-Igor, co Ty znowu wymyśliłeś? Nie mam już siły na Twoje intrygi!
Brunet uśmiechnął się w charakterystyczny dla niego, szelmowski sposób.
-Mam dla Ciebie tylko jedną rzecz.- Podał Sylwii MP3 ze słuchawkami.
-O co Ci znowu chodzi?-
-Po prostu tego posłuchaj.
Zawahała się, ale w końcu włożyła słuchawki do uszu. Wiedziała, że jej były mąż nie odpuści. Na nagraniu słychać było głos młodej kobiety, która mówiła o Mariuszu jako o ojcu swojego dziecka. Sylwii szumiały w uszach słowa kobiety: "Przyjmuję do wiadomości, że Mariusz Rybicki jest ojcem mojego dziecka". -Dziecko...Mariusz ma dziecko. Z inną kobietą... Ugięły się pod nią kolana. Popatrzyła na Igora, który był wyraźnie zadowolony z siebie. Oddała mu MP3 i wyszła bez słowa z restauracji. Odblokowała swój telefon. Na ekranie wyświetlił się SMS od Mariusza: "Już za Tobą tęsknię. Do zobaczenia w domu. Kocham Cię". Łzy napłynęły jej do oczu. W tym momencie, po raz kolejny już w życiu poczuła się jak mała dziewczynka- bezbronna i bezsilna, którą ktoś skrzywdził. Oprócz żalu narastało w niej jeszcze jedno uczucie-złość. Była zła na Mariusza i zła na siebie. Wchodząc w związek z Rybickim podejrzewała, że nie był on człowiekiem świętym. Wiedziała, że był typem faceta, który nie chce stałego związku, a sposób w jaki z nią rozmawiał na początku pokazywał, że flirt z kobietami to jego chleb powszedni. "Pewnie odhacza stewardesę za stewardesą"-pomyślała wtedy, ale Mariusz tak bardzo zaangażował się i walczył o nią, że po czasie zapomniała o jego pierwszym, złym wrażeniu. Było jej z nim dobrze. Nie musiała o nic zabiegać i czuła się po prostu kochana. Teraz czuła jakby po tym uczuciu ktoś przejechał walcem drogowym.
****
-Co się stało? Jaki atak bombowy?- Radecki wsłuchał się w głos swojego sąsiada, który mówił szybko i nieskładnie- A co Sylwia tam robiła?-przeszedł go zimny dreszcz.-Dobrze, już jej szukam.-"Sylwia. Sąd. Bomba". Zakręciło mu się w głowie.-Radecki skup się! Asia, trzeba zadzwonić do Asi. Wykonał telefon i poprosił o numer do Igora. Jeżeli ktoś coś wie, to najprędzej on. Jego dziewczyna nie miała czasu rozmawiać zajęta sprawami "Kontrowersji", więc krótko zażądał od niej numeru do męża Sylwii i powiedział, że sprawa jest ogromnie pilna. Zdziwiona Zarzycka zgodziła się przesłać numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci...No już, odbierz... Radecki chodził po pokoju od ściany do ściany.
-Słucham?-dobiegło z telefonu.
-Igor, z tej strony Paweł Radecki-Czy Sylwia spotkała się z Tobą dzisiaj? Czy może wróciła i jest tam z Tobą?-powiedział.
-Nie, nie ma jej tu. Owszem była. Dowiedziała się, że jej latawiec spodziewa się dziecka z inną i wyszła.- Igor był najwyraźniej zadowolony.
-Mariusz będzie miał dziecko?-Paweł był w szoku.
-Widzę, że Pan mecenas równie w szoku, co Sylwia.
-Widziałeś w którą stronę Sylwia wyszła z Egalite?-Radecki postanowił skupić się najpierw na znalezieniu Sylwii.
-Wydaję mi się, że w stronę sądu. Radecki przerwał rozmowę i położył telefon na biurku. Najchętniej pojechałby do sądu, ale wiedział, że przy ataku bombowym nie pozwolą mu szukać Sylwii po sądzie. Nie zostanie wpuszczony nawet przez barierki. Postanowił zadzwonić jeszcze do Krzyśka. Może Sylwia schroniła się na Żelaznej i tam wypłakuje się teraz bratu. "Zostań tu przy mnie. Nie daj mi odejść..."-Małecki miał muzykę na czekanie-wysokiej klasy, kiczowaty utwór z gatunku disco polo. Radecki stłumił w sobie chęć użycia wulgaryzmu i cierpliwie czekał, aż Krzysztof odbierze telefon.
-Mecenasie Goła Kostka! A co to skarpetek Pan poszukuje? Chętnie pożyczę tylko nie wiem, czy do tych Pana garniturów to te moje z przeceny się nadadzą.-Małecki jak zwykle w świetnym humorze.
-Czy Sylwia jest u Pana?-Radecki od razu przeszedł do rzeczy.
-Nie. A co Pan moją siostrę piękną już tak zdenerwował, że uciekła z Waszej kancelarii??? Ooo Goła Kostko...
-Nieważne...-Paweł się rozłączył. Po chwili pomyślał, że głupio zrobił, bo teraz jedynym tropem była matka Sylwii, a numer ma pewnie Krzysztof. Już miał dzwonić, kiedy usłyszał w korytarzu Panią Martę.
-"Sylwia co ty ten cukier tak rypiesz. Meliski Ci zaparze".
****
Sylwia nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Mariusz z inną kobietą. Dziecko. Atak bombowy. Ten chory chłopak, którego znalazła w łazience w sądzie. W najgorszych koszmarach nie wyśniłaby takiej historii. Po kolejnym długim spacerze, tym razem z sądu do kancelarii ręce jej skostniały. W korytarzu, na stoliku leżały czekoladki- prezent od któregoś z klientów kancelarii. Machinalnie zaczęła zjadać jedną za drugą, skupiając się na myśleniu tylko o żuciu i połykaniu. Skończyłaby drugie piętro czekoladek, ale Marta zabroniła jej wynosząc pudełko do kuchni. Usłyszała westchnięcie i swoje imię. Paweł szybkim krokiem szedł w jej kierunku. Pewnym ruchem położył jej dłonie na policzkach i przyciągnął do siebie. Pocałował ją? Czy to jej się śni? Nie. To się dzieje naprawdę. Chciała się przed tym jakoś obronić, ale nie potrafiła. Ciepłe wargi Pawła rozgrzewały jej zamarznięte usta i serce. Była kompletnie zdezorientowana. Paweł złapał ją za plecy i przysunął jeszcze bliżej. Ten gest otrzeźwił jej umysł. Odsunęła się od Radeckiego, który patrzył na nią intensywnie i gładził palcami jej policzek.
-Co Ty robisz???-odparła.
W odpowiedzi Paweł przesunął palcami po jej włosach i starał się wetknąć ich końcówki, które sam przed chwilą rozburzył za ucho Sylwii.
Ktoś otworzył drzwi i Radecki odsunął się od Małeckiej. Mariusz...
-Co się dzieje?-zapytał, jakby wiedział, że przed chwilą wydarzyło się coś pomiędzy nimi.
Mętlik w głowie Sylwii pozwolił jej wycedzić krótkie-Nic...
****
Paweł wrócił do swojego gabinetu. Czy dla Sylwii to naprawdę nic nie znaczyło? Nie chciał tak myśleć. Skupił się na tym, co się tak właściwie przed chwilą stało. Pocałował Sylwię. Dlaczego? Bardzo tego chciał..., ale nie podejrzewał siebie o takie emocje i taki spontan. Nie podejrzewał też tego, że teraz kiedy to się stało był absolutnie pewny. Pewny swojego uczucia do niej. I pewny, że nie powinien być z Joanną. Był też pewny, że Sylwia musiała coś też czuć. Kiedy ją całował, poddała się temu. Zadrażała w jego ramionach. To nie jest "nic" pomyślał i wyszedł z pokoju. Pani Marta układała stos papierów na biurku. Sylwii nigdzie nie było.
-Pani Marto, gdzie jest Sylwia?-zapytał sekretarkę.
-Aaa...Sylwia. Wyszła. Z tym tam swoim Mariuszem. Już nie wróci dzisiaj. Radecki popatrzył przez okno. Sylwia i Mariusz stali jeszcze przed kancelarią. Z gestów wynikało, że się kłócą. Radecki chciał wyjść przed kancelarię, ale nie zdążył. Mariusz nagle przytulił mocno Sylwię i powiedział jej coś na ucho. Małecka wsiadła do auta Rybickiego i odjechali. Paweł gapił się jeszcze długo w okno, do momentu aż Marta nie wyrwała go z jego przemyśleń.
-Dzieje się tam coś?-Zapytała również wyglądając przez okno. Uśmiechnął się do niej smutno i odpowiedział- "Nic" i wrócił do gabinetu.
CZYTASZ
Rozprawa o Miłości
RomanceLuźne historie losów Sylwii Małeckiej i Pawła Radeckiego z serialu "O mnie się nie martw". Coś specjalnie dla fanów tej pary. Piszę moją interpretację znanych już nam scen z serialu oraz nowe opowiadania. Co wyobraźnia podpowie ;)