Rozdział 2

250 33 2
                                    


Reszta dnia minęła Stilesowi całkiem spokojnie. Żadnych przykrych niespodzianek w postaci testów, dlatego, gdy wychodził z budynku szkoły, był całkiem zadowolony. Wracał jednak z samą Lydią, ponieważ Scott odłączył się od nich, mówiąc, że musi iść do biblioteki. Z początku chcieli poczekać na swojego przyjaciela, ale chłopak powiedział im, że nie muszą marnować czasu, bo trochę zajmie mu, zanim zrobi to, co miał do wykonania. Ani Stiles, ani Lydia nie próbowali nawet przekonywać Scotta do zmiany zdania w sprawie biblioteki, bo wiedzieli, że przyjaciel będzie w tej sprawie nieugięty.

— Odwiozę cię do domu i muszę iść do ciotki do szpitala. Coś tam kazała przynieść z domu — powiedział Stiles, odpalając swojego Jeepa. Mimo długiego okresu, jaki przeszedł ten samochód, był dość dobry i odporny na każdą pogodę.

— Dzięki — rzuciła Lydia, kiedy zapinała pasy na miejscu pasażera. Kompletnie nie chciało jej się wracać do domu na piechotę, ale na szczęście miała dobrych przyjaciół, którzy zawsze podrzucali ją na miejsce, dzięki czemu nie raz potrafiła zaoszczędzić sporo czasu. — Normalnie ratujesz mi dupę. Wygląda, jakby miało zaraz lunąć deszczem.

— Wiem o tym. — Zaśmiał się pod nosem i ruszył z piskiem opon. Dom rudowłosej dziewczyny był oddalony o kilkanaście kilometrów od ich szkoły, a jeżeli ma zdążyć, musiał się pośpieszyć. Nienawidził denerwować cioci Adel.

Ruszył z parkingu jak najszybciej. Normalnie nie musiał się tak śpieszyć, ale dzisiaj naprawdę była wyjątkowa sytuacja. W czasie jazdy rozmawiał ze swoją przyjaciółką na temat szkoły, bo mimo że Stiles nie lubił do niej chodzić, to jednak była ważnym elementem jego obecnego życia. Na szczęście jednak dla niego na drodze nie było dzisiaj korków i podrzucenie Lydii do domu nie zajęło mu aż dużo czasu, jak wcześniej podejrzewał, więc mógł już pędzić do domu, aby zabrać rzeczy dla swojej ciotki.

Kiedy znalazł się pod domem, szybko wysiadł z samochodu. Biegł do mieszkania po jedzenie dla ciotki. Wiedział, że nie było dyskusji z tą kobietą i wolał jej nie podpadać.

Kiedy tylko otworzył drzwi do domu, zaraz wleciał do kuchni, gdzie była przygotowania siatka, którą miał zabrać ze sobą. Chwycił ją i wyleciał z domu, zamykając wcześniej drzwi. Nie miał ani minuty do stracenia, tym bardziej że pewnie znowu będzie krążył po szpitalnym parkingu, szukając miejsca na swój samochód, a musiał przecież jeszcze dolecieć na piętro, na którym miała być jego ciocia. Zdecydowanie nie był zadowolony z tego, że musiał dzisiaj bawić się w kuriera.

Wolał posiedzieć w swoim pokoju, szukając jakiś nowych wiadomości na temat śmierci i ojca i swojej matki. Może to było już przedawnione, ale Stiles wiedział, że nie podda się, dopóki się nie zemści.

Od początku podejrzewał, że śmierć jego rodziców to nie wypadek. Jednak nie mówił tego zbyt wielu osobom, bo prócz Adel o jego domysłach wiedzieli jeszcze tylko Scott i Lydia. Nikt jednak nie wierzył mu, a przyjaciele jedynie z grzeczności przytakiwali, słuchając kolejnych teorii związanych z wypadkiem albo — jak zawsze nazywał to Stiles — z niemalże doskonale zaplanowanym morderstwem. Przez to zawsze oglądał programy z tym związane, jeśli takie akurat leciały w telewizji i dużo czytał na ten temat, chcąc dowieść prawdy, którą, jak sądził, dostrzegał tylko on sam.

*

— No nareszcie, ileż można na ciebie czekać? — odparła ze złością, zabierając z rąk sałatkę i usiadła na krześle, otwierając pudełeczko i zajadając się nią. — Idź do sali 15 i przebież się w fartuch. Idź za mnie opatrzyć jakiegoś młodego chłopaka — powiedziała, patrząc na bratanka.

— Jechałem tak szybko, jak tylko mogłem, ciociu — odpowiedział niemalże cierpiętniczo chłopak. Było już pewne, że nici z jego dzisiejszych planów, bo Adel na pewno da mu więcej zadań, niż szycie rany jakiegoś chłopaka. Dzień z całkiem neutralnego zaczynał robić się zdecydowanie do dupy.

there's nothing holding me back » SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz