Rozdział 8

260 46 7
                                    


Nawet wieczór z marudną ciotką nie potrafił zepsuć dobrego nastroju Stilesa. Musiał przyznać, że czas z Derekiem pozwolił mu na pewnego rodzaju oczyszczenie i wprowadzenie czegoś nowego do swojego życia, które aktualnie składało się jedynie z domu, szkoły i szpitala. Chyba po prostu potrzebował pogadać z kimś, kto i tak nie znał całej jego historii, więc nie zadawał zbędnych pytań.

Następnego poranka jego humor nadal się utrzymywał, chociaż go samego to dziwiło. Wiedział jednak, że wejdzie jedynie do szkoły i zaraz wróci do swojej szarej codzienności. Nie spodziewał się jednak, że gdy wejdzie do budynku, to większość oczu skieruje się właśnie w jego stronę. Z początku myślał, że może coś mu się przywidziało, bo w końcu był tylko kolejnym szarym uczniem, o którym istnieniu większość pewnie nawet nie wiedziała. Jednak oczy poruszały się idealnie tak, jak szedł, więc zaraz wyczuł, że coś było nie w porządku.

Zmarszczył brwi, idąc dalej. O co wszystkim chodziło? Czyżby coś zrobił... Chyba że... Ktoś się dowiedział o tym, gdzie pracował, no, ale nie powinno być takiego zainteresowania jego osobą. Przecież to dziwnie; niewidoczna osoba nagle staje w centrum uwagi całej szkoły. Nawet nauczyciele patrzyli na szatyna z zainteresowaniem.

Uznał, że naprawdę musiał oszaleć i machnął jedynie na to ręką, chcąc po prostu jak najszybciej udać się do swojej klasy, gdzie na pewno będzie miał spokój od swoich głupich myśli. Wdrapał się na drugie piętro i liczył jedynie na to, że sala będzie jednak otwarta.

Na jego szczęście tak było i zaraz usiadł w swojej ławce, czekając na przyjście swoich przyjaciół. Gdy szedł na miejsce, przywitał się z kilkoma osobami z klasy, ale nawet ci patrzyli na niego jakoś inaczej. Czy jednak Derek sobie z niego żartował i rozpowiedział wszystkim o tym, gdzie pracował po szkole?

*

Przechodząc przez korytarz szkolny Stiles, czuł się naprawdę źle. Była już ostatnia przerwa przed końcem tego dnia. Musiał to wyjaśnić, Lydia, jak i Scott dopiero teraz mogli rozmawiać z szatynem z powodu pomocy przy przygotowaniach do szkolnego balu, który miał odbyć się już za dwa miesiące. Był zdesperowany i nie wiedział, co miał począć.

W końcu zobaczył ich na korytarzu. Scott i Lydia stali przy szafce dziewczyny, rozmawiając o czymś. Stiles podszedł do nich i zaczął mówić:

— He...

— Czemu nic nie powiedziałeś? — zapytała od razu dziewczyna, gdy tylko zobaczyła Stilesa. Tuż za nią stał Scott z równie dziwnie miną. — Swoim przyjaciołom i to ani słowa! Serio, myśleliśmy, że nam ufasz.

Stiles spojrzał na dziewczynę, jakby ta była niespełna rozumu. Przecież mówił im o wszystkim, chyba nawet o tym, jakim widelcem jadł obiad, a teraz naskoczyli na niego i chłopak nie wiedział nawet dlaczego.

— Kurwa, Lydia, ale o co wam chodzi? Wszyscy się na mnie gapią jak na nie wiadomo co, a teraz wy macie jakiś problem? — Warknął szatyn, nie mogąc już wytrzymać. Zdenerwowało go zachowanie przyjaciół podobnie jak reszty szkoły.

— Mówię o tobie i Dereku! Co z nim robiłeś? Dlaczego oboje byliście w jednym samochodzie i ze sobą gadaliście? — Zdziwiła się dziewczyna, spoglądając z wyrzutem na swojego najbliższego przyjaciela.

— Serio? Wszystko rozgrywa się o mnie i o niego? Robicie taką aferę o byle co, choćbym kogoś zabił. Miał karę w bibliotece i musiałem go pilnować! — burknął Stiles, krzyżując ręce na piersi. Nie rozumiał, o co im chodziło. Miał wyjaśnione wszystko z Derekiem i liczył, że jak brunet się od niego odczepi, jego życie wróci do normy. Cały nastrój po wczorajszym wyjściu nagle prysnął i szatyn chciał cofnąć czas tak, aby nigdy nie znaleźć się w jednym gabinecie z Halem.

there's nothing holding me back » SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz