Powrót żołnierzy zawsze był wielkim wydarzeniem w największym, autobockim mieście, a także największym mieście-państwie na Cybertronie - Iacon. Wojownicy byli bohaterami, których witały tłumy cywilów, gównie kobiet: matek, Conjunx Endura, dziewczyn, dzieci, które z niecierpliwością wypatrywały ojców, a także wielu innych Transformerów, którzy z różnych przyczyn nie mogli walczyć w autobockiej armii. Żołnierze, którzy wrócili do domu - niektórzy doświadczeni i wydawać by się mogło, że niezłomni, niektórzy podlotki, zafascynowani, lub przytłoczeni ogromnymi tłumami - po kolei wychodzili z ogromnego statku o nazwie Planetoida-7 i ozdobionym girlandami, kwiatami, światełkami i wieloma innymi rzeczami krótkim odcinkiem ulicy zmierzali do Głównej Bazy Autobotów. Ci, którzy wśród tysięcy zebranych zauważyli swoich bliskich, nie wahali się i przeskakując przez płotki ustawione przez służby porządkowe, a pilnowane przez policję biegli im na spotkanie. Tworzyło się przez to jeszcze większe zamieszanie, ale nikt nie zatrzymywał żołnierzy, w końcu od pięciu cykli orbitalnych przebywali poza domem nie wiedząc w ogóle, czy kiedykolwiek do niego wrócą. Kobiety, widząc swoich wybranków, synów lub rzadziej córki, piszczały, śmiały się i płakały jednocześnie. Dzieci cieszyły się, niektóre wzruszały, a maluszki płakały głównie z powodu hałasu.
Nagle z otwartych wrót statku wyleciało kilkanaście, może kilkadziesiąt transporterów kształtem przypominających jaja. Zdecydowana większość z nich miała włączone czerwono-białe sygnały świetlne i głośno wyły ostrzegając Transformery potrafiące latać. Część zebranych na moment zamilkła. Migające koguty i syreny nie zwiastowały nic przyjemnego - ktoś walczył o życie i być może, chociaż już prawie stał pod drzwiami domu, nigdy ich progu nie przestąpi.
Kiedy żołnierze, którzy wrócili bez większego uszczerbku na zdrowi, powoli, po łagodnie opadającej platformie Planetoidy zaczęli schodzić wojownicy, którzy doznali poważnych kontuzji. Niektórzy mieli tylko połamane ręce, czy nogi, inni niektórych kończyn nie mieli, ktoś stracił optykę, komuś odstrzelono palce, innego wieziono na wózku ze zmiażdżonymi stopami, kolejny poparzony. I można by tak wymieniać obrażenia, dopóki ze statku nie wypełzliby wszyscy. I ich przywitano głośnymi wiwatami, jeśli nie głośniejszymi od poprzednich. Ci już jednak nie mieli zbyt dużej możliwości, aby dostać się do rodzin, zaś cywile nie mogli przekroczyć bramek. Jednak jednej Autobotce się udało. Dopadła swojego wybranka, którego na wózku wiózł kolega, bo niefortunnie stracił obie nogi i prawą rękę. Dziewczyna owinęła ręce wokół niego i rzewnie płakała, zaś on, ze łzami spływającymi po policzkach, ale uśmiechem na ustach próbował ją uspokoić. Młody Autobot, który wśród szeregowych zasłynął z ogromnej nadziei. Niektórzy, a raczej zdecydowana większość nazywała go z tego powodu głupcem, ale i znaleźli się tacy, co zazdrościli mu. Był jeszcze ktoś, w czyich optykach był kimś niezwykłym, a jednocześnie dalej zwykłym żołnierzem. Stał w cieniu u wyjścia z potężnej maszyny latającej i obserwował przez jakiś czas zakochanych, jak się tulą, jak całują, jak dziewczyna zajmuje miejsce za wózkiem i pcha poszkodowanego w stronę ogromnego gmachu wojskowego. Zazdrość i żal ukuły jego Iskrę, a po chwili jeszcze z cichą nadzieją wypatrywał kogoś wśród tłumów. Może nie zauważył - kolorowe zbroje mieniły się jak w kalejdoskopie - a może po prostu jej tam nie było.
Westchnął cicho, niebieskimi optykami o chłodnym i wyjątkowo spokojnym spojrzeniu ogarnął najbliższe otoczenie. Ostatni szeregowi opuszczali pokład, co niektórzy salutując mu z uznaniem w oczach. Zbliżały się cztery transportowce, które przewoziły roboty, które nie chciały pokazywać się tłumom, albo po prostu nie mogły wyjść o własnych siłach. Usunął się z drogi, a kiedy wozy wyjechały wrócił na swoje miejsce i powoli przygotowywał się na gorące powitanie. Na Planetoidzie był najważniejszą osobą, a wśród wszystkich Autobotów drugą najważniejszą.
CZYTASZ
[ARCHIWALNE] Wicelider
Fiksi PenggemarWielka Wojna dłuży się niemiłosiernie. Każdy Tranasformer, cywil czy żołnierz, wyczekuje jej końca z utęsknieniem. Wydawać by się mogło, że ten stan będzie trwać kolejne wieki, ale w końcu szala zwycięstwa przechyla się na stronę walczących w imię p...