Aaron Burr W Roli Psychologa

260 40 9
                                    

Kiedy Burr oraz Hamilton zakończyli swoją pracę, Mulligan poszedł wziąć prysznic, by na pewno pozbyć się całej mąki z miejsc, do których nikt nie chciał zaglądać, tymczasem Lafayette (który skorzystał z łazienki wcześniej) ulotnił się w sobie tylko znanym kierunku (oby nie do pokoju piętnaście).

- Jestem głodny. Może dokończymy dyskusje w kuchni? - zaproponował Burr, wstając.

- A czy tam nie ma przypadkiem pobojowiska po wojnie tych idiotów? - wzrok Hamiltona powędrował na niegdyś szary dywan, teraz bowiem był on niemal całkowicie biały.

- Och, racja. Cóż, niech oni to sprzątają - Aaron machnął lekceważąco ręką w stronę drzwi od łazienki, za którymi znajdował się Irlandczyk - Więc może przejdziemy się gdzieś by coś zjeść? Widzę, że coś cię trapi.

- Co? - Alex wzdrygnął się - O co ci chodzi?

- Nie mnie, a tobie. Znamy się dość długo, bym wiedział kiedy coś cię trapi, Alexandrze - wzrok Burra był inny niż zwykle, bardziej ciepły i wyrozumiały.

- Chyba nie mam wyjścia - westchnął wstając.

- Wiedziałem, że cię przekonam - uśmiechnął się z pewnością Aaron

- Bardziej chodziło mi o to, że jestem cholernie głodny, a nie mam zamiaru sprzątać kuchni - roześmiał się Alexander - Chodźmy już.

~*~

- Więc - zaczął Aaron, kładąc między nimi tacę z frytkami, cheesburgerami i dwoma napojami - O co chodzi? Kto ci złamał serce?

- O czym ty... - Alexander był bardzo zmieszany, czy po nim na naprawdę tak bardzo widać wszystkie emocje?

- Alexandrze, znamy się, jak już mówiłem, dość długo. Nie rób ze mnie idioty i gadaj, co ci jest. Naprawdę, znoszenie twoich wahań nastroju nie należy do najprzyjemniejszych. Widzę doskonale, że masz problemy sercowe.

- Skąd pewność, że sercowe? 

- Bo to nie pierwszy raz.

- Okej. A zatem, co mi dolega, doktorze? - oparł łokcie o blat stolika i spojrzał z lekceważącym uśmiechem na swojego przyjaciela.

- Pewien uroczy student biologii, i zamęt, jaki wprowadził do twojego życia - odrzekł z podobnym wyrazem twarzy "lekarz".

Hamilton spoważniał. Choć może lepiej zabrzmi określenie "przeraził  się".

HALO, EINSTEIN? ONI ZACZYNAJĄ WĘSZYĆ - przemknęło przez jego głowę z prędkością światła.

- Hehe, co ty - brawo, Alex. Jesteś zajebistym aktorem! - ja... Skąd w ogóle pomysł, że John mi się podoba?

- Kiedy przyszedłem do Lafayette, zapytać o coś, pokazał mi twój zeszyt. Twierdził, że znalazł go, szukając swojej koszulki, gdy zaglądał pod twoje łóżko. 

Po cholerę mi jego koszulka, czemu zaglądał pod moje łóżko, czemu przyszedł jej szukać do naszego pokoju? 

- Powiedział, że zajrzał do środka - kontynuował Burr - I znalazł twoje wiersze, prosił, żebym nikomu nie mówił, bo go zabijesz.

- I miał rację, i tak widniał na mojej liście od dłuższego czasu - mruknął sam do siebie.

- Jakiej liście? 

- Nieważne - odrzekł nerwowo - i co zamierzasz zrobić z wiedzą, że podkochuję się, jak frajer,  w Laurensie?

- Nic takiego, chciałbym ci pomóc. 

study //  Modern AU LamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz