„Masz przyjaciół tysiąc – zbyt mało ich będzie.
Masz wroga jednego – napotkasz go wszędzie."[Roman Weidenfeller]
W szatni Signal Iduny Parku panowała wyjątkowa cisza. Szczególnie zważywszy na fakt, że tego dnia odbywały się derby. Zawodnicy patrzyli na siebie w ciszy i zadumie. Mijał kolejny tydzień od momentu kiedy Roman wylądował w szpitalu. Nadal był nieprzytomny, a puste miejsce z przygotowanymi symbolicznie butami i trykotem tylko boleśnie nam o tym przypominało. Ciężko pogodzić się z myślą że naprawdę bliski kolega z zespołu jest gdzieś tam za ścianami budynku szpitala, ciągle niestabilny. Ciężko uświadomić sobie, że na dobra sprawę nie wiadomo czy chłopak kiedykolwiek do nas wróci.
Przełknąłem głośno ślinę, chcąc pozbyć się z gardła guli która na myśl o tym wszystkim w nim wyrosła. Nie było dnia, w którym nie byłbym u Romana. Musiałem osobiście upewniać się, że wszystko jest dobrze. Ale do cholery... Nic nie było dobrze...
Wsunąłem na swoje biodra spodenki i wtedy z zamyślenia wyrwał mnie głos Christiana.
- Myślisz, że się ułoży...? Że znajdą tego kto to zrobił...? - Mówił bardzo cicho, wbijając wzrok w miejsce należące do Romana. Zagryzłem policzki i skinąłem głową.
- To silny dzieciak... Wróci do nas. A tych zbirów na pewno dorwą. Policja działa... – Szepnąłem i przeczesałem palcami włosy Christiana. Doskonale wiedziałem że drugie stwierdzenie to kłamstwo. To nie człowiek zaatakował Romana, byłem tego pewien. – Wygrajmy ten mecz dla niego... - Dodałem zdając sobie sprawę, że na nas już pora. Założyłem szybko koszulkę i rękawice udając się z resztą drużyny do tunelu. Wyszliśmy na murawę w akompaniamencie śpiewów kibiców. Cała południowa trybuna wyciągnęła ogromny transparent nawiązujący do Romana, przedstawiający jego uśmiechniętą twarz oprawiona napisem "Zawsze z Tobą". Stadion wypełniły dźwięki piosenki "you'll never walk alone" a moje oczy zaszkliły się od łez.
[...]
Remis z klubem z Gelsenkirchen smakował jak porażka. Byłem na siebie wściekły. Jak mogłem wpuścić 4 bramki?!
Ale emocje związane z meczem szybko wyparowały. Wziąłem prysznic i ubrałem się gotów do wyjścia. W szatni jednak pojawił się Michael wraz z Hansem. To nie zapowiadało niczego dobrego.
- Roman? To ty znalazłeś Bürkiego. Czy uważasz... Czy sądzisz że to możliwe, że to była próba samobójcza...? Media huczą, a i policja nie jest przekonana do udziału osób trzecich... - zapytał Hans siadając na ławce. W momencie ogarnęła mnie złość. Takich rzeczy nie powinno się roztrząsać przy wszystkich. Odłożyłem rzeczy i sam usiadłem na swoim miejscu kręcąc głową.
- Nie. Jestem w stu procentach pewien, że sam sobie tego nie zrobił. Nie wiem jak to możliwe że nie ma żadnych śladów ale wiem na pewno ze Roman nie zrobił by czegoś takiego. Widzieliście go?! Nie, nikt z was nawet nie był w szpitalu. Nie widzieliście tych obrażeń! Roman miał pokaleczone całe ciało. Całe w siniakach i całe we krwi. Leżał na łóżku a obok niego była książka. Nie żadne noże czy inne narzędzia do cholery! Doprowadzając się do takiego stanu nie mógłby wrócić na lóżko i wyglądać tak jak wyglądał. Roman został brutalnie zaatakowany i każda osoba która uważa, że sam się tego dopuścił jest chora. Ten chłopak leży teraz kolejny tydzień nieprzytomny w szpitalu, a łajza która mu to zrobiła chodzi w najlepsze po Dortmundzie. W tym samym czasie wy, najbliżsi współpracownicy Romana insynuujecie, że to on chciał się zabić. To obrzydliwe. - Warknąłem i pokręciłem głową na boki. - Jeśli nie macie żadnych sensownych pytań to wybaczcie ale jadę do szpitala zobaczyć jak ma się Roman i jego bliscy. To bardzo ciężki dla nich czas, dlatego moglibyście się tym zainteresować w inny sposób. - Szepnąłem zabierając torbę i wychodząc z szatni.
Byłem wściekły, nie tak powinno się załatwiać takie sprawy, to było zbyt delikatne. Nawet jeśli... Nawet jeśli Roman chciałby popełnić samobójstwo nie dawało to nikomu prawa do roztrząsania tej decyzji przy wszystkich piłkarzach w szatni po derbach. Ale Roman nie chciał się zabić. Tak samo jak to nie Roman uderzył stolikiem kiedy u niego byłem. Chciałbym móc wytłumaczyć całą tę sytuację, ale to nie było możliwe. I w końcu zrozumiałem dlaczego on wtedy mówił, że powie mi wszystko co sam wie. Rzeczywistość, która nas otaczała była zupełnie inna niż nam wszystkim się wydawało.
CZYTASZ
amorphous (Roman Bürki x Roman Weidenfeller)
FanfictionI pewnie myślisz, że świat to tylko materia, którą widzisz. Nie dostrzegasz tego, co ukrywa się gdzieś za Twoimi plecami. Ograniczasz się, myśląc, że niczego innego nie ma. Nie wiesz jednak, że na każdym rogu czai się bezkształtny twór, który rządzi...