W szpitalu...

738 23 3
                                    

Jezus, Maria! Marcin! Co się stało?-Sylwia słuchała w skupieniu głosu w słuchawce- Gdzie go zabrali?-Napłynęły jej łzy do oczu.

-Do szpitala na Łódzkiej. Mają go operować.- "Operować" huczało w głowie Sylwii. W tym momencie poczuła, że traci grunt pod nogami. Paweł w szpitalu. Pobity. Z urazem głowy. Ratował Marcina, a sam trafił na ostry dyżur. Sylwia oddała telefon przerażonej Idze i wybiegła szybko z mieszkania. Zapomniała o płaszczu, ale nie zamierzała już po niego wracać. Wybrała numer do Kuby. Brak sygnału. Jej ręce drżały, kiedy próbowała odpalić swoje auto. Zaklnęła głośno. Obsługa auta w skrajnych emocjach nie należała do najłatwiejszych. Skupiła się na drodze. Ze wszystkich sił starała się nie myśleć źle.-Wszystko będzie dobrze- powtarzała w kółko jak mantrę.

****

Wszystko działo się tak szybko. Po kolejnej kłótni z Joanną wyszedł z Kontrowersji szybkim krokiem, zły, że zepsuł wieczór kawalerski Tomkowi. Nagle usłyszał swoje imię. Marcin krzyknął i Radecki zobaczył jak przyjaciel upada na bruk, powalony przez wysokiego, łysego mężczyznę. Niewiele myśląc rzucił się na pomoc i kopnął napastnika z całej siły w brzuch. Mężczyzna zawył i zgiął się w pół z bólu.

-Marcin! Nic Ci nie jest?- to były ostatnie słowa, które Paweł wypowiedział tego wieczoru. Jego przeciwnik wstał nagle i złapał Pawła mocno za kołnież płaszcza, ciskając nim jak szmacianą lalką o chodnik. Paweł zobaczył jeszcze słabe światło latarni, zanim stracił przytomność.

****

Sylwia siedziała na korytarzu. Wbiła wzrok w posadzkę. Jej ciało drżało. Nie wiedziała już, czy z zimna, czy z emocji.

-Proszę się napić ciepłej kawy-miła pielęgniarka pochyliła się nad nią i patrząc troskliwie, podała jej napój-Trzeba być dobrej myśli-powiedziała.-Pani mąż ma silny organizm-Sylwia nie umiała się skoncentrować. Kręciło jej się w głowie, a kolejna godzina na chłodnym korytarzu dawała jej się we znaki. Czy pielęgniarka zasugerowała, że Paweł jest jej mężem? Czy się przesłyszała?

Usłyszała nagle swoje imię, dobiegające z końca korytarza. Joanna Zarzycka maszerowała w jej kierunku, trzymając w rękach dużą, skórzaną torbę. Na jej twarzy rysował się ból. Sylwia zastanawiała się, dlaczego Joanna przyszła tak późno. Zarzycka stanęła przed nią i zastygła. Cisza robiła się coraz bardziej niezręczna.

-Przywiozłam rzeczy Pawła.-Powiedziała w końcu i głos jej się załamał. Położyła torbę na krześle obok Sylwii i zakryła twarz w dłoniach.-To wszystko moja wina...-powiedziała cicho-Gdybym się z nim nie pokłóciła. Gdybyśmy nie zerwali, dalej siedziałby z chłopakami, sacząc drinki. Sylwia otworzyła szeroko oczy zaskoczona wyznaniem Zarzyckiej.

-Asiu to nieprawda. Ten człowiek, który go pobił to psychopata. Czyhał na Marcina. Zaatakowałby ich prędzej, czy później.- Joanna przytaknęła głową, ale wyglądała, jakby jej nie uwierzyła.
-Zerwaliście ze sobą? Dlaczego?-To pytanie musiało paść.
J

oanna wzruszyła bezsilnie ramionami.


-Oficjalnie, dlatego, że mamy w życiu inne priorytety...nieoficjalnie, przez Ciebie-dodała.

-Przeze mnie? Asia, my, znaczy ja...-Sylwia zaczęła się tłumaczyć i natychmiast przypomniała sobie pocałunek Pawła w kancelarii.

-Oh, ja nic do Ciebie nie mam Sylwia, tylko przestań udawać! Ciągnie Was do siebie i zawsze ciągnęło. Już nie zamierzam dłużej na to patrzeć.-Sylwia widziała, jak Joasia cierpi. Kobieta odgarnęła kosmyk włosów, który zwisał jej z boku twarzy, wyprostowała się i przyjęła znaną już Sylwii pozę zdystansowanej i chłodnej Joanny.- Jestem w ciągłym kontakcie z Marcinem.- Zmieniła temat. Rodzina Pawła już tu jedzie. Spuściła wzrok.- Nic tu po mnie...

Sylwia chciała jej coś jeszcze powiedzieć, ale Asia obróciła się na pięcie i rzuciła w kierunku drzwi. Sylwia po raz kolejny się rozpłakała.

****

Paweł miał bardzo realistyczny sen. Leżał w nim na kocu. Słońce świeciło mu w twarz. Co jakiś czas osłaniał go cień rzucany przez blondynkę, siedzącą obok niego. Uśmiechała się, skrobiąc ołówkiem po papierze.

-Dobrze, że mam ołówek z gumką, bo rozwiązywanie "Jolek" nie należy do naszych mocnych stron- zaśmiała się.-A Ty byś mi pomógł Pawełku, a nie tylko leżał. Pogłaskała go po ręce. Czuł jej dotyk. Czy to aby na pewno mu się śni? Po ciele przeszedł go przyjemny dreszcz-każdorazowy efekt kontaktu z jej ciałem. Bardzo chciał się odezwać, ale nie potrafił. Nie mógł nawet przełknąć śliny.-Wiesz...powiedziała cicho-mógłbyś się już obudzić. Poczuł dotyk jej palców na swoim czole i włosach.-Brakuje nam tu Ciebie- Łamiącym się głosem powiedziała- Mnie Ciebie brakuje. Bardzo. Dotyk Sylwii budził jego ciało. Głaskała go po twarzy. Czuł jak drażni jego parodniowy zarost. Poczuł też woń kwiatów. Najwyraźniej dziewczyna położyła swoją głowę blisko jego.-Wróć już do mnie.-powiedziała z prostotą. Paweł czuł jej obecność i bliskość. Skupił się, próbując poczuć swoje części ciała. Z całych sił zmusił swoje powieki do jakiegokolwiek ruchu. Zaczął z nimi walczyć i powoli mrugać.-Paweł, Pawełku?...-Sylwia w euforii zaczęła przytulać się do jego twarzy-Obudziłeś się!-powiedziała cicho. Zobaczył jej piękną twarz, zmęczoną, ale radosną. Szkiły jej się oczy. Złożyła na jego twarzy kilka szybkich pocałunków. Poczuł przyjemny dotyk jej ust na czole, policzku, brodzie i ustach...Sylwia splotła ich ręce w uścisku. Uśmiechnął się słabo i zamknął oczy. Chętnie coś by jej powiedział, ale czuł, że wszystkie swoje siły stracił na wybudzenie się. Usłyszał, jak Sylwia woła pielęgniarki.

****

-Sylwia, musisz odpocząć-Iga zmartwionym wzrokiem skanowała twarz przyjaciółki.

-Chcę tu zostać Iga. Nie zostawię go samego.- Sylwii zaburczało w brzuchu. Przez ponad dobę ignorowała swój głód. Iga poddała się, widząc jej upór- Masz, przebierz się. Nie możesz przecież cały czas siedzieć w kiecce, którą miałaś na panieńskim Marty. Sylwia podziękowała i poszła do łazienki. Iga spakowała dla niej wygodny, ciepły sweter, bawełniany T-shirt i jeansy. Pomyślała nawet o butach. Sylwia mogła nareszcie pozbyć się szpilek. Wychodząc z kabiny, przejrzała się w lustrze. Przemyła twarz. Zmyła tym ostatnie resztki makijażu. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Paweł się obudził, badają go. Kamień spadł jej z serca. Teraz będzie już tylko lepiej. Zdecydowała, że poszuka Kubę.

****

-Jego stan jest stabilny, ale nie wiadomo, ile będzie pamiętał sprzed wypadku. Takie urazy są wysoce niebezpieczne.

-Jak to!? Paweł może nas wszystkich nie pamiętać?-Sylwii załamał się głos. Świeże łzy napłynęły jej do oczu. Stali z Kubą na korytarzu.

-Nie mogę tego wykluczyć, ale trzeba być dobrej myśli. Najważniejsze, że się wybudził. I to tak szybko.- Sylwia nie umiała poradzić sobie z tą wiadomością. Cała radość uleciała z niej jak z dziurawej dętki. Kuba popatrzył na jej świeże łzy i przytulił mocno do swojej piersi. Ten gest całkowicie ją rozbroił. Po raz kolejny dała upust swoim emocjom. Nie wiedziała już, jak długo płacze w ramionach Kuby.-Ciii...Spokojnie. Kuba pocałował Sylwię w czoło, złapał jej twarz i przyciągnął bliżej swojej. Popatrzyli na siebie. Wiedziała, że on chce czegoś więcej. Nie mogła się na to zgodzić.

-Niee...-odsunęła się od Kuby i wróciła do pokoju.

****

Paweł otworzył powoli oczy. W pokoju było prawie ciemno, oprócz strumienia światła dochodzącego z korytarza. Nie słyszał, o czym mówi Sylwia z Kubą. Widział tylko ich sylwetki. Powoli narastał w nim gniew. Bardzo chciałby móc teraz wstać i dać w zęby Jurkowskiemu. Bolał go widok Sylwii, przytulonej do innego mężczyzny. Przez chwilę pomyślał, że Sylwia czuje to samo co on. Przecież go pocałowała.. Pomyślał, że w końcu mogłoby się im udać. Teraz wiedział, że się łudził. Wściekły zamknął szybko oczy, kiedy Sylwia ponownie pojawiła się w pokoju. W milczeniu zaczął pielęgnować swoją złość i zazdrość. A żal przyległ do niego ciaśniej niż opatrunek, który miał na głowie.

Rozprawa o MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz