Rozdział 2 U Maccadama na każdą okazję.

395 17 178
                                    

Iacon wciąż żyło powrotem bohaterów. Bary i restauracje były wypełnione po brzegi, na ulicach tłoczyły się chmary Transformerów, a przez wyjeżdżających z miasta większość dróg było zakorkowanych (szczęściarze ci, którzy mogli transformować w maszyny latające).

Dla Ironhide'a, zapchane miasto, a tłumów szczerze nienawidził, w tamtej chwili było jego najmniejszym zmartwieniem. Było już późne popołudnie, a on szukał otwartej kwiaciarni, gdzie mógłby kupić bukiet dla swojej wybranki. Był na tyle zmęczony, że nie przyszło mu do głowy, żeby iść wcześniej na miasto i tę drobnostkę załatwić, a miał na to trochę czasu. Teraz musiał chodzić po metropolii od sklepu do sklepu i całować klamki.

Drugim jego największym problemem okazało się być zaufanie do swojej wybranki. Dzwonił do niej zanim wyszedł z bazy. Miał szczęście, że odebrała; w ostatnim czasie skontaktowanie się z nią porównywalne było z cudem. Dowiedział się, że nie ma jej w Iacon, podobno pojechała do przyjaciółki z czasów szkolnych, a ponieważ miasto już dzień wcześniej było zalane przyjezdnymi, nie widziała sensu przyjeżdżania. Jak stwierdziła, nawet gdyby przyjechała, nie udałoby jej się dostać do niego. Te słowa trochę ukuły Iskrę autobockiego wicelidera, ale nie dał tego po sobie poznać i przyznał jej rację. W pewnym momencie ich rozmowy, usłyszał gdzieś w tle męski głos. Nie wiedział, czy mu się zdawało, czy też nie, ale okazał się to dla niego impuls, który nakłonił go do odwiedzin. Bardzo by się ucieszył, gdyby okazało się, że rzeczywiście nikogo w jej domu nie ma.

W końcu udało mu się natrafić na otwartą kwiaciarnię. Młoda Autobotka już przygotowywała sklep do zamknięcia, ale widząc w progu bardzo ważnego klienta, z radością i ekscytacją przyjęła go jeszcze i obsłużyła. Dla Ironhide'a nie była to zbyt komfortowa sytuacja. Znali i rozpoznawali go wszyscy, on natomiast nie znał nikogo i nie wiedział jak powinien się zachować mimo, że nie jest to dla niego żadna nowość. Nienawidził ciekawskich spojrzeń, dość często musiał się zmierzyć z cichymi rozmowami za jego plecami, a czasem nawet ktoś się odważył i zadał jakieś pytanie. Bardzo źle się czuł w miejscach publicznych. Bar czy restauracja, to były miejsca, które były jeszcze znośne, ale jakiekolwiek sklepy, a w szczególności takie jak ta kwiaciarnia, były istną karą. Kto by przypuszczał, że wielki, gburowaty i nieustraszony autobocki wicelider pojawi się w takim miejscu? No właśnie mało kto, przez co powstają wszelakiego typu plotki, pojawiają się artykuły w sieci, a zaraz po nich powstają jakieś nieprawdziwe teorie na temat jego życia prywatnego.

Fembot o żółtej zbroi zgrabnymi paluszkami bardzo szybko układał kwiaty o czerwonych, przeźroczystych płatkach w bukiecie. Autobot nie znał się na roślinach, nie wiedział co to za kwiaty, ale podobały mu się - wyglądały, jakby były zrobione ze szkła. 

Nagle sprzedawczyni głośno westchnęła zwracając tym uwagę czerwonego Transformera. Zerknęłam na niego i uśmiechnęła się delikatnie.

- Tylko zazdrościć... Jakaś szczęściara dostanie te kwiaty.  - powiedziała po chwili rozanielonym głosem.

- Pewnie tak... - westchnął ponuro, wyobrażając sobie Highstrike z jakimś innym facetem, a zaraz potem skarcił się w głowie za tę myśl. - Szkoda tylko, że ja mogę okazać się pechowcem. - dodał, a spojrzenie fembota wystrzeliło w jego kierunku.

- Eee... Na pewno nie będzie tak źle. - pocieszyła kończąc wiązać wstążkę. - Proszę bardzo. - podała wiązankę. - Półtorej kostki.

Ironhide wygrzebał z małej skrytki na ręku kilka blaszek w kształcie kwadratów, na których były wyryte liczby, ale niestety na żadnej nie było jedynki czy połówki, same dwójki i piątki. Były to bony na energon, które miały symbolizować nieporęczny środek płatniczy, czyli kostki energonowe. Energon na Cybertronie miał wiele funkcji: od paliwa zasilającego statki, przez pożywienie cybertronian, po walutę o stałej wartości.

[ARCHIWALNE] WiceliderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz