Rozdział 12

2.6K 93 1
                                    


Tak jak myślałam dotarliśmy bardzo szybko ze względu na to, że nikt na nas nie zwracał uwagi i zachowywaliśmy się normalnie jak cywile. Kiedy weszliśmy do środka oczywiście Sam poleciał od razu zobaczyć całe mieszkanie nie miał dużo do zwiedzania, ale dobra. Ja natomiast powiedziałam aby się rozgościli.

Dawno tu nie byłam dlatego podejrzewam, że nie będzie jedzenia, a jak już to przeterminowane z kilka lat przynajmniej. Ja zaczęłam się zbierać do pobliskiej stacji paliw żeby zrobić małe zakupy, a oni natomiast zaczęli obmyślać plan co zrobić potem. Wyszłam i na spokojnie szłam w czapce z daszkiem i okularami na nosie. Drogą było pusto jak na tę ulice zawsze tu był ruch jak pamiętam.. No cóż im mniej ludzi mnie widzi tym lepiej.

Po 10 minutach drogi dotarłam na miejsce, stacja jak stacja niczym się nie różniła od innych może tylko tym że za ladą stała jakiś typowy goryl z osiedla, normalnie Sebix się znalazł.. Nie ważne widziałam na telewizorze, że mówią o jakiś uciekinierach i szuka ich cały rząd.. Oczywiście to było o nas pokazali nasze zdjęcia i imię i nazwisko tyle dobrze że u mnie tylko imię bo nic nie wiedzą więcej. Wzięłam to co potrzebne nam do zrobienia kolacji ponieważ się już robiło ciemno. Podeszłam do lady i dałam rzeczy do skasowania widziałam, że ten koleś się mi przypatrywał. Chyba mnie rozpoznał ale cóż raz się żyje.

-A zadzwonisz do nich to uwierz mi będę twoim koszmarem numer jeden w całym życiu więc nawet nie próbuj łysolu.. - powiedziałam do niego groźnie ale i słodko się uśmiechając.

On tylko pokiwał głową i kazał zapłacić natomiast ja mu dałam 50 dolarów i wyszłam z zakupami. Po drodze nie widziałam nic co miało by mnie nie pokoić może tylko to, że zaczęło więcej aut jeździć ale mniejsza..
Gdy weszłam do domu zobaczyłam ich razem nad mapą jakiegoś budynku zauważyłam że to lotnisko.

-Więc qunijet jest podobno tu.. - przerwał Steve jak mnie zobaczył z tymi siatkami zakupów- czekaj pomogę Ci.

Podszedł i wziął ode mnie jedzenie i picie. Ja natomiast podeszłam do stołu gdzie stał Sam i Bucky oglądając plan budynku.

-Co masz zamiar zrobić Steve?-zapytałam wciąż oglądając mapę.

-Okazało się, że może być więcej tych zimowych, dlatego chcemy polecieć jednym z naszych qunjetów co został ostatnio po jakiejś misji. Potem polecimy  na Syberię do starej siedziby Hydry i zobaczyć czy ci ludzie dalej żyją.. - wytłumaczył mi Rogers.

-No dobra, ale Tony napewno już to wie i tylko czeka, aż tam się zjawimy więc trzeba więcej ludzi do tej akcji. Z resztą to jest jedno z głównych lotnisk w Niemczech więc trzeba ewakuować ludzi z dobre 15 minut przed starciem pomiędzy nami, aleee musimy też mieć swoje rzeczy które zostały nam zabrane przez tą blondi.. - powiedziałam analizując plan dostania się do hangaru.

-Ma na imię Sharon, Amy.. - powiedziała Steve z irytacją. - z resztą nie ważne.. Mam plan i ludzi do tego aby wszystko poszło gładko.
Po chwili zaczął mówić swój pomysł.

TIME SKIP

Następny piękny dzień dla innych ludzi, ehh cudownie ale nie dla nas super bohaterów.. Aktualnie jest 9:54 i jem śniadanie jak normalny człowiek natomiast później idę pobiegać i wcielamy nasz plan w życie. Jak narazie wiem tylko że Steve rozmawiał z blondi przywiezie nasze rzeczy na parking podziemny i tam mamy się spotkać z innym. Ale nie o tym narazie, Bucky się oswaja z sytuacją, że mu chcemy pomóc, Steve cały czas gdzieś chodzi i mówi do siebie jak psychopath, a Sam jak to Sam ogląda TV w salonie. Kiedy zjadłam wzięłam swoje słuchawki i przebrałam  się w strój sportowy składający się z czarnego ropa z adidasa i dresów z adidasa.

Wyszłam na dwór, włączyłam swoją playliste i pobiegłam w głąb lasu. Jako że był dzień musiałam bardziej uważać na innych, bo dalej jesteśmy pokazywani w telewizji dosłownie wszędzie więc zero prywatności ( normalnie jak gwiazda jakiegos filmu czy coś w tym stylu..).

Nie wiem ile biegłam ale doszłam aż do jakiejś dróżki i zobaczyłam dużą grupę ludzi po boku na polanie i psy gończe. To oznacza tylko jedno.. Znaleźli nas i trza za przeproszeniem spierdalać stąd od razu. Biegłam ile sił w nogach, żeby być jak najszybciej na miejscu i się zacząć zbierać do drogi.
Po kilku minutach byłam w domu i zaczęłam zbierać szybko rzeczy, plany jedzenie jakieś picie i najważniejsze to broń.

-ZBIERAĆ SWOJE DUPSKA, BO ZNALEŹLI NAS AKCJA PRZYSPIESZONA, WIĘC RUSZAĆ SIĘ NIE MAMY CZAS SĄ JUŻ W LESIE Z PSAMI ZARAZ TU BĘDĄ CZEKAM W AUCIE! - krzykłam już wychodząc z mieszkania.

Wsiadam do samochodu i odpaliłam silnik. Po chwili zobaczyłam jak lecą z swoimi rzeczami. Nie czekając dłużej jak zamknęli drzwi ruszyłam z piskiem ogon w kierunku lotniska w Berlinie. Czekała nas długa droga.

TIME SKIP

Właśnie dojechaliśmy na lotnisko i wjeżdżamy na podziemny parking. Wyszłam z auta, żeby rozprostować kości i zaczerpnąć świeżego powietrza. Mieliśmy poczekać na Sharon aż przyjdzie z naszymi rzeczami więc ja się zajęłam ewakuowaniem ludzi. Nagle przyjechało auto i wyszła z niej wcześniej wspomniana osoba. Podszedł do niej i zaczął rozmawiać nie obchodziło mnie to co mówili, więc oparłam się o maskę auta i ich tylko obserwowałam. Kiedy już tak gadali miałam dość tego pierdolenia..

-Możecie wreszcie przestać gadać i się pocałować czy ja mną to zrobić za was chociaż nie chce? Bo czas płynie gołąbki, a ja z minuty na minutę jestem co raz bardziej starsza i gburowata!-powiedziałam do nich.

No dobra nie dostałam odpowiedzi więc otworzyłam sobie bagażnik i wzięłam swoje rzeczy a oni gdzieś tam po boku się mientolili. Wiele nie myślałam i zaczęłam brać swoje rzeczy. W trakcie zbierania się przyjechał Clint wraz z Wandą i Scottem. Pewnie go nie znacie Scott Lang. Był w więzieniu, ma córkę, po rozwodzie i jest Ant-man'em to tak w skrócie. Kiedy wszyscy byliśmy przygotowani to usłyszeliśmy głos kobiety z głośników.

-Zażądano ewakuację. Zaczyna się. - powiedzieliśmy razem ja i Bucky.

-A więc ruszamy.. - powiedział Steve.

Jako że każdy był już przygotowany ruszyliśmy tylnym wejściem żeby ominąć kamery. Podzieliliśmy się, Bucky i Sam idą na piętro i muszą się dowiedzieć gdzie jest quniejt w którym hangarze, Steve idzie zobaczyć czy można iść dalej, Wanda i ja jesteśmy ukryte za autami które stoją przy wejściu natomiast Clint jest nie daleko nas a Scott się zmniejszył  w razie czego.. Kiedy Steve wyszedł zobaczyliśmy jak przylatuje Tony i Rhodey. Rozmawiają chwilę ale po chwili został zlepiony przez sieć od spider mana. Po chwili przyszli Nat, Vision, Czarna pantera i wchodzę ja.

-Wziąłeś Wande z bezpiecznego miejsca gdzie była chroniona przez Vision'a zabierasz że sobą Clinta który miał odpoczywać! Do tego jeszcze wciągłeś do tego Amy! Po prostu.. Nie chcę dopuścić do rozpadu Avengers.. - powiedział Tony do Steve'a.

-Twój podpis nas dzieli.. - powiedział Steve.

~~

Mam nadzieję że się podobało ❤️! Sory że tak późno rozdział dodaje (chodzi mi o dzień nie o godzinę) ale nie mam zbytnio czasu więc.. Do zobaczenia! ❤️😂

Młodsza siostra// Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz