15

811 34 1
                                    

No dobra, może ruszenie do akcji bez opracowania konkretnego planu nie było najlepszym pomysłem, ale wiecie, że ja lubiłam działać na spontanie. I nawet jeśli zazwyczaj wychodziłam na tym jak Zabłocki na mydle, tym razem nie powstrzymało mnie to przed podejściem do Wery i jej osiłka z dumnie uniesioną głową. Bartek kroczył przy mnie dzielnie, ale zapewne już zastanawiał się, jak wyciągnąć nas z bagna, w które z dużym prawdopodobieństwem wciągnę nas oboje moją głupotą i niewyparzonym językiem. No, ale cóż ja mogłam? Prosząc mnie o pomoc, był świadom wszystkich wiążących się z tym konsekwencji. Reklamacji nie przyjmujemy. Jeśli będzie musiał się mnie wstydzić, to na własne życzenie.

Kiedy ta lafirynda zorientowała się, że zmierzamy w jej kierunku, wyprostowała się jak struna i posłała mi takie spojrzenie, jakby wyzywała mnie na pojedynek. No dalej, paniusiu! Zobaczymy tako wygra tę bitwę.

– Cześć! – zawołałam z przesadnym entuzjazmem. – Jestem Zuza, dziewczyna Bartka – przedstawiłam się kulturalnie z głupim uśmiechem przylepionym do twarzy. – Wiktoria, tak? – specjalnie przekręciłam jej imię. Niech sobie nie myśli, że zbytnio obchodzi mnie jej osoba.

– Weronika – poprawiła mnie tonem przesączonym wyższością.

Uuu, chyba mamy do czynienia z typową wyrachowaną panienką, która uważa się za pępek świata i „co ja to nie jestem". Ale spoko. Nie z takimi pindziami dawałam sobie radę.

– Cześć, Bartek – przywitała się z Janickim, posyłając mu zalotne spojrzenie, które on skutecznie zignorował. Zuch chłopak! Nie możemy dać się podłym ex!

– Cześć, Wera – odparł głosem kompletnie pozbawionym emocji. – Jak ci tam życie mija?

Miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale w ostatniej chwili na szczęście się powstrzymałam. Brunetka próbowała udawać, że zimny ton byłego chłopaka w ogóle jej nie obszedł, ale niestety marna z niej aktorka. Rozczarowanie na jej twarzy było tak widoczne jak księżyc w pełni.

– Całkiem nie najgorzej – oznajmiła, patrząc na mnie z góry. Nawet w szatańskich szpilkach byłam dobre dziesięć centymetrów od niej niższa. – U ciebie, widzę, też całkiem nieźle – dodała niby z uprzejmością, ale wyczułam nutkę zawiści. Jeśli liczyła na to, że Janicki nadal będzie po niej rozpaczał, a ona będzie mogła bezczelnie się tym chełpić, to niestety się bidulka przeliczyła. – Pamiętasz Sebastiana? – zapytała słodziutko, przytulając się do swojego napakowanego towarzysza.

– Ależ jak bym śmiał zapomnieć – odparł Bartek. – W końcu to dla niego mnie rzuciłaś. A może raczej dla jego pustego mózgu, ale za to pełnego bicepsa?

U, to był cios poniżej pasa. Ale za to byłam dumna z Janickiego. Jego riposta wróciła w samą porę. I jeśli ta głupia flądra naprawdę go zraniła i rzuciła dla tego napompowanego pustaka, to ta konfrontacja musiała go wiele kosztować, ale póki co radził sobie wyśmienicie. A co! Niech pójdzie jej w pięty!

Sebastian nijak nie skomentował tego, że został jawnie obrażony, a Wera też nie stanęła w jego obronie. Przyjęła inną taktykę. Postanowiła zręcznie zmienić temat.

– Długo się znacie?

– Niecałe dwa miesiące – odparłam, przytulając się do Bartka i posyłając mu mój najszerszy uśmiech.

– To całkiem niedługo – zauważyła ta lafirynda, najwyraźniej dając nam do zrozumienia, że taki staż znajomości w ogóle się nie liczy.

Nie dałam się jednak zbić z pantałyku. Jak już odstawiamy tę szopkę, to na całego.

– No cóż mogę powiedzieć, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Prawda, kochanie?

Nie ma co, pojechałam po bandzie. Musiałam jednak przyznać, że sprawiło mi to niemałą satysfakcję. Mina Wery wyrażała więcej niż tysiąc słów. Była biedaczka w ciężkim szoku.

Ja, blondynkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz