Rozdział 5

212 25 6
                                    


Kiedy Stiles wychodził ze szkoły, był zmęczony jak nigdy wcześniej. Oczywiście winnym był Derek i jego cholerna kara w bibliotece. Z każdej osoby w szkole, na jaką mógł trafić, musiało paść akurat na niego. Z całkiem miłego popołudnia zrobił się koszmar. Znów musiał znosić Hale'a i jego podryw. Gdyby był w pierwszej klasie, kiedy jeszcze sam zawieszał wzrok na brunecie, to pewnie cały zarumieniony nie wiedziałby, co powinien powiedzieć. Teraz miał to gdzieś, a charakter chłopaka denerwował go niemiłosiernie.

Wsiadł do samochodu i zaraz chciał go odpalić, aby znaleźć się jak najdalej od szkoły. Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy jego ukochane auto wydało z siebie zduszone dźwięki, ale silnik w żaden sposób nie został wprawiony w ruch. Stiles modlił się o to, aby nie okazało się, że będzie wymagało naprawy. Wysiadł z samochodu i kopnął kilka razy w koło, licząc na to, że to naprawi maszynę. Tak się jednak nie stało. Przez moment chciał otworzyć nawet maskę, ale jego umiejętności na temat naprawiania aut były zbyt małe, aby zlokalizował usterkę.

Czekał go spacer do domu. Zdecydowanie miał tego dnia pecha i chciał już iść spać, licząc na to, że kolejna doba będzie dla niego bardziej łaskawa w szczęście.

– Coś się stało? – spytał zadowolony brunet, podchodząc do Stilinskiego. Kiedy młodszy zauważył go, jęknął tylko, opierając się o swój samochód. Nie wierzył w to, jakiego miał pecha, ciągle spotykając jedną osobę. Jakby go śledził. Przed poznaniem nie widział go w ogóle. A teraz? Cały czas.

— A co cię to? — Zaatakował zaraz Stiles, ale zaraz złagodniał, wiedząc, że nie powinien wyżywać się na innych przez rzeczy, na które sam przecież nie miał żadnego wpływu. Nawet jeśli stał przed nim Derek, którego sam widok doprowadzał go od pewnego czasu do białej gorączki. — Zjebało mi się auto, chyba sam widzisz.

— Mogę coś poradzić, mam znajomych albo nawet wziąć cię na linkę. — Puścił mu oczko, kucając przy Stilesie w bezpiecznej odległości. Może zrobił to specjalnie. Przecież nikt nie udowodni, że napisał do swoich ludzi, by zepsuli mu auto, tylko po to, by podlizać się szatynowi.

— Dam sobie radę sam — powiedział Stiles pewnym głosem. Nie chciał wyjść na słabego, poza tym perspektywa rozmowy z jakimkolwiek znajomym Dereka wydawała mu się tak przyjemna, jak tortury. Wciąż jednak dziwiło go, dlaczego samochód przestał tak nagle działać, podczas gdy rano śmigał jak szalony. — Zaraz zadzwonię do mechanika, aby wziął go na warsztat.

— Oj, daj spokój. — Przewrócił oczami, podnosząc się i podszedł do swojego czarnego BMW. — Dla mnie to nie problem, a z tego, co wiem, o tej porze każdy mechanik ma zajęcie. — Zaśmiał się, wyjmując z bagażnika linkę, by podpiąć samochód młodszego.

— Ale dla mnie to problem. Wiesz, co oznacza, nie? Powiedziałem, że dam sobie radę sam, więc daj mi spokój. Coś ci zrobiłem, że tak się mnie uczepiłeś? — burknął zdenerwowany Stiles, nie panując już nad słowami. Miał już dość i byłby w stanie zabić, jeśli usłyszałby jeszcze jedno słowo wypowiedziane przez Dereka. Zignorował to i po prostu zablokował samochód, idąc w stronę głównej bramy szkoły. Najwyżej zadzwoni do mechanika z domu i podjedzie razem z nim, kiedy ciotka wróci z pracy i będzie mógł pożyczyć jej samochód.

— Stiles... uspokój się. — Przewrócił oczami Derek i podszedł szybkim krokiem do szatyna, łapiąc go za dłoń i odwracając w swoją stronę. — Nie chcę niczego, tylko chwili uwagi.

— Super, dostałeś ją w bibliotece. Teraz żegnam.

Stiles wyrwał swoją rękę z uścisku bruneta i zaczął iść dalej. Kiedy przeszedł kilka metrów, poczuł, jak nagle pierwsze krople deszczu zaczęły spadać na jego głowę. Podniósł wzrok na niebo i usłyszał grzmoty. Nie wierzył, że jeszcze do tego całego jego pecha, musiała dojść jeszcze burza. Przyspieszył kroku, licząc na to, że dojdzie chociaż do najbliższego marketu, aby przetrwać najgorszy deszcz.

***

Następnego dnia zdenerwowany szatyn wyszedł z mieszkania godzinę wcześniej. Musiał zdążyć na lekcje, a skoro miał kawałek drogi do domu, musiał mieć zapas. Nie chciał się spóźnić i zostać za kare. Jego ciotka by go zamordowała. Jednak jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył swój samochód, jak nowy, stający pod jego mieszkaniem.

Przetarł oczy kilka razy, mając wrażenie, że nadal spał. Skąd jego auto miałoby znaleźć się pod domem? Szybko narzucił na siebie ubrania i zleciał na dół, aby zobaczyć, czy to, co widział, nie jest jakimś głupim żartem lub wytworem jego wyobraźni. Kiedy znalazł się przy samochodzie, okazało się, że ten faktycznie stał na jego podjeździe nawet w lepszym stanie, niż był jeszcze przed usterką. Obejrzał pojazd z każdej strony, aż zobaczył przez szybę, że na miejscu kierowcy leżał bukiet kwiatów. Zaraz otworzył drzwi za pomocą kluczyków i wziął pięknie pachnący podarunek w ręce. Okazało się, że pod bukietem leżała jeszcze karteczka. Stiles pomyślał, że naprawdę oszalał, bo skąd takie rzeczy miałyby być w jego aucie? Bo to wciąż był jego samochód, prawda?

Przepraszam za chamstwo, mam nadzieję, że wybaczysz ❤️ D.H."

Szatyn znieruchomiał na chwilę, patrząc się na inicjały. Czyli sam Derek Hale naprawił i odnowił mu auto? Przecież to nie realne — pomyślał, marszcząc brwi.

Przeczytał kilka razy karteczkę, mając nadzieję, że D.H. okaże się kimś innym. Jednak Stiles tak naprawdę nie znał nikogo innego o takich inicjałach, więc faktycznie musiała być to robota Dereka. Z jednej strony chłopakowi zrobiło się głupio, ponieważ naskoczył tak na bruneta, a z drugiej był kompletnie zaskoczony, bo takie rzeczy związane z samochodami raczej robiło się dłużej niż jedną noc. Wciąż stał zdziwiony, wpatrując się w samochód, który naprawdę wyglądał, jakby dopiero wyjechał z salonu.

Zaraz jednak westchnął. Chociaż w swoich planach miał zaawansowane unikanie Dereka, to wiedział, że chcąc czy nie, będzie musiał z nim porozmawiać na ten temat. Podrapał się po głowie i złapał kwiaty razem z karteczką i wrócił do domu, aby pomyśleć, co powinien zrobić z całą tą sytuacją. Przecież nie mógł tego tak zostawić.

Wiedział jedno; musi porozmawiać z Derekiem o tym wszystkim. Przecież nie może tego tak przyjąć. A tym bardziej że brunet czegoś chciał od niego, co w ogóle nie podobało się młodszemu. Przez Hale'a może mieć dużo problemów.

Gdyby mógł, to w tej samej chwili zadzwoniłby do Dereka, jednak nie miał jego numeru. Chciał to załatwić jak najszybciej. Nie wiedział, co brunetowi strzeliło do głowy, ale Stiles poważnie zaczynał się zastanawiać, czy ten nie był jakimś prześladowcą. Przez to nie chciał nawet wsiadać do naprawionego samochodu, ale wiedział, że nie miał innego wyjścia, jeśli nie chciał spóźnić się do szkoły.

there's nothing holding me back » SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz