Rozdział XII

597 40 6
                                    


Mieli już kolejny tydzień za sobą, ale postępów nie było widać. Wciąż stali w miejscu jeśli nie cofali się. Żadne kroki podjęte przez młodą nauczycielkę Eliksirów nie przyniosły pozytywnego skutku. Wciąż napływały nowe informacje, cały czas dołując dziewczynę jeszcze bardziej. Okazało się, że podejrzenia Serafina względem Klarka były słuszne. Tyle tylko, że podjęli decyzję w sprawie młodych ślizgonów zbyt późno. Krum był już bardzo blisko zdobycia kolejnego artefaktów. Świadczył o tym Prorok Codzienny mówiący o aktywności czarodziejów w okolicach Coloseum w Rzymie. Nawet wysłanie tam Karkaroffa z Draconem mogło okazać się daremne co oczywiście Zakon uczynił. Hermiona znalazła to, czego szukał Klark i wiedziała już co znajduje się w Colosemu – Płaszcz Furieli. Co prawda w książce szukanej i na pewno odnalezionej przez Klarka nie było wprost napisane o co chodzi, ale stwierdzenie "Miejsce to posiada niewyjaśnioną ochronę, którego źródło nie jest znane, a miejscowi czarodzieje nie przebywają w jego okolicy" oraz parę innych podobnych rozjaśniało obraz sytuacji.

Teraz czekali jedynie na odpowiedź ze strony rosjanina. W między czasie Hermiona rozplanowała następne działania. Poszperała kolejny raz w książkach z nadzieją, że znajdzie tam kolejne wskazówki. Niestety – nie było ich. Pozostały jeszcze dwa artefakty. Była zagubiona, nie wiedziała jak ma działać by wyprzedzić Kruma. On wiedział o artefaktach już od dawna, a oni? Zaledwie od niedawna nad tym pracowali.

- Granger, lekcje. - Snape przerwał jej kontemplacje prawie pustej kartki, na której teoretycznie miała zaplanować działania.

- Wiem. - Odburknęła wciąż w zamyśleniu. - Nie masz w tej swojej bibliotece jakichś podpowiedzi?

- Wszystko co tam jest już ci przekazałem. Tam jest ogólne działanie artefaktów, ich historia a nie to gdzie teraz mogą się znajdować. - Pokręcił ze zrezygnowaniem głową.

- No dobrze. - Ciężko wypuściła powietrze i wstała. Zaczęła się zbierać by wyjść do świata młodzieży.

Przemierzyła szybko korytarze i stanęła pod klasą eliksirów. Pierwszoroczni. Hermiona już odruchowo wychwyciła w ich gronie Scorpiusa, Albusa i Miriam. Tak jak myślała, bez zmian. Albus ze Scorpiusem nie odzywali się wciąż do siebie i oboje byli naburmuszeni chodź Scorpius miał wokół siebie parę osób. Kiedy otwierała klasę uświadomiła sobie kogo widziała – Miriam rozmawiała żywo ze Scorpiusem. Wpuściła uczniów do klasy przyglądając się tej dwójce. Rzeczywiście – szli koło siebie nie przerywając rozpoczętego tematu rozmowy. Odczekała aż wszyscy wejdą i lekko przymknęła drzwi.

- Widziałeś to? - Wyszeptała do Snape z nadzieją.

- Odpuść już Granger. - Spojrzała na niego z wyrzutem i weszła do klasy.

Jego natychmiastowe stwierdzenie oznaczało, że widział i Hermiona może mieć rację. Scorpius może coś wiedzieć. Ale wiedziała, że trudno jej będzie z nim porozmawiać. Nie dość, że Snape miał już dość jej podchodów względem Miriam to do tego nie chciał by Scorpius był w to wszystko wciągnięty. Na razie musiała odpuścić.

Pierwszoroczni jak zawsze byli mało obeznani w kulturze i szacunku względem nauczycielki. Podniosła już na początku tonacje swojego głosu i podziałało to na nich jak kubeł zimnej wody o czwartej rano na śpiącego jegomościa. I dopiero wtedy mogła rozpocząć lekcję. Kazała im uwarzyć proste Antidotum na Popularne Trucizny o którym wpierw opowiedziała i jego instrukcję wyczarowała na tablicy. Zdziwiła się słysząc szepty, więc spojrzała w stronę gawędzącej hardo Miriam.

- Panno Wood. - Dziewczyna spojrzała na nią z przepraszającym uśmiechem. - Od czego zacznie pani ważyć ten eliksir w drugiej fazie?

- Przepraszam, nie wiem pani profesor. - Odparła spokojnie dziewczynka.

5 Metrów ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz