Rozdział 3

79 4 1
                                    

Po pamiętnej imprezie mój humor i nastawienie do świata zewnętrznego pozostawiały wiele do życzenia. Przez trzy dni nie wydostawałam się ze swojego pokoju. Od rana do wieczora leżałam w łóżku, wgapiając się w sufit. Rodzice wypytywali co mi dolega, ale zbywałam ich zwyczajnym bólem głowy. Nie chciałam im mówić o tym co wydarzyło się w sobotni wieczór na parkingu przed naszym blokiem. Nie tylko moja kochana rodzina chciała poznać szczegóły mojego nienaturalnie dziwnego zachowania. Mój iPhone nieustannie wibrował na nocnej szafce, co powoli doprowadzało mnie do białej gorączki. Dopiero czwartego dnia mojego marnego egzystowania postanowiłam uwolnić swój telefon komórkowy od nadmiaru przychodzących wiadomości i nieodebranych połączeń. Na ekranie wyświetliła się niesamowita różnorodność. Luke postanowił skontaktować się ze mną aż trzykrotnie, co było naprawdę słabym wynikiem w porównaniu z tym ile razy dzwoniła do mnie Lexa. Na wyświetlaczu wyraźnie była pokazana liczba piętnaście, a do tego dochodziły jeszcze smsy, których było dwukrotnie więcej. Wzbudziło to we mnie spory szok jednak imię Clifford'a podziałało na mnie jeszcze bardziej. Nie potrafiłam powstrzymać drżenia dłoni, które mogło spowodować, że telefon prędko zapoznałby się z drewnianą podłogą, gdybym nie rzuciła go na materac łóżka. Przejmować się tym wszystkim nie zamierzałam. Zdecydowanie wolałam udawać, że nic się nie stało, a u mnie wszystko gra. Właśnie dlatego zadecydowałam, że dzisiaj muszę udać się do szkoły i pokazać wszystkim wokół, że panienka Oatley nie przejmuje się takimi błahostkami. Minęły już dwie lekcje, ale jeśli się pospieszę to na pewno zdążyłabym na trzecie zajęcia rozpisane w planie. Sięgnęłam więc szybko po swój plecak, wpakowałam do niego kilka zeszytów, podręczniki, a także piórnik i telefon. W następnej kolejności podeszłam do szafy skąd wyciągnęłam ubrania, które jako pierwsze wpadły mi w ręce. Była to moja ukochana niebieska bluza i ciemne jeansy. Naciągnęłam wszystkie części garderoby na swoje ciało włącznie z trampkami i chwytając w drodze plecak ruszyłam do łazienki, żeby związać włosy w koński ogon i wytuszować rzęsy. Wszystko zajęło mi nie więcej niż piętnaście minut. Ruszyłam korytarzem do wyjścia, ale między czasie stanęłam w progu salonu od razu zwracając się do mamy.

- Podwieziesz mnie? - przy okazji tych słów zrobiłam oczy niczym psiak proszący o pogłaskanie przez właściciela.

- To ty nie zostajesz w domu? - zapytała lekko zdziwiona, a ja nie potrafiłam powstrzymać się od teatralnego przewrócenia błękitnymi tęczówkami.

- Jak widać nie. Nie chcę mieć zaległości. To jak będzie? - dopytałam poraz kolejny i zaczęłam cofać się w tył, żeby z powrotem wydostać się na korytarz.

- Biorę kluczyki i jedziemy. - odpowiedziała, podnosząc się z kanapy, a potem zaczęła kierować się zaraz za mną do drzwi wyjściowych. Po drodze założyła na swoje ramiona skórzaną kurtkę, a na stopy wygodne buty. Kilka dobrych minut zajęło jej wygrzebanie z torebki kluczyków, ale w końcu jej się udało i mogłyśmy podążyć prosto do auta. Nasz samochód nie wyróżniał się niczym specjalnym. Najzwyczajniejszy w świecie biały Range Rover LWB, który był bardzo dobrym samochodem rodzinnym. Zajęłam skórzany fotel obok mamy, która oczywiście siedziała na miejscu kierowcy. Spojrzałam na nią ponaglającym spojrzeniem. Do rozpoczęcia trzeciej lekcji zostało mi jakieś dwadzieścia minut więc lepiej dla niej, żeby jednak odrobinę się pospieszyła. Odchrząknęłam znacząco, a kobieta jakby tym zaalarmowana wyjechała z parkingu i ruszyła ulicą w stronę mojej szkoły, która znajdowała się kawałek od naszego miejsca zamieszkania. W duchu modliłam się, żebyśmy nie natrafiły na żadne korki, które solidnie opóźniłyby mój przyjazd do placówki, ale na całe szczęście nic podobnego nie miało miejsca więc dziesięć minut później byłyśmy na miejscu. Pożegnałam się z rodzicielką i ruszyłam ścieżką wyznaczoną przez nierówny bruk, prowadzącą do głównego wejścia. Z racji tego, że na zewnątrz utrzymywała się w miarę dobra aura pogodowa, drzwi były otwarte, a ja bez przeszkód znalazłam się w środku obszernego budynku. Na korytarzu przechadzały się całe tabuny moich rówieśników. Wciągnęłam powietrze do płuc, a po dłuższej chwili wypuściłam je i ruszyłam w stronę, gdzie znajdowała się moja szafka. Żywiłam nadzieję, że nie spotkam tam Lexy, która sąsiadowała ze mną i istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że właśnie tam się teraz znajdowała. Całkiem możliwe, że towarzyszył jej Hood, co jeszcze mniej mi się podobało. Szłam powoli, a czas bardzo szybko umykał i trzecie z kolei zajęcia zbliżały się nieubłaganie. Podchodząc do rzędu niebieskich szafek nie zauważyłam czupryny blond włosów więc w duchu mi ulżyło. W tym momencie nie chciałam konfrontacji z moją najlepszą przyjaciółką. Przekręciłam odpowiednie cyferki w kłódce i po krótkiej chwili wszystkie zabezpieczenia odstąpiły, a ja mogłam zostawić tam książki, które teraz nie były mi potrzebne. Zatrzaskując drzwiczki usłyszałam jak ktoś krzyczy mi do ucha, a ja od razu rozpoznałam do kogo należał głos. Lexa.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 13, 2014 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

RollercoasterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz