Rozdział piąty-"Złote oko oraz informacje.."

19 3 0
                                    

     Mgliste obrazy oraz przytłumiony dźwięki były pierwszymi elementami po otwarciu oczu. Dopiero po chwili wszystko się wyklarowało, a zamazanymi sylwetkami okazali być pierwsza księżniczka Cesarstwa oraz cesarski lekarz, doktor Iwade Lyon. Lekko zdezorientowana spytała:

– Gdzie ja jestem? Gdzie jest tamten mężczyzna?

– Leż spokojnie, moja mała siostrzyczko. –Delikatnie położyła rękę na jej czole Sistina.

– Sisti miałaś być w księstwie White Church, co z twoim referatem na temat „Miłość jako droga do pokoju"? – próbowała usiąść Kassi. Lekarz ją od razu powstrzymał, mówiąc:

– Panienko proszę leżeć spokojnie, twój układ many wariuję, próbujemy ustabilizować panienki stan.

– Co mi się stało? – spytała.

– Według naszych badań, ty oraz twoi ludzie za pomocą nieznanej magii zostaliście przeciążeni, chociaż to nie jest fachowe określenie... Niech panienka jeszcze chwilę po leży, za dosłownie pięć minut, będziemy mogli cię wypuścić. – Po upływie tego czasu siostry wyszły z pałacowego lazaretu. Przeszły kawałek, po czym młodsza spytała:

– Sisti, ojciec jest wściekły prawda? Sam mi odradzał prace u Cieni....

– Nie powiedziałabym, prędzej zdenerwowany, że jego ukochanej córeczce coś mogłoby się stać.

– Pocieszasz mnie, nigdy nie pokazywał mi tej jego wielkiej miłości...

– A wyobrażasz sobie naszego staruszka jako typowego ojca robiącego dziwne miny lub inne śmieszne rzeczy? – Kasandra przywołała w myślach postać stanowczego ojca, którego twarz nigdy nic nie wyrażała, a następnie próbowała wyobrazić sobie go tak, jak to mówiła jej siostra. Parsknęła śmiechem i odpowiedziała:

– Masz rację, to niemożliwe...

– Chcesz przykładu wielkiej miłości? To ci podam, na przykład twoja praca... Franciszek musi być dziedzicem tronu, ja przykładną damą i córką, a wy z Lili możecie robić, co chcecie... Lili chcę iść do normalnej szkoły, idzie, ty chcesz być panią kapitan, zostajesz...

– Nie wiedziałam, że tak to widzisz... – Kassi poczuła się niezręcznie. Jej siostra roześmiała się, przykrywając dostojnie usta ręką, ku jej zaskoczeniu. Dama szybko się opanowała i powiedziała:

– Ależ moja najdroższa Kassi, my z bratem nie mamy do was żadnych pretensji, rozumiemy swoje role i nie mamy nic przeciwko temu... Jesteście naszymi oczkami w głowie... Nie chciałam, by mój przykład został źle odebrany, jak jakieś zarzuty. O nie, nie, nie. A co z tym twoim podejrzanym?

– Uciekł, wpierw oczywiście rozłożywszy cały mój rozdział na kawałki... Aż dziw, że nikogo nie zabił... Jest śmiertelnie niebezpieczny, prędkość, z jaką wykonywał zaklęcia... Niepojęta...

– Jeśli chodzi o niego, mogę ci pomóc...

– Naprawdę? W jaki sposób?

– Tak dosłownie to nie ja, lecz nasz wujaszek McDonell...

– Czemu on?

– Pewne ptaszki wyćwierkały mi, że możliwe jest, by twój podejrzany był kiedyś jego podopiecznym...

– Dzięki ci Sisti... Muszę lecieć.

– Jesteś pewna? Przed chwilą jeszcze leżałaś słaba jak baranek.

– Wszystko w porządku. Pa pa – Cmoknęła siostre w policzek i pobiegła po karetę. Jakże uciążliwy był ten przymus wjeżdżania tylko nimi do regionu szlachty.

     Bez problemu znalazła transport i pół godziny później była na miejscu. Starszy pan ucieszył się i mocno uściskał siostrzenice. Z uśmiechem na twarzy spytał:

– Co sprowadza taką piękną pannicę do takiego starego pryka jak ja?

– Oj wujaszku jeszcze taki stary nie jesteś... Sisti mi powiedziała, że znasz owego zabójcę...

– Eh tam mała... Jak nic wdała się w swojego dziadka, jeśli chodzi o zbieranie informacji... No dobrze wejdź. Porozmawiajmy. – Weszli do obszernego salonu i pijąc herbatę, napar zarezerwowany dla szlachty, zaczęli rozmowę:

– Ten twój nieznajomy nazywa się Dragon Black. Jest byłym weteranem ubiegłej wojny magicznej...

– Też brałam w niej udział, a nie kojarzę go...

– Był w oddziałach specjalnych. Miał pseudonim Fantom. Wszędzie wszedł i każdego dopadał. Użycie go w jakiejkolwiek misji dawało stuprocentowy sukces. Widzę, że nadal nic ci się nie kojarzy... Znasz sprawę w wiosce Elder?

– Aa... Sprawa zarazy...

– Ta zarazy... Jakie to wygodne tłumaczenie...

– Co masz na myśli?

– Niestety skarbie muszę odpowiedzieć ci zagadkowo. Powiedzmy, że ich prawda jest inna od naszej prawdy... Skutkiem tej afery było odejściem jego oraz moja emerytura...

– Skoro jest taki niebezpieczny, muszę go znaleźć...

– Dobrze ci radzę, nie szukaj go...

– Dlaczego? Jest przestępcą, więc musi zostać osądzony.

– Chciałbym mieć taki światopogląd jak ty... Wszystko ładnie podzielone na czarne i białe... Niestety widziałem zbyt wiele, by być tak naiwnym... Nie zabraniam ci, bo się boję o ciebie, zabraniam ci, bo możesz uwolnić u niego dawno skrywany gniew wobec twojej rodziny...

– Wujku, co masz na myśli, jak to mojej rodziny? Co ona ma z tym wspólnego...

– Wybacz to wszystko, co miałem do powiedzenia. Jestem już stary, a starzy ludzie muszą często spać... Dobra, dam ci podpowiedź... Znajdź informację o wiosce Elder, a wszystkiego się dowiesz... – Kasandra dostała więcej pytań niż odpowiedzi. Zamyślona wyjeżdżała z bogatej dzielnicy. Co u licha stało się w tej przeklętej wiosce? Czy to z tego powodu ochłodziły się stosunki między wujkiem a ojcem? A co ma z tym wspólnego ten cały Dragon? Poruszającą się karetę śledziły postacie, poruszające się po dachach.

     Gdy już znaleźli się poza bezpieczną strefą, jedna z postaci złożyła dłoń, w pieść z dwoma palcami ku górze, cicho coś powiedziała, tworząc przy dłoni złoty okrąg, machnęła nią w kierunku pojazdu, a olbrzymi wybuch wyrzucił go w powietrze. Kasandra z trudem opuściła wrak, trzymając się za ranne ramię, obejrzała miejsce wypadku, powożący końmi nie żył, a naprzeciwko niej stało około siedmiu sylwetek postaci. Najbliższy spytał, lekko sycząc:

– Gdzie jest Dragon? Gdzie jest morderca naszego mistrza? Gadaj albo pozbawimy cię życia. – zanim dostał odpowiedź, z dachu budynku obok zeskoczył ogromny piękny srebrny wilk, warknął w stronę agresorów:

– Czyżby Złotemu Oku nie wystarczyło lanie ode mnie i mojego mistrza? Z chęcią pożre kolejnych z was....– Cofnęli się i w pojawiającym się kręgu teleportu, zaczęli powoli znikać. Na odchodne rzucili:

– Złote Oko nadal jest w pełni otwarte, Sprawa z Elder nie może wyjść na światło dzienne. W przeciwnym razie Kasandro Szwarc, Złote oko zwróci się przeciwko tobie. Niech to, co się teraz wydarzyło, będzie dla ciebie ostrzeżeniem... – Nim się obejrzała, nie było ani nich, ani wilka. Cała obolała, myślała o jednym, niech się wreszcie ten dzień skończy...

Mroczny CieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz