Miles w pewnym okresie mojego życia, zakorzenił się w mym sercu, gdzieś głęboko. Jednak nigdy nie był moim chłopakiem, a przyjacielem. Dogadywałam się z nim lepiej niż ze swoimi przyjaciółkami ze szkoły, które uważały, że nie warto się ze mną kumplować, ponieważ gdzie byśmy się razem nie udały, najładniejsi chłopcy w pierwszej kolejności zwracali uwagę przeważnie na mnie. Nic za to nie mogłam, że będąc piętnastolatką miałam lepszy kontakt z chłopakami, mimo że Ashley i Betty były moimi „przyjaciółkami" od niemal zawsze.
Były, już dawno nie są.
Miles był obok mnie nawet wtedy, kiedy wzdychałam do jego starszego brata, choć to z Milesem spędzałam większość czasu. Gdy dzisiaj na to patrzę z perspektywy pięciu lat, dochodzę do wniosku, że wtedy byłam głupia i zakochana po uszy, a miłość zarzuciła mi klapki na oczy, nie pozwalając dostrzec tego najważniejszego.
Miles był zawsze wtedy, gdy jako siedemnastolatka wypłakiwałam się mu w rękaw, bo pokłóciłam się z jego starszym bratem, był też wtedy, gdy powinien być przy mnie John, a nie było go nigdy. Właściwie do pewnego momentu był mi cholernie bliski.
Znałam smak jego ust, jego dotyk dłoni, ale nie znałam prawdy o tym, co czuje jego serce.
Los tak pokierował nami, że moje zauroczenie Johnem wzięło górę i wybrałam właśnie jego. Tego chciałam, Johna. Chciałam jego dotyku, jego pocałunków, jego zapewnień o miłości.
A teraz chcę czegoś zupełnie innego.
Chcę Milesa.
CZYTASZ
Bez szans
ChickLitMiles był zawsze wtedy, gdy jako siedemnastolatka wypłakiwałam się mu w rękaw, bo pokłóciłam się z jego starszym bratem, był też wtedy, gdy powinien być przy mnie John, a nie było go nigdy. Właściwie do pewnego momentu był mi cholernie bliski. Znała...