"Szatan w ciemności łowi, jest to nocne zwierzę,
chroń się przed nim w światło, tam cię nie dostrzeże."
Szwajcarski krajobraz latem wyglądał niemal tak samo atrakcyjnie jak zimą. Wszechobecne szczyty górskie oraz jeziora w świetle dnia zdawały się nabierać jeszcze większej magii. Przynajmniej według mnie. Przyroda ożyła, pojawiły się zielone listki na drzewach, kolorowe kwiaty wokoło, zwierzęta. Uwielbiałem spacerować między kolejnymi polanami, jeziorami i górami, z daleka od hałasów miasta, gdzieś poza skupiskiem ludzi. Podziwiać piękno mojego Szwajcarskiego świata.
Założyłem dość szybko świeży, szary T-shirt oraz krótkie spodenki. Wsunąłem na stopy ulubione, sportowe buty, rozpyliłem na ciele perfumy i zmierzwiłem palcami nieogarnięte włosy, odgarniając niesforne kosmyki z oczu i pilnując by znów się tam nie dostały. Będąc tu nie musiałem być tym perfekcyjnym Romanem, którego łatkę przyklejono mi w Dortmundzie, nikt nie patrzył na mnie przez pryzmat tego jak wyglądam ani co robię na boisku. W Szwajcarii mogłem być sobą, zwykłym chłopakiem z pasją, który potrzebuje czasem chwili dla siebie.
Przerzuciłem przez ramię plecak, do którego wcześniej spakowałem kilka niezbędnych rzeczy na spotkanie z przyjaciółką. W biegu chwyciłem okulary przeciwsłoneczne i wyszedłem z domu. Już na tarasie ciepłe promienie słońca oblały moją skórę, przez co mimowolnie się uśmiechnąłem, jednocześnie mrużąc nadwrażliwe oczy. Niemal natychmiast założyłem na nos okulary, które jeszcze przed chwilą uparcie trzymałem w ręce. Zamknąłem za sobą drzwi i popędziłem dano poznanymi i dokładnie wyznaczonymi ścieżkami w kierunku miejsca spotkania z Lilian.
Dziewczyna od dłuższego czasu była jedyną osobą z którą potrafiłem się porozumieć. Po tym jak rozstałem się z Nastassją straciłem również kontakt z Nicolasem i Danielem, z kolei Marco nie zawsze miał dla mnie czas, był kompletnie zaabsorbowany spędzeniem czasu z Alexą. A przecież tak wiele się działo... Rzeczy których nie mogłem opowiedzieć byle komu, a których nie chciałem trzymać tylko dla siebie. Wtedy wkraczała Lilian, trzymająca dystans, ale potrafiąca wysłuchać i dająca gwarancję dyskrecji. Zawsze trzymała się raczej na uboczu, tak spokojne osoby nigdy raczej nie przebywają w towarzystwie osób takich jak moja grupa. Czy jakakolwiek nieśmiała i spokojna osoba pojechałaby na szalone wakacje z ostrymi imprezami w roli głównej na Ibizie? Cóż, nigdy nie byłem aniołem, a zdawało się, że gdyby ogłoszono casting na rolę anioła, Lilian zgarnęłaby ją z zamkniętymi oczami.
Czasami sam zastanawiałem się, czy ten powszechnie znany playboy to prawdziwy ja. Jedna strona Romana Bürkiego lubiła te ostre imprezy, przelewający się w koło alkohol, podrywanie przypadkowych dziewczyn i te nie zawsze mądre odzywki. Druga z kolei lubiła spędzać czas sam na sam, wierzyć w to, ze dobro wraca, wierzyć w miłość Boga, ciągle rozmyślać nad wszystkim co dzieje się w moim życiu, wyciszać słuchając muzyki, obwiniać o błędy przeszłości albo znów nie myśleć kompletnie o niczym, oddając się w całości jakiejś lekturze.
-Pieprzony bipolar. - Skarciłem sam siebie i wziąłem głęboki oddech rozkoszując się świeżym górskim powietrzem. Nie spieszyłem się zupełnie, wyszedłem odpowiednio wcześnie, by być na czas, a jednocześnie na tyle wcześnie by móc zastanawiać się czy dobrze robię zamykając się w sobie do tego stopnia, że pozbyłem się ze swojego otoczenia trzech ważnych osób. A może łatwiej było powiedzieć? Przyznać się przed własną dziewczyną i własnymi przyjaciółmi, że coś niedobrego wkradło się do mojego życia? Momentalnie znów skarciłem się w myślach. Przecież Nass by tego nie kupiła, ona nie wierzyła w takie śpiewki. I to była moja jedyna wymówka, którą uparcie powtarzałem sobie bez końca. Słusznie? Tego nie wiedziałem, ale liczyłem, że w kółko powtarzane kłamstwo stanie się prawdą.
Z zamyślenia wyrwał mnie szelest za moimi plecami, przystanąłem na moment by upewnić się, że to nie ja jestem źródłem tego hałasu. Ten jednak się wzmocnił, jakby coś się do mnie zbliżało. Poczułem jak po moich plecach przechodzi dreszcz niepokoju. Przez chwilę miałem nadzieję, ze to Lilian robi sobie żarty, odwróciłem się gwałtownie z przyspieszonym biciem serca i...
Nie zobaczyłem nikogo ani niczego. Poirytowany pokręciłem głową, choć musiałem przyznać, że poczułem ulgę. Ogólnie nigdy wcześniej nie zwróciłbym uwagi na coś takiego, uznałbym że to jakieś zwierzę i poszedł dalej, ale w związku z wydarzeniami jakich doświadczałem nie do końca wierzyłem że źródło hałasu było tak zwyczajne. Ponownie go usłyszałem, przełknąłem gulę w gardle.
- Jest tu ktoś?! - Wykrzyczałem jedyne pytanie na jakie było mnie stać. Nie uzyskałem odpowiedzi. Zimny pot wstąpił na moje czoło i dłonie. Nie pozostawało mi nic innego jak ruszyć i oddalić się jak najbardziej od tego miejsca. Już postanowiłem, że drogę powrotną odbędę inną trasą. Obróciłem się po raz kolejny, by kontynuować swoją podróż i właśnie wtedy zobaczyłem przed sobą dziwny twór, przypominający trochę człowieka, jednak o bardziej zatartym obliczu. Widywałem to już wcześniej, zazwyczaj w nocy, „to coś" krążyło po moim suficie... Ogromna postać, zdecydowanie większa ode mnie, ubrana w czarny płaszcz do ziemi, kaptur zasłaniający jej twarz, czarne jak smoła, długie, zakończone szpiczastymi pazurami palce. Nie widziałem oczu ów zmory jednak czułem jak przeszywa mnie swoim spojrzeniem na wskroś. Postać wydała z siebie dziwny dźwięk, na którego brzmienie zjeżyły się wszystkie włoski na moich rękach, a krew odpłynęła z twarzy. Miałem wrażenie, że zaraz upadnę, ale przecież nie mogłem. I nagły wzrost adrenaliny sprawił, że wyprułem z miejsc przed siebie z nieokreśloną siłą. Odwracałem się co chwilę, jednak ono było ciągle za mną. Nie wie ile tak biegłem, straciłem rachubę, potykałem się co chwilę jak ostatnia łamaga, modląc się w myślach, żeby coś mnie uratowało. I wtedy usłyszałem znajomy głos.
- Roman? Czemu tak biegniesz? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. - Wypowiedziała cicho Lilian, a postać stanęła przy niej. Zamknąłem oczy nie chcąc tego widzieć, jednak po chwili poczułem jak drobne dłonie zaciskają się na moich plecach. - Hej... Już spokojnie, wszystko jest dobrze... - Ale tak naprawdę nic nie było w porządku. Wtuliłem się całym ciałem w drobne ciałko dziewczyny kręcąc głową.
A to jedynie początek...
CZYTASZ
amorphous (Roman Bürki x Roman Weidenfeller)
FanfictionI pewnie myślisz, że świat to tylko materia, którą widzisz. Nie dostrzegasz tego, co ukrywa się gdzieś za Twoimi plecami. Ograniczasz się, myśląc, że niczego innego nie ma. Nie wiesz jednak, że na każdym rogu czai się bezkształtny twór, który rządzi...