Rozdział 5

271 20 2
                                    

Tym razem pilnowałam by obudzić się o odpowiedniej porze. Budzik zadzwonił o 6:30 i 5 minut później byłam już w łazience. Po umyciu się zaplotłam jeszcze mokre włosy w niedbały warkocz. Z jakiegoś powodu chciałam dziś ładnie wyglądać wiec stałam przed otwarta szafa przez 20 minut. W końcu wybrałam biała, koronkowa sukienkę sięgająca mi do połowy ud, grube  rajstopy i brązowe botki. Założyłam na to jeszcze skórzana, również brązowa kamizelkę. Gdy zamykałam szafę zdałam sobie sprawę ze wszystkie moje ubrania są w podobnych barwach. Z reszta nie istotne. Pora wyciągnąć Romea z łóżka i wcisnąć go w jakieś ciuchy. Gdy w końcu udało mi się okiełznać mojego brata wyszliśmy z domu. Na dworze było ciepło mimo tego ze słońce nadal kryło się za drzewami. Stałam przed podstawówka i patrzyłam jak Meo niechętnie wchodzi do środka budynku a chwile później byłam już na dziedzińcu mojej szkoły. Na korytarzu minęłam Rozalie i Iris które jedynie odprowadzimy mnie wzrokiem do mojej szafki. Potem spotkałam Nataniela który rzucił tylko ciche „cześć" i ukrył się w tłumie innych uczniów. Wszystko układało się po mojej myśli, nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Niestety ta sielanka trwała tylko przez tydzień. W następny poniedziałek gdy weszłam do klasy Kastiel już tam był. Wydawało mi się to dziwne bo w ostatnim tygodniu rzadko  go widziałam ale po chwili uświadomiłam sobie ze przecież teraz chemia a on pewnie nie zrywa się z przedmiotów z których jest zagrożony. Chłopak bawił się palnikiem stojącym na ławce. Przeszłam powoli przez sale i za plecami Kastiela. Usiadłam ostrożnie na krześle ale ono i tak zaskrzypiało niemiłosiernie. Gdy wyjmowałam książki z torby usłyszałam jego zaspany głos:
- I oto jest nasza zadziorna księżniczka.- powiedział nawet na mnie nie patrząc.
- Daruj sobie.
- Wiesz, dziwna jesteś. Zagadkowa wariatka.
Niw zdążyłam odpowiedzieć bo do sali weszła Pani Delanay.
Przez resztę lekcji obserwowałam jak Kastiel przypalała końcówkę długopisu.
Zadzwonił dzwonek wiec spakowałam się i wstałam. Kontem oka spojrzałam na chłopka. Siedział zgarbiony z głowa schowana w ramionach na ławce i chyba spał. Wszyscy już wyszli z klasy. Zawahałam się. Nie wiedziałam czy go obudzić czy zostawić tutaj.
-Hej, śpiochu... - szturchnęłam go lekko w ramie - pobudka.. - tym razem szarpnęłam mocniej i chłopak zsunął się z ławki. Obudził się nagle i krzyknął „kurwa" ładując na podłodze. Spojrzał na mnie przerażony następnie zbadał wzrokiem całe pomieszczenie i znów spojrzał na mnie.
- Dzień dobry śpiąca królewno.- mówiłam spokojnie ale w środku cała zwijałam się ze śmiechu. Nie chciałam by pomyślał ze zrobiłam to celowo..
- Chciałaś mnie zabić!? - Kastiel wstał z podłogi i zrobił krok w moja stronę. Staliśmy teraz niecały metr od siebie.
- Przestań zasypiać na lekcjach to ja przestane cie budzić. - odpadłam beznamiętnie, odwróciłam się i wyszłam z sali. Czułam wzrok chłopaka na swoich plecach. Przeszłam przez korytarz i zeszłam po schodach. Myślałam o Kastielu i o tym ze już niedługo przestanie w ogóle zwracać na mnie uwagę. Jeszcze kilka takich odzywek i będę go bardzo denerwować sama obecnością. Z jakiegoś powodu nie cieszyłam się ze to nastąpi. Powoli zatapiałam się w tych myślach i zanim się zorientowałam byłam już przy swojej szafce. Wyjęłam z niej książkę do matematyki. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Patrzyłam tępo na to jak moja dłoń przekręca kluczyk w zamku szafki.
   Drzwi pokoju gospodarzy otworzyły się i pewnie nadal tkwiłabym w swoim świecie gdyby nie chłopak który się w nich pojawił. Zobaczyłam go kontem oka, przez sekundę ale byłam pewna ze to on. Wysoki brunet, ubrany w biały podkoszulek i spodnie moro. Na szyi wisiały nieśmiertelniki. Nie mogło mi się pomylić. Odwróciłam się w tamta stronę ale było już za późno. Chłopak zniknął w szarej masie uczniów porastającej korytarz. Wraz z jego twarzą wróciły wszystkie wspomnienia. Nazywał mnie swoją przyjaciółka choć dla mnie był tylko wrzodem na dupie. Krył mnie kiedy coś przeskrobałam i wysłuchiwał moich długich wyżaleń o ojcu ale kiedy on zaczynał mówić ja kazałam się mu zamknąć. Wszystko to wróciło z dwa razy większa siła i zanim się zorientowałam stałam na pustym korytarzu. Nagle ktoś pstryknął mnie w nos
- Mała, dobrze się czujesz? - to był Kastiel.
- Co ty robisz?! - złapałam się za nos i zmarszczyłam    brwi. Kastiel tylko zaśmiał się pod nosem
- Jesteś strasznie blada jakbyś ducha zobaczyła. Wszystko ok?
- Po co pytasz skoro i tak cie to nie obchodzi?
- Skąd wiesz, może cie polubiłem? - Jakimś sposobem jego szare oczy znalazły się bardzo blisko moich. Policzki zaczęli mnie szczypać i dopiero po chwili zorientowałam się ze nadal trzymam swój nos. Szybko go puściłam i zahaczyłam rękę o pasek mojej torby która wisiała mi na ramieniu. Dzieliło nas kilka centymetrów. Musiałam zadzierać głowę żeby móc zobaczyć jego twarz. Wstrzymałam oddech i lekko przechyliłam się do tyłu. Cofnęłam lewa nogę w stronę szafek potem szybko dostawałam do niej prawa. Niestety nie zaszłam daleko bo po kilku krokach uderzyłam plecami o szafki. Chłopak wyprostował plecy i zaczął się śmiać. Śmiał się tak głośno ze pewnie zaraz któryś z nauczycieli wyjdzie z klasy sprawdzić co się dzieje. Kastiel powoli odzyskiwał oddech ale nadal trzymał się za brzuch.
- Co?! - rzuciłam odbijając się od szafek. Czerwonogłowy podczas swojego napadu śmiechu odsunął się ode mnie oddając mi moja swobodę ruchów.
- Dziwna jesteś wiesz?
- Ta, już mi mówiłeś. - spojrzałam na niego  z wściekłością w oczach a on tylko dalej szczerzył się jak idiota
- I strasznie słodka jak się wkurwiasz. Jak dziecko które nie dostało cukierka. - znów zaczął się śmiać.
Jezu ale mnie wkurza. Co jeszcze mam zrobić żeby się ode mnie odwalił? Z jakiegoś powodu przy nim nie czułam się normalnie. 
Kastiel już się uspokoił i znów podszedł w moja stronę a ja wykonałam krok w tył i po raz kolejny wylądowałam na szafkach. Chłopak zauważył ze staram się zachować dystans bo tylko uśmiechnął się w ten jego wkurwiający, łobuziarski sposób i podszedł jeszcze bliżej. Przycisnęłam do piersi książkę od matematyki a torba zwisająca mi z ramienia osunęła się na przedramię. Stałam nieruchomo z twarzą skierowana ku górze wpatrzona w jego szare oczy. Czułam jak rumieniec powoli schodzi mi z twarzy. Szarość w jego oczach uspokoiła mnie. On jednak nadal uśmiechał się w ten sam sposób. Oparł się jedna ręka o szafki nad moja głowa a druga włożył do kieszeni znoszonych dżinsów. Nie wiem ile czasu tak staliśmy. W końcu ta sytuacja zaczęła mi mocno doskwierać wiec wzięłam głęboki wdech i powiedziałam
- Napatrzyłeś się już? Jeśli tak to się suń. - odwróciłam głowę w stronę schodów i zobaczyłam stojąca na końcu korytarza niska dziewczynę w różowej sukience.
- kurwa, Klementyna. Mam przejebane. - Dziewczyna wbiegła po schodach na górę. Kastiel westchnął i odsunął się ode mnie o jeden krok i znów spojrzał na mnie. Ja odwróciłam się do niego plecami i wyjęłam kluczyk z zamka szafki. Chciałam odejść od tego natręta gdy zadzwonił dzwonek na przerwę i na korytarz wylała się fala uczniów. Przypomniałam sobie ze muszę znaleść tego chłopaka. Przeciskałam się przez tłum, stawałam na palcach by wyjrzeć poza głowy innych ale to i tak nic nie dało. Cholerne życie niskich ludzi. Wreszcie wylądowałam na końcu korytarza i zeszłam dwa schodki w dół w stronę piwnicy by nie zostać staranowana przez tłum nastolatków. Zastanawiałam się co dalej, gdzie mogłabym go znaleść, gdy usłyszałam krzyki dobiegające z piwnicy. Moja cholerna ciekawość znów wzięła nade mną kontrole i zeszłam niżej. Otworzyłam lekko drzwi i teraz krzyk zmienił się w zrozumiałe słowa.
- Sorry was. Nie rób takiej miny Iris bo ci się zmarszczki porobią. - ten piskliwy głosik należał do Debry.
- Debra, do cholery przestań pierdolić!! - Kastiel
- Sorry misiu, kocham cie i tak dalej ale sam rozumiesz odchodzę wiec z nami koniec.
- Pomijając ze wysłałaś moja piosenkę to my tez tam graliśmy! Nie możesz mówić ze sama wszystko zrobiłaś, nawet nie umiesz grać na gitarze! - tym razem krzyknął Lysander. Nie wiedziałam ze ktoś taki spokojny potrafi krzyczeć.
- Sorry, przepadło. - nawet bez patrzenia  na jej twarz wiedziałam ze się uśmiecha. Usłyszałam kroki i odsunęłam  się szybko od drzwi ale dziewczyna i tak mnie zauważyła.
- A ty czego podsłuchujesz!? - nie czekając na odpowiedź ruszyła tanecznym krokiem w stronę korytarza. Nie miałam wyjścia, musiałam wejść do piwnicy. Zostałam zdemaskowana.
- Przepraszam, ale krzyczeliście tak głośno ze nie dało się nie słyszeć. Powiedziałam a mój głos odbił się od ściany i powędrował z powrotem do mnie tworząc echo.
- Mamy kłopot. - Lysander podszedł do mnie widząc ze chce się odwrócić i wyjść - Debra bez naszej wiedzy wysłała nagranie tej nowej piosenki która ostatnio słyszałaś.. Wysłała do agencji promującej młode talenty ale podpisała ja jako swoją. Tekst napisałem ja a muzykę Kastiel nie mówiąc już o tym ze wszyscy tam gramy. Ale agencja o tym nie wie i chce z nią podpisać kontrakt.
- Przykro mi.. - Nie wiedziałam co jeszcze mogę mu powiedzieć. Chłopak patrzył na mnie wzrokiem zbitego szczeniaczka, jakby chciał żebym coś zrobiła ale ja w tej sytuacji nie mam nawet nic do powiedzenia. Czego on może ode mnie chcieć?
- Odeszła z zespołu i do tego rzuciła Kastiela.. - Iris stała z wzrokiem wbitym w podłogę ale po jej głosie było słychać ze płacze.
- Po jaką cholerę wy jej to mówicie!? - Kasiel był wściekły, zaciskał pięści jakby chciał w coś uderzyć.
- Do tego dochodzi jeszcze problem balu. - Nataniel zupełnie zignorował czerwonowłosego.
- Jakiego balu? - spytałam
- Bal charytatywny. Szkoła organizuje go co roku na sali gimnastycznej. Zbieramy na różne cele, w tym roku na świetlice dla dzieci z miasta. Mieliśmy tam grać ale teraz nie mamy wokalistki..
- Przykro mi ale wam nie pomogę.
- Właściwie mogłabyś pomóc. - Lysander zrobił krok w moja stronę
- Ten bal to najmniejszy problem! - Kastiel zaczął krzyczeć - a ta deska do niczego nam się nie przyda!- wskazał na mnie. - Musimy nakłonić Debre do powrotu!
- Jeśli ona tu wróci to ja odchodzę! - Iris zaczęła płakać na całego. Wszyscy zaczęli się kłócić a ja nie wiele z tego rozumiałam. Odwróciłam się i jak najszybciej wyszłam na korytarz. Było już po dzwonku i ostatnie osoby wchodziły już do klas. Usłyszałam za sobą jak Kastiel krzyczy „w dupie mam co ty o tym myślisz!". Odwróciłam się ostatni raz by sprawdzić czy na pewno zamknęłam drzwi. Nagle ktoś na mnie wpadł a ja poleciałam na dól. Znaczy poleciałabym gdyby nie osoba która w ostatniej chwili złapała mnie w pasie. Spojrzałam na mojego wybawcę i....

____________________________________
Yo moje grzybki! Mam nadzieje ze wszystko się podoba a jeśli nie wszelkie uwagi proszę o zamieszczanie w komentarzach
Już niedługo nowy rozdział!
~Fi

Odzyskane Uczucia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz