4

778 36 20
                                    

Zaraz chyba zwariuję. Jechaliśmy już dziesięć minut, a w samochodzie panowała grobowa cisza. Ja tak po prostu nie umiem. Nawet jak jadę moją corsą do najbliższego sklepu, włączam radio. Po prostu nie znoszę ciszy. A to chyba dlatego, że wtedy za dużo myślę i przychodzą mi do głowy głupie rzeczy (jak to blondynce). Za to teraz – od dziesięciu długich minut bałam się, że to myślenie doprowadzi mnie do czegoś naprawdę idiotycznego. Od samego początku korciło mnie, żeby wcisnąć ten guziczek uruchamiający radio. Powstrzymywałam się jednak ostatkami sił. Policjant jeszcze pomyśli, że znowu chcę coś ukraść. Dlatego też siedziałam zupełnie nieruchomo – tak, żeby nie miał się czego przyczepić. Boże, że też jedna głupia pomyłka prześladuje mnie jak cień.

Nagle zaburczało mi w brzuchu. Przycisnęłam do niego dłonie, mając nadzieję, że sierżant niczego nie usłyszał. Cholera, tu panowała taka cisza, że nawet głuchy by usłyszał. To trochę dziwne, że właśnie teraz chciało mi się jeść – w środku nocy. Ale właściwie moją kolację stanowił kawałek wuzetki, która mimo swojej ceny nie była jakoś wyjątkowo wyśmienita.

– Masz.

Nagle przed moimi oczami pojawił się czekoladowy batonik. Ośmieliłam się spojrzeć w stronę policjanta. Dalej gapił się na drogę, a jego wyciągnięta ręka trzymała słodką przekąskę. Zastanawiałam się, czy powinnam ją wziąć, kiedy zabuczało mi po raz drugi.

– No bierz – ponaglił mnie. – Mimo wszystko nie chcę, żebyś mi tu zeszła z głodu.

Wzięłam batonik, otworzyłam go i jadłam ostrożnie, żeby nie nakruszyć. Konsumpcja zajęła mi jakieś dwie minuty, a potem znowu zaczęłam się nudzić. Byliśmy dopiero w połowie drogi, a to dlatego, że jak na złość staliśmy na wszystkich światłach. Od dzisiaj nie lubię czerwonego.

Nie mając innego zajęcia, pozwoliłam sobie pogapić się trochę na sierżanta. Oczywiście starałam się to robić jak najdyskretniej. Już wcześniej zdążyłam zauważyć, że był naprawdę wysoki i postawny. Musiał być przed trzydziestką. Co prawda widziałam tylko jego prawy profil, ale w pamięci nadal miałam jego cudowne oczy, w których można się zatracić, i usta wprost stworzone do całowania. Nieco przydługawe, lekko falowane, ciemne włosy były jeszcze lekko wilgotne. Mokry T-shirt przykleił się do umięśnionych ramion. Westchnęłam cichutko. Taki facet to marzenie. Chętnie bym się z nim umówiła, gdyby jeszcze chwilę temu nie był skłonny zamknąć mnie w więzieniu.

– Podoba ci się to, co widzisz?

I nie był taki arogancki. Ja rozumiem, że w policji nie trzeba ciepłych kluch, tylko stanowczych i pewnych siebie facetów, ale, na litość boską, mógłby się postarać być trochę milszy. Od chwili kiedy się poznaliśmy (czyli jakieś niecałe dwie godziny temu), traktował mnie jak największego zbrodniarza. Okej, na początku miał ku temu powody. Ale skoro już wszystko się wyjaśniło, mógłby obrócić to wszystko w żart. A tymczasem byłam dla niego nadal głupią blondynką, która chciała zwinąć mu samochód.

– Niekoniecznie – skłamałam gładko. – Ale ty gapiłeś się na mnie podczas przesłuchania, więc teraz jesteśmy kwita.

Chcąc udawać niewzruszoną, odwróciłam się w stronę szyby. Niestety nie znalazłam tam niczego ciekawego. W ciemnościach niewiele było widać, a droga była prawie pusta.

– Wiesz – odezwał się niespodziewanie – gapiłem się na ciebie, bo przez tę cienką, mokrą bluzeczkę dość dużo było widać.

Przerażona spojrzałam na swój biust. Jedyne, co zobaczyłam, to różowy stanik prześwitujący przez kremową bluzkę. Powinnam wiedzieć, że się ze mnie nabijał. Nigdy nie wychodziłam z domu bez kompletnej bielizny.

Ja, blondynkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz