broni plamiąc trawę i moje ubranie. Moje ręce i nogi zaczęły się trząść. Coraz trudniej było mi złapać oddech, a serce nie ustępowało. Jedno bicie za drugim. Poczułam jak Shiru kopnęła mnie w plecy wyjmując swoje katany w mojego ciała. Bezwładna poleciałam do przodu, upadając brzuchem na ziemie. Przed oczami miałam duży czarny prostokąt przyczepiony do ściany. Czerwone cyferki na nim spadały. Dziesięć... Usłyszałam jak Shiru zaczyna się do mnie zbliżać. Chociaż bardzo chciałam i próbowałam nie mogłam się podnieść. Pięć... Kopnęła mnie w brzuch, co sprawiło że plunęłam krwią i obróciłam się na plecy, zaraz sykając z bólu. Widziałam wiszące nade mną brudne ostrze, które powoli się zbliżało. Serce nie dawało mi spokoju, tak samo jak oddech. Całą sielankę przerwał głośny dzwonek, który oznaczał, że skończył mi się czas. Zawiodłam.
Shiru schowała obie katany, następnie pochylając się nade mną.:
- Masz talent i umiejętności, ale to za mało. Zapomniałaś, że jedno cięcie jest z poprzedniej walki. To cie zmyliło, a żądza wygranej zaślepiła. Samym nazwiskiem walki nie wygrasz. - Powiedziała wstając. Już kierowała się na miejsce, gdzie wcześniej stała, ale ją zatrzymałam:
- Sugerujesz, że liczyłam wyłącznie na umiejętności mojego klanu? - Zapytałam się cicho, wpatrzona pustym wzrokiem w sufit. Nie wiedziałam czy to prawda. Myślałam po prostu, że jestem silna. Nie brałam nigdy pod uwagę na co dokładnie liczę. Też nikt nigdy nie zwrócił mi na to uwagi. Podczas treningów u Orochimaru kazał mi, abym cały czas używała gaisenten.
- Tak. Dokładnie to mam na myśli. - Odpowiedziała, nie odwracając się do mnie. Czyli w walce liczę tylko na gaisenten? Dlatego tak przewidywała moje ruchy? Bo chciałam skupić się na jednym? - Nie tylko to jest twoim minusem. Myślałaś, że jesteś silna, ale to nie prawda. Jak każdy inny potrafisz wymyślić coś na poczekaniu i całkowicie wierzysz w swoje umiejętności. Wyrzucasz z głowy wszystkie złe myśli, ale pamiętaj. Samą pewnością siebie nie wygrasz. To nigdy nie uczyni cię silniejszym. Owszem, trzeba wierzyć w swoje umiejętności, ale pod żadnym pozorem ich nie przeceniać. - Powiedziała i ruszyła dalej, nie wiem gdzie. Nadal czułam, jak wypływa ze mnie krew. Siedziało mi w sercu, że przegrałam tak ważny pojedynek. Do tego pod koniec moja walka okazała się totalną porażką i zostałam prosto obrażona. To miała być moja przepustka do dalszej misji, a teraz... Teraz jestem nieudacznikiem. No bo jak mam siebie nazwać, skoro nie potrafię czegoś zrobić dobrze?!

Shiru:
Przyznam, że Alice była równa umiejętnościami ze mną. Gdyby się skupiła, dorównałaby mojej szybkości. Jakby pomyślała, wymyśliłaby świetną taktykę i najważniejsze: gdyby nie poświęcała swojego życia dla wykonaniu zadania, nie byłaby teraz w takim stanie. Na wszystkie jej ciosy odpowiedziałam z namiastką, a ona nie mogła się obronić. Wykorzystała swój słaby punkt narażając się tylko po to, abym straciła czujność. Nie zaprzeczę, bo pomogło jej to, ale co z tego skoro się zapomniała, dezaktywowała motyle i straciła czujność? Gdyby chociaż nie wykonała tych błędów każdy rozmyślałby nad wysłaniem jej do Akatsuki. Zawaliła sprawę. Spojrzałam się na nią spokojnie. Przez cały czas, starała się wstać? Trochę żal mi teraz na nią patrzeć. Wiem co się stało, co przeżyła i ile wycierpiała. Życie nie jest sprawiedliwe dla nikogo. Nawet dla kogoś, kto w nim niczego nie zawinił. Nie chodzi mi teraz o nią. W połowie sobie zasłużyła. Słyszałam dużo o jej usługach i ciesze się, że nie jestem z jej klanu. Obrazą jest, kiedy ktoś z twojej rodziny wykorzystuje tak niesamowite umiejętności jak gaisenten do zarobienia kilku groszy. Do tego ta fałszywość. Zawsze pomagała wiosce liścia, ale po kryjomu dawała pomoc też wiosce, która jej zapłaciła. To takie aroganckie z jej strony. :
- Jeżeli nadal chciałabyś dostać się z powrotem do Akatsuki, mogę cię podszkolić. Oduczę cię wszystkich twoich błędów. - Zaproponowałam podchodząc do niej. Ledwo stała, ale odwróciła się do mnie z pustką w oczach. Taką jaką i ja kiedyś widziałam u siebie.:
- Skąd mogę mieć pewność, że wtedy cię pokonam? - Powiedziała jednym tchem. Wyglądała na bardzo osłabioną. Podeszłam do niej i przerzuciłam jej rękę przez mój kark, łapiąc za jej nadgarstek. Poprowadzę ją chociaż do medyków. Nigdy nie pomogłabym żadnemu z uczestników, ale ona będzie wyjątkiem. Czuje, że jest w niej potencjał. Nie rodzinny, a raczej popęd za marzeniem, którego jeszcze nie odnalazła. Jest jak dawna ja. Chyba to przez to mam ochotę jej pomóc. Przypomniałam sobie jej pytanie i odpowiedziałam:
- Nie powiem nikomu o tym, że tu byłaś i o tym, że będziesz. Nie dowie się nikt, kto mógłby przenieść te informacje do Akatsuki. Kiedy będziesz gotowa powiem o tym Sayuri. Jeżeli ja informuje ją o jakiś uczestnikach to znaczy, że są warci obejrzenia. Wtedy jest stuprocentowa pewność, że ona przekaże tą wiadomość liderowi Akatsuki. On także przyjdzie zobaczyć, kogo znalazłam. Innymi słowy, narażę swoją dokładność i zaufanie. - Wyjaśniłam kiedy zauważyłam, że nie zrozumiała. Przytaknęła lekko głową. Kiedy odpocznie powiem jej o treningach, a na razie muszę unikać Peina, żeby nie wydać Alice. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to będzie jedna z moich lepszych decyzji w życiu.

Sasori:
Światło księżyca - jak każdej nocy - wpadało nieśmiało do mojego pokoju, oświetlając jego niewielką część. Pustą i szarą. Tak też teraz się czuje. Mam wrażenie. A raczej zaczynam odczuwać, że ta organizacja mnie niszczy. Pomijając, że jestem poszukiwanym ninja, powoli zaczynam tracić wszystkie emocje. W środku rośnie pustka, a maleje wszystko co ludzkie, na przykład sumienie i tęsknota. Tak naprawdę to większość zaczęła umierać, kiedy Alice opuściła mury siedziby. Niby głupia i upierdliwa, jednak jako jedyna z niewielu zatrzymała uczucia. Z resztą, miałem już do tego nie wracać. Nie przypominać i nie obwiniać się. Kiedyś myślałem, że będzie dla mnie kimś bliższym. Marna nadzieja. Tylko Komuru wiedział co o niej myślałem.
Nikt w tej organizacji nie wie co się stało. Alice nagle zniknęła i temat ucichł. Nawet nie dopytywali się czemu. Wszystko wróciło do normy. Zaczęły się misje, polowanie na bijuu i inne rzeczy, które miały tu miejsce wcześniej. Kiedy zapytasz się kogoś, czy zna kogoś takiego jak Wakari, odpowie "Tylko Miyo". To przytłaczające, ale takie jest życie. Jeżeli ktoś odchodzi, każdy o nim zapomina.
Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Dzisiaj razem z Deidarą wyruszamy po Kazekage. Czeka nas dość długa droga.:
- Już idę. - Powiedziałem beznamiętnie wstając z łóżka. Szybko zarzuciłem płaszcz na ramiona, zaraz wychodząc z pokoju. Deidara czekał na mnie za drzwiami lekko zniecierpliwiony. Znowu wszystko stanie się monotonne i bez większego znaczenia, czyli takie, jakie było kiedyś.


*Buredo Gaisenten - Jedna z nowych technik Alice. Nie działa ona jak inne techniki gaisenten, czyli nie zabiera czakry. Zwyczajnie rani przeciwnika.
!Przypominam! Tylko Alice i Akatsuki zna prawdziwe imię ich lidera, czyli Yahiko. Inni znają go jako Pein.

Alice w krainie Akatsuki - "Iluzja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz