Rozdział 7

304 26 11
                                    

Wracałam ze szkoły przez park. Zwykłe popołudnie w zwykły piątek. Słuchałam „splish splash" Bobby'ego Darina nucąc refren pod nosem i podrygując w rytm Rock'n'rolla. Nagle pod nogami przebiegło mi coś wielkiego i czarnego. Przerażona zaczęłam rozglądać się za bestia ale nigdzie  nie mogłam jej zobaczyć.
„Wydawało ci się. Przewrażliwiona jesteś Bell" uspokoiłam się w myślach i znów ruszyłam tanecznym krokiem przed siebie. Po chwili jednak to coś znów przebiegło przede mną tym razem jednak zatrzymując się obok. Odskoczyłam na bok ale zwierze i tak ruszyło w moja stronę i zanim zdążyłam zareagować pies opierał się przednimi łapami na moich ramionach. Wylądowałam na ziemi pod ciężarem bestii, która zaczęła lizać mnie po twarzy i wesoło merdać ogonkiem. Nie reagował na moje krzyki i błagania.
- Demon! Gdzie ty kurwa jesteś?! - pies słysząc głos właściciela uspokoił się i zszedł ze mnie. Podniosłam sie na rękach i spojrzałam w kierunku, w którym ten durny pies pobiegł. Zobaczyłam w oddali ubraną na czarno postać z czerwonymi włosami.
- Kurwa..- wymamrotałam pod nosem i wstałam na równe nogi.
- Hej mała.. Sorry nigdy nie widziałem żeby Demon tak się zachowywał.. Nic ci nie jest? - Kastiel patrzył na mnie.. ze zmartwieniem? Zaczął otrzepywać kurz z mojego ramienia.
- Nic mi nie jest ale mógłbyś na przyszłość trzymać tego cholernego kundla na smyczy.
Tak dla jasności nienawidzę zwierząt. Mam uczulenie na koty i wszelkiego rodzaju gryzonie, brzydzę się gadów i robaków a ptaków boje. Zwierzęta to same kłopoty.
- Kurwa przecież mowie ze nigdy się tak nie zachowywał! - Kastiel przypiął psa do smyczy i pociągnął do tyłu -  On trzyma się od ludzi z daleka.
- No właśnie widzę. - spojrzałam na Demona, który szarpał się i z wywieszonym jęzorem próbował znów na mnie wskoczyć. - To nie powinien być przypadkiem pies obronny?
Zaśmiałam się. Pies cały czas merdał wesoło ogonkiem. Kastiel obdarzył mnie tylko wściekłym wzrokiem i wrócił do szarpania się z bestią. Po dłuższej chwili patrzenia na rudzielca stwierdziłam ze rozmowa została zakończona wiec odwróciłam się na pięcie i zaczęłam rozplątywać słuchawki. Chciałam odejść i zostawić chłopaka z jego dziwacznym kundlem gdy nagle poczułam jak wielka  ręka łapie mnie za ramie.
- Czekaj, a ty dokąd mała? - odwróciłam głowę i napotkałam szare oczy Kastiela - krwawisz.
Rzeczywiście. Z ręki, za która trzymał mnie chłopak spłynęła powolutku kropelka krwi żeby następnie wylądować na żwirowym chodniku. Miałam duże obtarcie na łokciu. Dopiero gdy zdałam sobie z tego sprawę poczułam szczypanie. Rana była cała w żwirze i porządnie krwawiła.
- Cholera.. - Kastiel chwycił mnie jeszcze mocniej za ramie i pociągnął w swoją stronę - Chodź.
- Ejj gdzie ty mnie zabierasz.. Puść. - zaczęłam się szarpać ale na chłopaku nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Trzeba to zdezynfekować.
- No shit sherlock! Zrobię to jak tylko wrócę do domu! Puść!
- Do mnie będzie bliżej. - chłopak skręcił w stronę szklanego wieżowca tuż przy bramie parku. W myślach niechętnie przyznałam racje Kastielowi. Jeśli on tutaj mieszka to rzeczywiście do niego droga jest krótsza niż do mnie. Mój dom w prawdzie jest blisko parku ale najpierw trzeba minąć starbucksa, księgarnie i dwa inne osiedla zamknięte. To tak z cztery przecznice do przejścia.

Jak tylko drzwi windy otworzyły się Kastiel wepchnął mnie do środka jakby bał się ze mu ucieknę. Za nami wszedł Demon który cały ten czas próbował na mnie wskoczyć. Pies był przypięty do smyczy i w momencie w którym winda ruszyła zaczął obwąchiwać mnie z każdej strony. Kastiel w jednej ręce trzymał smycz a druga moje ramie. Pies kręcił sie w najlepsze nie zwracając uwagi na komendy i przekleństwa swojego właściciela. Kiedy w końcu demon usiadł i szczęśliwy patrzył na nas merdając ogonem my, czyli ja i Kastiel, staliśmy do siebie twarzami, splątani smyczą dookoła. Czerwonogłowy cały czas trzymał moje ramie i ta cholerna smycz.
- Kurwa mać Demon! - Kastiel próbował jakoś wyjść ze smyczy cały czas jednak trzymając moja rękę.
- Może mnie już puścisz?
- Co? - chłopak zrobił minę idioty ale dopiero gdy zrozumiałam ze on naprawdę nie wie o co mi chodzi nawiedziło mnie prawdziwe przerażenie. On serio jest tak głupi? Machnęłam ręka, która on wciąż trzymał ale dopiero za drugim razem zorientował się o co mi chodzi. Puścił mnie a ja wykręciłam się z smyczy. Gdy drzwi windy otworzyły się Kastiel wyleciał z niej jak poparzony i zaczął otwierać drzwi do mieszkania. Demon wskoczył do domu i zniknął gdzieś w którymś pokoju a Kastiel odwrócił się i spojrzał na mnie dając mi do zrozumienia jaki z niego dżentelmen bo przepuszcza kobietę w drzwiach. Weszłam wiec do mieszkania i stanęłam na środku przedpokoju.
-Chodź tutaj- Kastiel ręką pokazał ze mam iść za nim do salonu. Był to duży, przestronny pokój z dwoma fotelami i kanapą ustawionymi naprzeciw wiszącej na ścianie plazmy. Białe ściany pomieszczenia ozdabiały jasnokolorowe obrazy a na parapetach trzech wysokich okien stała armia storczyków. Chłopak kazał mi usiąść na skórzanej kanapie i wyszedł z pokoju. Przez chwile dało się słyszeć stukanie i przewracanie rzeczy dochodzące z innego pokoju. W końcu Kastiel wrócił z apteczką w ręku. Usiadł obok mnie i bez słowa zaczął oczyszczać ranę na moim łokciu. Westchnęłam i znów rozejrzałam się po salonie. Surrealistyczne, nowoczesne obrazy nie były na tyle intrygujące żebym się im mogła przyglądać w nieskończoność wiec wróciłam wzrokiem na dłonie chłopaka.
-A ty co, złożyłeś śluby milczenia szukając apteczki?
Odezwałam się do pochylonej w moją stronę czerwonej głowy. Ta jednak nie zareagowała wiec próbowałam dalej.
-Ahh rozumiem. Potrzebujesz całego swojego skupienia i wszystkich trzech szarych komórek, które masz do naklejenia plasterka. To przepraszam, już nie bede Cie rozpraszać.
-Kurwa! -chłopak puścił moje ramie i tym samym przyklejony tylko z jednej strony plasterek i gazę na moim łokciu -Jak gadam źle, jak siedzę cicho tez źle. Nie możesz mi podziękować za pomoc? Czego ty chcesz ode mnie kobieto?! - chłopak zerwał się z kanapy i odszedł kilka kroków w stronę fioletowo błękitnego bohomazu na ścianie.
-Ja? Ja niczego od ciebie nie chce. -przykleiłam drugi koniec plasterka do łokcia i tez wstałam- Nie chciałam pomocy, nie chciałam żebyś ze mną gadał. Tym bardziej nie chce dziwacznej ciszy. Po prostu traktuj mnie jak jakiegoś randoma ze szkoły. Ignoruj.
Ruszyłam w stronę drzwi starając się przypadkiem nie potknąć o demona, który skakał wokół mnie jak głupi. Nie obchodziło mnie czy Kastiel stoi osłupiały w salonie czy idzie za mną w stronę drzwi wyjściowych. Nie mogę.. nie chce. Nie chce się z nim zadawać. Z nikim nie chce i niech mnie zostawia w spokoju.
Chwyciłam za klamkę i energicznym ruchem pchnęłam drzwi, te jednak nawet nie drgnęły. Usłyszałam jedynie brzdęk kluczy za swoimi plecami. Kastiel, oparty o framugę drzwi kuchennych obracał na palcu dwa złote kluczyki złączone kółkiem.
-Skoro nie chcesz dziwacznej ciszy to pogadajmy.
-Czy ty jesteś głuchy? Nie chce w ogóle mieć z tobą cokolwiek wspólnego. - ruszyłam w stronę chłopaka z zamiarem wyrwania mu kluczy
-Nie znamy się wiec skład możesz wiedzieć co mamy wspólnego.
-O co ci chodzi!? Wypuść mnie stąd - sięgnęłam dłonią po złote kluczyki ale chłopak szybko wyprostował się i uniósł dłoń do góry. Dłoń, na której zawieszone było to jakże cenne w tym momencie kółko. Oczywiście on był na tyle wysoki ze stając tam wyprostowany ręką prawie dotykał sufitu. Ja za to nawet wspinając się na palce ledwo dobiegała do jego łokcia. Zrobiłam krok do przodu z nadzieją ze ten mały kroczek przybliży mnie choć trochę do wolności ale jakże się myliłam. Ten krok zachwiał całą moją równowagę przez co poleciałam do przodu lądując twarzą na kładce piersiowej chłopaka. Nie trwało to długo jak znów odzyskałam stabilność i odsunęłam twarz od czarnego podkoszulka. Spróbowałam odsunąć całe swoje ciało najlepiej jak najdalej od rudzielca ale coś mnie powstrzymywało. Silna, ciepła dłoń oplatająca moją talie nie pozwalała mi oderwać się od sylwetki chłopaka. Spojrzałam w górę i zobaczyłam szare oczy i ten cholerny uśmieszek.
- To jak, pogadamy?
______________•___•___•___•_______________
Hej ho moje grzybki!
Wróciłam! Żyje!
Jestem już po durnych maturach i powoli chęci do życia mi wracają co znaczy ze moje internetowe życie także kończy etap wegetacji. Wiem, dawno mnie nie było ale jest mi bardzo miło jak czasem dostaje powiadomienie ze ktoś zagłosował na moje wypociny wiec bede starać się dalej pisać!
Mam nadzieje ze ten pisany na spontanie rozdział także zasłuży na jakąś gwiazdkę ^^

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 19, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Odzyskane Uczucia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz