05. Marcin

1.9K 178 41
                                    



The boy who run away.
____________________

Myślałem intensywnie o tym, co się stało. Wiecie, wtedy, z tym całym niedoszłym pocałunkiem i "rozmową" z Nivanem.

Sprowokowałem go. Wiem o tym. Ale naprawdę nie miałem wtedy siły o tym rozmawiać.

Tak przynajmniej próbuję to sobie tłumaczyć. Ot, żeby nie wyjść na zwykłego tchórza.

Nie mogłem spać po tej całej "bliskości" tamtego wieczora.

I nie. Zwalenie konia w jego bluzie też mi nie pomogło.

Nie mogłem spać dlatego, że zdałem sobie sprawę... Nie.

Zmieńmy temat.

Rozmowa.

Słowa Rudego były nieprzyjemne. Fakt. Bo po prostu były prawdziwe. A prawda chyba rzeczywiście najbardziej boli.

Nie żałuję jednak, że go uderzyłem. No, może przez chwilę, na samym początku, jak zobaczyłem czerwony ślad na jego policzku. I te oczy rozwścieczonego zwierzaka.

Przemknęła mi przez głowę zabawna myśl, że zginę przez to śmiercią tragiczną.

Na szczęście stało się inaczej. Pożyję jeszcze, może zdążę nawet podbić świat z tą złośliwą satysfakcją uderzenia Rudego.

Wracając do moich poważnych przemyśleń - myślałem o tym, co Rudy mi powiedział. Zdałem sobie sprawę, że z jego perspektywy wygląda to zupełnie inaczej.

Zastanawia mnie jednak fakt, że ani razu nie wspomniał słowem o >tamtym< wieczorze, parę lat temu, gdy zrobiliśmy to, co zrobiliśmy.

Trochę nieprzyjemnie kłuje mnie to w dupę. Teraz może nawet bardziej niż mniej. Bo wygląda to tak, jakby nie chciał o tym pamiętać. Sam już nie wiem... nie rozumiem.

Nie mogąc spać, zacząłem sobie przypominać nasze początki. To, jak się poznaliśmy.

I doszedłem do paru wniosków.

Ale może od początku...

Nasza historia... (jak to ładnie brzmi...) zaczęła się w pierwszej klasie gimnazjum. Po paru miesiącach, nie pamiętam dokładnie, przeniosłem się do klasy Niva. Informatycznej.

Zawsze ciągnęły mnie kompy, uważałem to za jakieś takie, hmm... męskie i kul. W przeciwieństwie do przeklętego... fortepianu. Tak.

Moi rodzice już od małego mówili, że mam słuch muzyczny i długie palce. Że jestem stworzony do zostania wybitnym pianistą. Genialny pomysł, przez który straciłem większość swojego dzieciństwa. Oni traktowali to niestety bardzo poważnie. Byłem nawet na paru konkursach, ale robiłem to bez większego entuzjazmu.

Nie potrafiłem się przeciwstawić. Nie chciałem zawieść rodziców. W gruncie rzeczy zawsze chcieli dla mnie dobrze.

W ich małżeńskim pożyciu nie układało się najlepiej... Po ich separacji trafiłem do ojca, którego w końcu przekonałem, że wolałbym uczyć się informatyki. Szczerze mówiąc, sam nie wiem, jak udało mi się to osiągnąć. Musiałem mieć nagły przebłysk charyzmy i elokwencji, albo ojciec po prostu uznał, że to lepsze od wątpliwej kariery muzycznej. Do dzisiaj jestem mu za to wdzięczny.

Początkowo w szkole byłem dość nieśmiałym i zamkniętym dzieciakiem.

Nivan był moim przeciwieństwem.

Echo PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz