- Blake! Gdzie się podziała ta głupia baba?! Blake!
- Agentka Blake jest w sali treningowej, szefie.
- Przyprowadzić ją tu! Musi zająć się tym ścierwem.
Freya siedziała na podłodze sali treningowej. Przez ostatnią godzinę wyżywała się na worku treningowym. Pierce jeszcze jej nie wezwał, ale już była z tego powodu wściekła. Od kiedy została przeniesiona na to zaśnieżone pustkowie miała tylko jedno zadanie – karać Zimowego Żołnierza. Nie wiedziała kim był wcześniej, jak stracił ramię, ale patrząc w jego stalowo-niebieskie oczy czuła ból. Jego ból, dezorientację i strach.
Czuła, że się zbliżają. Podniosła się z podłogi i wymierzyła jeszcze jeden potężny cios w worek. Wiedziała, że już po nią przyszli.
-Idę – mruknęła, gdy drzwi się otworzyły.
- Nigdy nie dajesz się zaskoczyć, Blake.
- Gdybym kiedykolwiek pozwoliła ci się zaskoczyć, byłaby to moja osobista klęska, Pierce.
- Czeka tam, gdzie zwykle.
Freya złapała ręcznik i ruszyła w stronę drzwi. „Najpierw prysznic, potem tortury" – pomyślała.
-Wiesz, że to nie ma sensu... Najpierw pozbawiacie go wspomnień, potem karzecie za nie...
- Bez sensu jest to, że go bronisz, Blake. Pamiętaj o Rosie.
Trafił w jej najczulszy punkt. Dla Rosie zrobiłaby wszystko. Miała jednak dość krzywdzenia niewinnego – w pewnym sensie – człowieka. Wiedziała też, że jeśli spróbuje przeciwstawić się Pierce'owi, znów zostanie ukarana. Chciała jednak spróbować czegoś innego. Musiała tylko znaleźć się w gabinecie Pierce'a.
Wyszła spod prysznica i włożyła zwykłe ciemnoniebieskie dżinsy i czarny top z wielkim napisem CUTE BUT PSYCHO. Pierce mógł być jej szefem, ale nie stylistą! Zebrała wilgotne jeszcze włosy w kok tak, że kilka czarnych pasemek wysunęło się i opadło na kark. Boso poczłapała do gabinetu. Pierce'a nie było, ale gabinet był otwarty. Ostrożnie weszła do środka.
- No dobra... spróbujmy. Wyciągnęła z kieszeni małą karteczkę i przeczytała na głos:
- Jego ból rani duszę mą, spraw, by źli zobaczyli to, co chcą.
W budynku rozbłysło niebieskie światło, Freya wiedziała, że zaklęcie zadziałało. Od dawna sama ich nie pisała, używała Księgi, ale ta sytuacja wymagała odrobiny kreatywności. Jeszcze raz rozejrzała się po korytarzu i ruszyła do celi numer 13.
Lekko uchyliła drzwi, by sprawdzić w jakim stanie go zostawili. Cofnęła się na jego widok. Nie dlatego, że ją odrzucał. Była wściekła na Pierce'a. Mężczyzna był posiniaczony, miał kilka zadrapań po walce, na skroniach ślady po tym diabelskim urządzeniu, którego używali, by wyczyścić mu pamięć. Jakby tego było mało, przywiązali go do krzesła.
- Żołnierzu? – spytała.
- Jest niebezpieczny, agentko Blake – ostrzegł ją strażnik, wręczając jej pistolet.
- Nie potrzebuję.
Zaczynał ją denerwować. Chłopak był jednym z nowo przyjętych i trząsł się jak galareta. I myślał, że wszystko wie!
- Wyjdź – rozkazała.
- Pan Pierce kazał...
Freya straciła cierpliwość. Wyciągnęła dłoń w stronę młodego, z jej palców wystrzeliły niebieskie iskierki. Młodzik cofnął się i wycelował w nią broń.
CZYTASZ
Sapphire Witch
FanfictionFreya Blake została zwerbowana do HYDRY wbrew swojej woli. Organizacja odebrała jej wszystko, co było dla niej najważniejsze, tylko po to, by móc wykorzystywać jej moce, przeciwko Avengersom. Przede wszystkim miała torturować jednego z żołnierzy HY...