Rozdział 8

34 3 0
                                    


Dwójka wysokich mężczyzn szła przez wydeptaną dróżkę wśród bezmiernych drzew. Jeden nieco potężniejszy, o niebieskiej karnacji z ogromnym mieczem na plecach. Drugi zaś o kruczo czarnych włosach i głębokich, ciemnych oczach. Jednak istotniejszy był ich ubiór, który u wszystkich ninja wywoływał zimne dreszcze. Był to czarny płaszcz z czerwonymi chmurami. Akatsuki.:

- Hej, Itachi. Czy to nie są przypadkiem nasze śpiące królewny? - Kisame wskazał na dwójkę osób leżących pod drzewem z niemałym zaskoczeniem. Wszystko było jasne, kiedy oboje zbliżyli się i zobaczyli dwóch znanych im mężczyzn. Jeden o długich blond włosach zasłaniających mu w tym momencie całą twarz. Drugi o czerwonych, rozczochrany, z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy.:

- Wstawać! - Krzyknął Kisame z chytrym uśmiechem na twarzy. Dwaj mężczyźni leżący na ziemi w tym samym momencie wzdrygnęli, ale nie przejęli się kolegą. W tym momencie bardziej nieznośne od jego głosu był ból głowy, który nasilał się z każdym jej ruchem. Jęczeli z bólu wijąc się po trawie licząc, że ta da im upragniony chłód.:

- Gdybym tylko wcześniej wiedział, że pokona was alkohol. - Zaśmiał się rybowaty.

- Nie powinniście już być w siedzibie? - Zwrócił uwagę Itachi, spoglądając z pogardą na "zwłoki" pod drzewem. Nie lubi niesubordynacji, szczególnie u osób, których nie darzy sympatią.:

- Mieliśmy. I co z tego? - Deidara powoli wstał, wspomagając się o pień drzewa. - Akurat spotkaliśmy Alice i uznaliśmy, że należy się odpoczynek po dobrze wykonanej robocie.

- Nie tobie oceniać, czy została dobrze wykonana. - Skomentował Itachi, po czym od razu udał się dalej. Nie przepadał za Deidarą, jego bezczelnością i wybuchowym charakterem. Jak się okazało ze wzajemnością. Kisame tylko wzruszył ramionami i poszedł za swoim partnerem. Dwójka obok drzewa powoli zaczynała się ogarniać. Obaj nie wiedzieli jak to się stało, a raczej jak doszło do tego, że zapomnieli o wyznaczonym czasie. Sasori był wyraźnie bardziej zdezorientowany niż jego towarzysz. Rozglądał się dookoła z przymrużonymi oczami starając się poskładać wszystko w jedną całość. Nie wiedział gdzie jest jego marionetka obronna, płaszcz i Alice.

W tym samym czasie:

Czerwonowłosa kobieta stała na środku pustyni. Minę miała skrzywioną od bólu głowy, który nasilał się pod wpływem mocnych promieni słonecznych. Tylko przyjemny, delikatny wiatr powiewał jej włosy, wplątując między nie pojedyncze ziarenka piasku. Działało to jak leki przeciwbólowe. Jednak nie przyszła tu dla podziwiania kraju wiatru.Wykonała szybko kilka pieczęci, po czym zrobiła 5 kroków do przodu. Powtórzyła czynność dłońmi i przesunęła się o krok. W jednej chwili pojawił się przed nią budynek o wysokości około 5 metrów, typowy dla budownictwa w kraju wiatru. Dobrze go znała, ciągle z niego wychodziła, czasem na dłużej, czasem kilka dni. Specjalnie dobrych wspomnień z nim nie miała, ale ciągle ją coś przyciągało. Albo raczej ktoś.

- Wróciłam. - Powiedziała Alice wchodząc do salonu. Była to raczej umowna informacja. Nie oczekiwała, że ktoś się ucieszy, podbiegnie i ciepło przywita. Tak się nie wydarzyło. W pokoju siedziała tylko Konan czytająca jakąś książkę na kanapie.: - Gdzie wszyscy? - Zapytała podchodząc bliżej do znajomej, bo przyjaciółką już ciężką było ją nazwać.:

- Jeszcze nie wrócili z misji. - Odpowiedziała nie odwracając wzroku od lektury.:

- A po co w ogóle poszli? Po jinchuriki? - Dalej ciągnęła. Mimo wszystkich sytuacji, które wydarzyły się w niedawnym czasie, ciągle miała do niej jakiś sentyment. Chciała z nią rozmawiać, poczuć się bliżej. Sam widok jej twarzy przywoływał wspomnienia. W końcu już nie raz pomogła jej wyjść z trudnej sytuacji.:

Alice w krainie Akatsuki - "Iluzja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz