Wyszedłem ze szkoły i jak najszybciej skierowałem się do bramy. Nie chciałem się na nikogo natknąć, jednak usłyszałem wołanie mojego imienia, na co przyspieszyłem. Chciałem uciec, mając nadzieję, że następnego dnia uniknę konsekwencji, co mi się udało, mimo wszystko, dzięki pomocy Mina.
Podczas mojej małej ucieczki, zaczął dzwonić mi telefon, jednak to zignorowałem. Miałem ważniejsze rzeczy na głowie.
Kiedy wyłoniłem się zza bramy szkoły, zobaczyłem kogoś, kogo raczej widzieć nie chciałem.
- Cześć, Jimin. - mężczyzna patrzył prosto na mnie, a za sobą nadal słyszałem wołanie mnie na przemian z różnymi obelgami pod moim adresem. Szczerze, nie wiedziałem co było gorsze: Yoongi hyung stojący przy samochodzie czy moi prześladowcy, najpewniej chcący kolejny raz zrobić mi krzywdę.
Stałem tak, dopóki nie wyłonili się zza zakrętu.
- Park, kurwa, ile można cię wołać? - pierwszego zobaczyłem Young K, który nie szczędził sobie słów podczas mówienia do mnie. - Jesteś głuchy czy jak, suko?
- Spokojniej, Brian. Nie pamiętasz, o czym ostatnio rozmawialiśmy? - nagle odezwał się Min, którego chłopak najwyraźniej wcześniej nie zauważył, w co było mi trudno uwierzyć. - W nawiązaniu do naszej ostatniej rozmowy, sądzę, że powinieneś traktować Jimina z jak największym szacunkiem, a tutaj nic. Mam jeszcze raz z tobą konwersować? - Kang najwidoczniej przestraszony, szybko się skulił, mimo że chwilę wcześniej był gotów mnie uderzyć. - Teraz przeproś ładnie Jimina. - dodał najstarszy na koniec.
Younghyun nieco zniesmaczony, jak i przestraszony, szybko wyszeptał przeprosiny i uciekł wraz ze swoimi kompanami na teren szkoły, znikając po chwili za murami.
- Em... Dziękuję, hyung...
- Nie masz za co, a teraz wsiadaj. - mruknął i otworzył mi drzwi od strony pasażera, nie czekając na nic więcej.
- A-ale nie mam czasu... - mruknąłem, jednak jedno spojrzenie na niego dało mi do zrozumienia, że nie ma możliwości negocjacji. Po spotkaniu na żywo tego zimnego spojrzenia, zaczynałem rozumieć dlaczego budził tak wielki respekt wśród ludzi.
Przez całą drogę nikt się nie odzywał, a ja byłem coraz bardziej zestresowany. Może mężczyzna po prostu tyle czasu udawał, a teraz wywoził mnie nie wiadomo gdzie, żeby samemu mnie pobić?
Jeszcze bardziej się zląkłem, gdy zatrzymał samochód na jakimś pustkowiu.
- Dobrze, a teraz, Jiminnie, wytłumaczysz mi łaskawie, dlaczego mnie wczoraj zablokowałeś? - w momencie, gdy pytanie opuściło jego usta, skuliłem się w sobie, zupełnie zapominając o wczorajszym incydencie.
- Tak wyszło... - szepnąłem, bawiąc się palcami.
- Czekam, Jiminnie. - dodał twardo, a jego ręka znalazła się na moim podbródku, kierując moją twarz na tę jego, abym patrzył mu w oczy.
- N-nie wiem, hyung... - uciekłem od niego wzrokiem, aby nie czuć się aż tak nieswojo.
- Jak to nie wiesz, mały. Ale okej, uznajmy. A teraz mam zamiar wrócić do naszej wczorajszej rozmowy. Dlaczego miałeś złamaną rękę? - dlaczego musiał rozpoczynać takie rozmowy? Takie, których nie chciałem prowadzić?
- Nieważne, hyung. Nie możesz tego zrozumieć? - zebrałem się na odwagę, jedna szybko tego pożałowałem. A co, jeśli teraz mnie uderzy?
- Ważne, maluchu. Chcę wiedzieć, kto to zrobił. - jego ton zmienił się. Był taki lodowaty w porównaniu do tego, którego używał chwilę wcześniej.
- Dlaczego? Ja nie chcę tego pamiętać, dobrze? - miałem nadzieję, że zrozumie, ale się myliłem. Po części.
- Powiedz mi tylko, kto to zrobił, a rozmowa zacznie być przyjemna, okej?
- Po co ci to, hyung?
- Bo chcę wiedzieć.
- Taeyang. W sensie, Youngbae... Możemy już skończyć ten temat? Proszę.
- Jasne, mały. Może chcesz pojechać na coś do jedzenia?
--------
Zaczynam poświęcać temu yoonminowi więcej uwagi niż namjinowi.
CZYTASZ
I think I need your help || yoonmin
FanfictionGdzie Jimin chce się zabić, jednak postanawia poszukać ostatniej deski ratunku, a jakiś nieznajomy okazuje się być idealnym wyjściem. *** Ja: Chcę się zabić Nieznany: Chyba powinienem teraz odpisać ''co mnie to obchodzi'' Jest to lekkie fanfiction z...