JENNIFER
Za mną ciężka noc. Nie mogłam spać nawet po tym, gdy sięgnęłam szczytu, myśląc o Milesie. A kiedy położyłam się obok Johnego, który zasnął w ekspresowych tempie, myślałam o tym, co mi zrobił. A właściwie o tym, czy mnie zdradził. Nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków. Próbowałam tłumaczyć sobie, że może spotkał jakąś znajomą i witając się z nią uściskiem, przesiąkł jej perfumami. Przecież mój John taki nie jest. Ma wady, jak każdy, ale wiem, że mnie kocha, a przynajmniej chcę w to wierzyć. Nie raz udowodnił mi, że jestem na pierwszym miejscu w jego życiu. Chociażby wtedy, gdy jego matka wyraziła swoją dezaprobatę w stosunku do naszego związku, a w sumie to do mnie. Nie była zadowolona, że John i Miles rywalizują ze sobą o moją osobę. John nie rozmawiał z rodzicielką przez okrągły rok. Pogodzili się dopiero w święta Bożego Narodzenia. Maria zadzwoniła do mojego Johnego z przeprosinami. Do dzisiaj nie wiem, co wpłynęło na jej poczynanie, że się na to zdobyła. Dzisiaj moje stosunki z Marią są nawet dobre. Jest oczarowana Derekiem.
Wzdycham teatralnie i uśmiecham się szeroko do swojego małego mężczyzny. Czuję malutkie łapki na swoje twarzy, Derek klepie mnie po policzku, dając mi tym znać, że chce cyca. Wyciągam pierś z koszuli nocnej, a mój szef łapie niecierpliwie w swoje małe usteczka brodawkę i ssie.
Aua!
Czuję jak mleko wędruje do buzi mojego syna, rozluźniam się i chłonę widok najpiękniejszy na świecie, słysząc ciężki oddech Johna za plecami.
Zamykam oczy, starając się nie myśleć o niczym, ale nie jest to takie proste, ponieważ wydarzenia z wczorajszego wieczora uderzają we mnie z brutalną siłą. Czuję na swych ustach pocałunki Milesa, słodki zapach jego ciała, ciepło jego rąk i głos... Doznania są tak intensywne, iż mam wrażenie, że leży teraz obok mnie i przytula do siebie. Uśmiecham się i odpływam do krainy snów.
°°°
Przez umysł spowity snem, przebija się do mojej świadomości wibrowanie. Jestem zdezorientowana, nie mam pojęcia co wywołuje te wibracje, ale jestem na pograniczu jawy i snu, bo czuję jak Derek się rusza. Słyszę kwilenie i wciąż czuję wibracje.
Cholera, co to może być? Niech przestanie, bo budzi mi dziecko!
Derek, chyba co dziesięć minut budził się w nocy, i mimo tego, że nie mogłam spać, w końcu poczułam zmęczenie ciągłym wstawaniem z łóżka i dochodzeniem do łóżeczka, by uspokoić syna. Zasnęłam jakieś trzy godziny temu i chcę spać dalej, a tymczasem przeklęte wibrowanie budzi mnie i Dereka. John śpi nadal, coś mruknął i odwrócił się na drugi bok.
Telefon, to twój telefon, Jenny!
Wzdycham i wyciągam dłoń, by poszukać telefonu pod poduszką. Nie wysilam się i nie otwieram oczu, by sprawdzić, kto dzwoni.
- Nie wiem, kto dzwoni, ale mam nadzieję, że ma dobry powód, bo właśnie mnie obudził - rzucam do słuchawki i mlaskam.
- Ciężką noc, co? - pyta osoba po drugiej stronie. Chwila, znam ten głos.
- Abigeil?
- Tak, kochanie, to ja. Obudziłam cię? Przepraszam! - mówi ze skruchą i śmieje się lekko.
- Jeśli masz dobry powód, że dzwonisz, to ci wybaczę, w przeciwnym razie już nie żyjesz - droczę się i otwieram oczy. Spoglądam na syna, który uśmiecha się przez sen, dotykam jego czoła. Nie ma gorączki. Po tym jak dałam mu paracetamol, temperatura już nie wzrosła. Jednakże zastanawia mnie, czym spowodowana była gorączka wczorajszego wieczoru.

CZYTASZ
Bez szans
ChickLitMiles był zawsze wtedy, gdy jako siedemnastolatka wypłakiwałam się mu w rękaw, bo pokłóciłam się z jego starszym bratem, był też wtedy, gdy powinien być przy mnie John, a nie było go nigdy. Właściwie do pewnego momentu był mi cholernie bliski. Znała...