▪7 REASON▪

507 24 8
                                    


Postać ta zwisała z jednej z niższych gałęzi najbliżej położonego od okna drzewa. Jej członki huśtały się delikatnie razem z wiatrem nie zdolne już do jakiegokolwiek ruchu. Głowa opadła na klatkę piersiową, jednak nawet z takiej odległości Liam widział jej wpatrujące się w pustkę czekoladowe oczy, teraz szeroko otwarte w całkowitym przerażeniu. Skóra niegdyś idealnie opalona zaczęła przybierać kolor niezdrowej szarości, a malinowe usta, które Dunbar tak uwielbiał całować, całkiem sine. Pod rozczochranymi brązowymi włosami dało się dojrzeć kawałek liny, która otulała niczym szal szyje ofiary.

-Dunbar?- zapytał cicho Theo dalej obserwując Liama. Bardzo nie podobała mu się reakcja blondyna na widok za oknem. Szybko wstał i stanął obok chłopaka. Obraz, który zobaczył zamroził mu krew w żyłach. Poczuł narastający strach, smutek i chęć zwymiotowania, bo widok jednego z członków jego dawnej watahy powieszonego na gałęzi, nie był zbyt przyjemny. A co za to musiał czuć stojący obok niego Liam widząc zwłoki swojej dziewczyny we własnym ogródku?

Blondyn oprzytomniał nagle i wybiegł z pokoju z prędkością błyskawicy. Prawie nic nie widział przez płynące mu z oczu w zabójczym tempie łzy, jednak wytrwale biegł dalej w kierunku drzwi, potykając się o własne nogi. Wybiegł na dwór, szlochając coraz głośniej. Pierwszy szok minął, a on dopiero uświadamiał sobie, co się właśnie wydarzyło.

Podbiegł do ciała i zerwał linę łapiąc w powietrzu dziewczynę, by ta nie upadła na ziemię. W pierwszej chwili sprawdził puls. Brak. Zdał sobie właśnie sprawę, że już jej nie odzyska. Odeszła, zostawiając go rozsypanego na małe kawałeczki, których już nikt nigdy nie złoży w całość.

-Hayden... błagam nie...- szepnął chłopak chowając głowę w zgłębieniu w jej szyi i chlipiąc- Nie zostawiaj mnie... wróć, proszę...- płakał dalej kołysząc się na boki z ciałem dziewczyny na rękach jakby chciał ją utulić do snu. Jednak ona już dawno spała. Szkoda tylko, że już więcej się nie obudzi by ujrzeć swojego chłopaka płaczącego nad nią lub swojej siostry, która teraz zapewne siedzi na komisariacie w ciszy robiąc papierkową robotę i nawet nie pomyślawszy, że jej młodsza siostrzyczka kilka przecznic dalej może leżeć bez ruchu na trawie w ramionach ukochanego.

W tym samym momencie Theo ciągle wpatrywał się bez ruchu w scenę, która miała miejsce na ogródku. Widział ją świetnie przez okno w pokoju Liama. W końcu przymknął oczy na dłuższą chwilę i odetchnął głęboko.

-Nie takie sytuacje się widziało- pomyślał sobie i usiadł z powrotem na pufę. W oczy rzuciły mu się listy, które były do następnych „powodów". Na pierwszej kopercie było napisane: Hayden Romero.

Zdziwiony chłopak wziął do ręki owy list i rozpakował go, stwierdzając, że i tak już nigdy nie trafi do prawidłowego adresata.

Droga Hayden!

Piszę do ciebie z jednego ważnego powodu. Chciałabym ci uświadomić jedną bardzo ważną rzecz. Byłaś jednym z powodów mojej śmierci. Chwileczkę...Powodów? Źle powiedziane. Osób? Jak najbardziej. Więc...byłaś jedną z osób, które przyczyniły się do mojego samobójstwa.

List zaczynał się dokładnie tak jak jego i Theo mógł się domyślić, że także innych osób, które dostały podobną wiadomość od zmarłej Lilith.

Zapewne nigdy nie przeczytasz tego listu, jednak to nie ważne, bo ktoś inny to za ciebie zrobi. Zakładam, że Theo. On jedyny nie ma na tyle szacunku by otwierać cudze listy w dodatku zmarłej osoby.

Pierwsza myśl Theo brzmiała: „Jak to kurwa możliwe?!". To na pewno nie jest normalne, że zmarła kilka tygodni temu nastolatka wiedziała, że Hayden się powiesi. Jeszcze na dodatek tego samego dnia, co dostała od Lilith list. Nie było szans żeby Romero powiedziała o swoim postanowieniu McCall, bo każdy doskonale wie, że się nienawidziły. A może założyły jakiś klub samobójczyń i kontaktowały się ze sobą nie mówiąc nikomu? Nie no, bez przesady. To był by po prostu absurd.

Chciałam w tym liście uwzględnić tylko twój udział w mojej decyzji. Tak Hayden, ty też masz (albo raczej miałaś) swoje grzechy. Za każdym razem, gdy wymieniałaś się śliną z Liamem na dziedzińcu szkolnym czy na środku korytarza i widziałaś, że choć zerknęłam w waszą stronę, uśmiechałaś się do mnie ironicznie i jeszcze bliżej przyciskałaś go do siebie. Widziałam jak wielką radość czerpałaś z tego, że Liam mnie zostawił dla tak podłej suki jak ty. Ale czy naprawdę go kochałaś? Nie mam pojęcia i chyba już nigdy się tego nie dowiem. Jednak wiem, co odczuwał Liam. Był w tobie zakochany po uszy. I chociaż nie miałam pewności, co do ciebie i podstaw do oskarżeń, miałam wrażenie, że jedynie się nim bawisz i w chwili, gdy się nim po prostu znudzisz, zostawisz jak starą zabawkę rzuconą w kąt przez dziecko, które już zbyt dorosło by bawić się takimi przedmiotami.

Theo osobiście nigdy nie ufał Hayden. W końcu miał do tego prawo. Zdradziła go i przyłączyła się do paczki Scotta w imię miłości czy innego rodzaju gówna, jak to powiadał Raeken. Jednak raczej nie posądziłby ją o kłamanie i bawienie się biednym Liamem. Chociaż Theo nie miał nigdy styczności z miłością i tak naprawdę nie wiedział, co ona oznacza, widział, że tych dwoje nastolatków obściskujących się gdzie popadnie, kochała się i była w stanie skoczyć za sobą w ogień. Nie rozumiał tylko, czemu w takim razie Hayden powiesiła się na tamtym drzewie w ogródku Dunbara, skoro miała starszą cudowną siostrę i kochającego chłopaka, a obydwoje nie widzieli świata poza nią.

Jednak najbardziej bolesne były dla mnie nasze spotkania w łazience. Oczywiście niezaplanowane przeze mnie. Groziłaś mi i nastraszałaś, gdy dowiedziałam się o tym, czemu wyrzucili się z poprzedniej szkoły. Rzeczywiście musiał być to dla ciebie dosyć wstydliwy temat, w końcu nie każda uczennica daje się rozebrać w gabinecie profesora po sześćdziesiątce. Wykorzystywałaś nawet to, że jesteś ode mnie silniejsza. Potem przez tygodnie miałam siniaki na nadgarstkach po twoim żelaznym uścisku. To chyba tyle, co miałam ci (Theo) do przekazania. Więc...

Więc siódme cięcie przez ciebie Hayden Romero i przez twoje znęcanie się nade mą psychicznie jak i fizycznie. To jest twój grzech, mam nadzieję, że zgnijesz przez niego w piekle! Przepraszam, uniosłam się troszeczkę. Powiem inaczej...nie martw się Hayden nie będziesz tam sama, dołączę do ciebie i utrudnię ci jeszcze bardziej życie po śmierci.

I w tej chwili jedna bardzo ważna rzecz przypomniała się Theo. Bowiem to, że Lilith była Echidną i tak jak wspomniała w jego liście, mogła panować nad chimerami. A przecież Hayden też nią była...

▪▪▪
Gratuluję YuyaKuroshi , dobre były twoje podejrzenia 😂 Ja prawdę mówiąc też nie lubię Hayden, więc jakoś nie miałam większych trudności z uśmierceniem jej.

Ten rozdział jest jednym z krótszych, a to dlatego, że (uwierzcie mi) trudno się pisze list do kogoś kto nie żyje i jego reakcje, których tak naprawdę nie ma.

~Maddie

What is your sin, honey? || TEEN WOLF✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz