3.

704 25 10
                                    

Obudziło mnie ciche pukanie, początkowo myślałam że to tylko sen, ale pukanie nie ucichło, wręcz przeciwnie nasiliło się. Zwlekłam się z łóżka, a gdy tylko moje nogi dotknęły podłogi po moim ciele przeszedł zimny dreszcz -w końcu jestem w lochach- pomyślałam, i poszłam otworzyć drzwi.

Otworzyłam drzwi. A za nimi zauważyłam nie kogo innego niż mojego starszego brata.

-Hej- powiedziałam lekko zdziwiona -Co tutaj robisz?

-A co nie mogę przyjść do mojej małej siostrzyczki- uśmiechnął się i oparł się o framugę- wiesz że śniadanie zaczyna się za 15 minut?

-Co!! - aż krzyknęłam ze zdziwienia- Czemu mnie nie obudziłeś? - zapytałam po chwili

-Od 20 minut tutaj sterczę- powiedział zirytowanym tonem- Ubieraj się, idziemy już. Do śniadania zostało już tylko 10 minut- powiedział i wyjął różdżkę- Accio! szata evelyn, resztę też przywołać czy już sama sobie weźmiesz?- spytał wręczając mi moją szatę, zamknął drzwi, a ja zostałam sama w dormitorium. Czym szybciej wyjęłam z szafy zwykłą czarną bluzkę i tego samego koloru spodnie, założyłam na to szatę i szybko wyszłam z dormitorium kierując się do pokoju wspólnego. Tam czekał na mnie Draco i Flora, Hesta i Adelaide już poszły. Udaliśmy się do Wielkiej Sali.

Nie. Minęło 15 minut od mojego wejścia do wielkiej sali, jak pojawiła się sowia poczta! Wyglądało to pięknie, do mnie podłeciała sowa z dużym pakunkiem i listem. Wpierw do ręki wzięłam list:

Kochana Evelyn!
Gratulujemy Ci przyjęcia do Slytherinu.
Dosłaliśmy Tobie kilka rzeczy których zapomniałaś spakować, a także trochę słodkości!!
Mam nadzieję że u ciebie dobrze.
Mama

Po przeczytaniu listu wzięłam się za rozpakowywanie pakunku...
-Co tam masz - powiedziała Adelaide, musimy jej skrócić te imię, zdążyłam tylko pomyśleć, bo dziewczyna wyrwała mi pakunek.
-Adelaide! - zaśmiałam się - oddaj!
-Tylko sobie obejrzę- powiedziała wyjmując że środka fasolki wszystkich smaków i z tuzin cukrowych piór, w tym momencie Adelaide się uśmiechnęła, za pewne zauważyła coś obciachowego w paczce już chciałam krzyknąć by ją zatrzymać, lecz ktoś mnie w tym wręczył. Ze strony stołu Gryffonów rozległ się ogłaszając krzyk jakiejś kobiety, popatrzyłam się w tę stronę i zobaczyłam jakiegoś rudzielca, który trzymał czerwony list - wyjca, chwilę wszyscy słuchali krzyku zapewne jego matki, a gdy skończyła wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Ja też się śmiałam, ale korzystając z okazji wzięłam swoją paczkę z rąk Adelaide i wyszłam szybko z wielkiej sali, poszłam do dormitorium.

Weszłam do mojego dormitorium chcąc wziąć podręczniki, ale uświadomiłam sobie że nie wiem jakie mamy lekcje, walnęłam się w czoło i podeszłam do drzwi i je otworzyłam, przed moimi drzwiami ujrzałam jakiegoś przystojnego chłopaka z drugiego lub trzeciego roku.

- Profesor Snape kazał mi to tobie dać - uśmiechnął się lekko i wcisnął mi w ręce jakiś świtek pergaminu.

- dzięki - zarumieniłam się lekko. Chwila, chwila czy ja się rumienię? Nie to nie możliwe. Nie może być. - To... Do zobaczenia - ocknęłam się i zamknęłam mu drzwi przed nosem, nie było to w prawdzie bardzo miłe, ale jak bym dłużej na niego patrzyła to by chyba by coś zaczął podejrzewać. Spojrzałam na plan, mam dzisiaj Eliksiry, Zielarstwo i Latanie. Nie najgorzej, pomyślałam, wzięłam podręcznik do Eliksirów i Zielarstwa, bo nie będzie mi się chciało wracać po książki. Gdy zeszłam zobaczyłam Florę Hestię i Adelaide rozmawiające z moim bratem, dziewczyną która ma dormitorium obok dormitorium Flory, i... nie to nie może być, to był, obok Smoka stał ten ciemnoskóry chłopak z czarnymi krótkimi włosami i brązowymi oczami, Stop, Evelyn uspokój się, wzięłam głęboki wdech i podeszłam do nich.

Evelyn MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz