JENNIFER
Bolą mnie plecy. Od dwudziestu minut noszę Dereka na rękach i lulam, zmieniając co jakiś czas ręcznik. Nie podoba mu się, że przykładam mu coś zimnego do czoła, lecz nie mam wyjścia. Musimy jakoś przetrwać do czasu, aż nie pojawi się Miles.
Miles.
Cholera.
Zrobiłam to.
Odezwałam się do niego, ale naprawdę nie miałam wyjścia. Mogłabym wziąć małego i z nim udać się do apteki, jednak nie mam sumienia brać rozpalone niemowlę na dwór i to o dziewiątej godzinie wieczorem. Poza tym, nadal jestem w ręczniku. Zdołałam zdjąć tylko z głowy turban i na szybko rozczesać włosy. Nie patrzę nawet w lustro. Nie ma sensu. Wyglądam okropnie.
Zmieniam ułożenie Dereka na rękach i przyciskam go ciałkiem do siebie, tak, że jego główka spoczywa na mojej nagiej skórze. Kołyszę się z nim na boki i skupiam wzrok na obrazach z telewizora, cichutko śpiewając. Derek, gdy słyszy mój głos uspokaja się i czuję jak jego ciało robi się wiotkie. Nadal jest gorący, czuję w miejscu, gdzie spoczywa jego główka wilgoć. Poci się, ja się pocę. Z nerwów.
John nadal nie odbiera ode mnie telefonu, nie odpisuje na SMS-y. A gdy dzwoniłam dziesięć minut temu, miał wyłączony telefon.
Czuję, że szczypią mnie oczy. Zagryzam wargę i śpiewam dalej, co mi ślina na język przyniesie. Jednak to nie przynosi mi ukojenia. Jest mi tak strasznie przykro. Co się stało z moim mężczyzną? Kiedy on się tak zmienił? Czemu się zmienił? I co się z nami dzieje?
Powinien być tu ze mną, czuwać nad swoim synem. Nawet nie chcę myśleć, co będzie, gdy okaże się, że muszę jechać z Derekiem do szpitala.
Nie ma go.
Twojego tatusia, synu, nie ma.
Ale jest mamusia. Mamusia zawsze będzie przy tobie, skarbie.
Nie martw się. Damy sobie radę.
Z melancholijnego nastroju wyrywa mnie krótki dzwonek do drzwi. Moje serce leciutko, tak troszeczkę, bije mocniej niż powinno.
Ogarnij się, Jenny. Ty serce też, weź się w garść. Zwolnij, do jasnej cholery!
Biorę wdech i wydech. Podchodzę do drzwi, patrzę przez judasza i widzę jego.
Milesa.
Przekręcam zamek i otwieram drzwi.
- Wejdź, proszę - mówię szybko i odwracam się do Milesa plecami, podążając do pokoju.
Słyszę, jak zamyka za sobą drzwi i idzie za mną. Odwracam się do niego, a mój oddech nieco przyspiesza. Dzieje się ze mną coś, co tak dawno temu zostało uśpione. Choć chcę, to nie mogę oderwać od niego wzroku. Patrzymy na siebie. Miles chłonie wzrokiem moją sylwetkę i przełyka ślinę. Widzę, jak jego jabłko Adama się porusza.
Nie pozostaję mu dłużna. Także sunę wzrokiem po jego ciele. Wygląda dobrze, jak zawsze zresztą, ale dzisiaj nieco inaczej. Domyślam się, że miał plany na wieczór, a ja mu je zepsułam. To przywraca mi rezon.

CZYTASZ
Bez szans
ChickLitMiles był zawsze wtedy, gdy jako siedemnastolatka wypłakiwałam się mu w rękaw, bo pokłóciłam się z jego starszym bratem, był też wtedy, gdy powinien być przy mnie John, a nie było go nigdy. Właściwie do pewnego momentu był mi cholernie bliski. Znała...