Cześć wszystkim! Taki nocny spontan powstał. Chciałam jakoś skończyć tą opowieść. W głowie pojawiły się mi już nowe pomysły ;) A to taka ostatnia słodka część "Rozprawy o miłość". Życzę Wam dużo miłości w nadchodzącym wielkimi krokami Nowym Roku!!! Pozdrawiam wszystkich fanów Sylwii i Pawła :*
Przechodząc obok ulicy Żelaznej można było zobaczyć teraz niecodzienny widok. Dochodziła godzina pierwsza w nocy, a w mieszkaniu na trzecim piętrze dalej świeciło się światło. Tak samo jak na balkonie, na którym Sylwia Małecka siedziała, opierając się o ścianę budynku. Na balustradzie balkonu świeciły się kolorowe kule. Sylwia siedziała na stosie poduszek, okryta lekkim kocem. Wystawiła swoje długie nogi za barierki. Patrzyła w ciemność, która ją otaczała. Już nawet nie chciało jej się płakać. Wyczerpała limit na ten dzień. I na parę następnych miesięcy. Oczywiście powodem był Paweł Radecki. Zacisnęła pięści. Przez głowę przemknął jej ich ostatni pocałunek. Zacisnęła powieki. Czy do jasnej cholery mogłaby przestać się biczować tymi obrazami? Pragnęła tego bardzo. Tak jak Pawła...czego nie umiała już dalej ukrywać, bo jej ciało i umysł i tak robiło sobie z niej żarty. Gdyby tylko Paweł chciał stworzyć z nią poważny związek. Gdyby nie była dla niego kolejną laską do zaliczenia, pewnie bez wahania rzuciłaby się w jego ramiona. Ale on wolał inne życie. Bez zobowiązań, więc również i bez niej. Jaka ona była głupia, kiedy myślała, że mogliby być razem.-Chyba uderzyłam się w głowę, tak samo jak Paweł.-Wypiła zawartość kieliszka i potrząsnęła głową. Silny trunek rozlał się po jej gardle i palił podniebienie. Nagle usłyszała słaby dźwięk dzwonka swojego telefonu. Rzuciła go gdzieś wchodząc do mieszkania. Ktoś nie dawał za wygraną. Kto może dzwonić o tej porze? Zaczęła szukać aparatu, gdy w końcu znalazła go na lodówce (musiała go tam zostawić wyciągając alkohol), telefon przestał dzwonić. Zobaczyła pięć nieodebranych połączeń od Pawła i piętnaście od Patryka. Jakim cudem ona tego nie słyszała? Zdecydowała, że oddzwoni tylko do jednego z Radeckich.
-Patryk-Dzwoniłeś.-powiedziała lekko chwiejącym się głosem do słuchawki.
-Sylwia!-młodszy Radecki nie brzmiał beztrosko, jak zwykle.- Paweł, zniknął. Myślałem, że pojechał do Ciebie. Po rozmowie z Tobą był w bardzo kiepskim stanie. Zamówił taksówkę. Nie chciał mojej pomocy. Powiedział, że wróci do domu, ale nie ma go tu. Ma wyłączony telefon. Ja... trochę się o niego martwię. Wiesz on po tym wypadku nie był w dobrym stanie. Przeżył bardzo Twój związek z Kubą iii...-
-Zaraz, czekaj- Sylwia momentalnie otrzeźwiała- Jaki mój związek z Kubą? Kto mu nagadał takich bzdur?Boże...zresztą nieważne. Patryk, gdzie on może być? Muszę go znaleźć.
-Noo zdaje się, że widział was razem, jak się przytulacie w szpitalu. Potem nasz ojciec, znaczy Tatuś też widział, jak Cię Kuba pociesza. Nagadał Pawłowi, że będzie miał z Tobą identycznie jak Tato z naszą Mamą, że go rzucisz, prędzej, czy później. To tak w skrócie. Sylwia objechałem wszystkie kluby w Warszawie, do których chodzi. Bez skutku. Marcin też nie wie, gdzie mógłby być. Jedynie, co mi przychodzi na myśl to nasz domek letniskowy za Warszawą, sporo drogi stąd. Szukałem w mieszkaniu kluczy i nie umiałem znaleźć, więc może...Pojechałbym sam, ale wydaje mi się, że to być może ostatnia szansa, żebyście się pogodzili. Jak znam swojego brata, jeździł tam pomyśleć tylko w najważniejszych sprawach życiowych.
-Gdzie mam jechać?- powiedziała.- Nagle wszystko stało się dla niej oczywiste. Ubrała się szybko, wrzuciła do torby kilka potrzebnych rzeczy i zamówiła taksówkę. Wzbudziła tym nie lada zdziwienie. Tym bardziej kiedy podała adres. Płacę z góry. Pokazała taksówkarzowi plik banknotów- Tylko proszę, żeby mnie tam Pan zawiózł, jak najszybciej.
-Jasne, kochanieńka. A co to? Pali się?-
-Pali się. Tylko mam nadzieję, że nie wybuchnie, bo już nie będę miała czego zbierać.-Taksówkarz uniósł brwi i nie zapytał o szczegóły tylko dodał gazu i popędził przez ciemne ulice Warszawy.
***
Trzydzieści kilometrów dalej w Kampinosie Paweł Radecki lizał rany po kolejnym odrzuceniu. Domek letniskowy był niegdyś prezentem z okazji rocznicy ślubu. Ojciec podarował go Mamie, kiedy jeszcze się kochali. Zanim go rzuciła dla innego faceta. Paweł poniekąd rozumiał swoją Mamę. Miał do niej ogromny żal, ale wiedział, że nikt nie wytrzymałby w takiej uczuciowej lodówce. Jego Ojciec nie potrafił okazywać uczuć, zarówno Mamie, jak i swoim synom. Paweł wiedział, że dzięki temu poradził sobie w życiu z wieloma przeszkodami. Wiedział też, że Mama nie umiała tego znieść i znalazła w końcu kogoś, kto potrafi mówić jej, że jest ważna i że ją kocha. -Skończysz tak jak twój Ojciec...-powiedział sam do siebie.-Będziesz starym kawalerem, wściekłym na Sylwię. Bo nie potrafisz wyznać jej uczuć.-Nagle ściany domku zaczęły go przytłaczać. Otworzył duże, przesuwane okno balkonowe i wyszedł do ogródka. Przyjemne, ciepłe powietrze owionęło jego ciało. Lato tego roku było wyjatkowo ciepłe. Nawet w nocy. Wskoczył do basenu i przepłynął szybko kilka długości. Kampinos był piękny. Domek w stylu skandynawskim wyglądał teraz jak z okładki pisma architektonicznego. Otaczały go drzewa i niewielki ogródek. Paweł mógłby cieszyć się tym widokiem, gdyby nie smutek, który wiercił mu dziurę w brzuchu. Gdyby mógł cieszyć się tym widokiem z Sylwią...ale nie koniec tego. Da jej w końcu spokój. Jeżeli jest szczęśliwa z Kubą, on musi to jakoś znieść. Zamyślił się znowu i nawet nie zauważył słabych świateł taksówki, która zaparkowała za domem. Opierał głowę na rękach, kiedy usłyszał cichy plusk do wody. Ktoś pogłaskał go po policzku. Obrócił się i oniemiał z wrażenia... W wodzie stała Sylwia. Wskoczyła do basenu najwyraźniej w ubraniu. Sądząc po ramiączkach jej sukienki lub koszulki, które wystawały z wody na jej delikantnych ramionach. Sylwia patrzyła na niego z nieodgadnioną dla niego miną. Na początku pomyślał, że ma omamy, ale podpłynęła bliżej i założyła mu ręce na szyi. Złapał ją lekko w talii. Nadal był w głębokim szoku, ale powoli rozumiał, że to mu się jednak nie śni.
-Co Ty tu robisz?-zapytał lekko zdyszanym głosem. Nie dowierzał własnemu szczęściu. Sylwia naprawdę tu była, w jego ramionach...
-Kocham Cię.-odpowiedziała z prostotą i nie musiała już nic tłumaczyć.
Pawła trafił grom z jasnego nieba. Popatrzył Sylwii głęboko w oczy. Jedną ręką głaskał jej twarz, ucząc się jej na pamięć. Obrysował jej opluszkami palców brwi, kości policzkowe i usta. Ona gładziła tył jego głowy. Dokładnie tam, gdzie bolało go najbardziej po wypadku i gdzie żadnej innej kobiecie nie pozwoliłby się dotknąć. W towarzystwie księżyca i gwiazd i z ogromną pewnością powiedział
-Kocham Cię- A potem złapał Sylwię delikatnie za podbródek i złożył na jej ustach gorący, namiętny i bardzo długi pocałunek, żeby potwierdzić swoją miłość.
CZYTASZ
Rozprawa o Miłości
Roman d'amourLuźne historie losów Sylwii Małeckiej i Pawła Radeckiego z serialu "O mnie się nie martw". Coś specjalnie dla fanów tej pary. Piszę moją interpretację znanych już nam scen z serialu oraz nowe opowiadania. Co wyobraźnia podpowie ;)