Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi!
Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata
twego, przelaną przez ciebie.Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu.
Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi
Rodz, 4; 10-12
Jak długo, Panie, mam wzywać pomocy – a Ty nie wysłuchujesz?
Wołam do Ciebie: Na pomoc! – a Ty nie wysłuchujesz.
Ha, 1: 2
- Evellere.
Chmara siwego dymu wystrzeliła z jego różdżki, a z niej po chwili wyłoniły się płomienie. Syknął z bólu, usiłując trzymać ją dokładnie nad przedramieniem. Trzęsły mu się ręce i próbował nie krzyczeć, ale nie udało mu się utrzymać różdżki i ta po chwili spadła na posadzkę.
Spieczona skóra dookoła Mrocznego Znaku po chwili odzyskała swój zwyczajny, alabastrowy kolor. Draco przeklął siarczyście i próbując się uspokoić, wziął kilka oddechów. Był blisko i to powinno zadziałać.
- Evellere.
Krótki krzyk rozdarł się po łazience. Z bólu palonych nerwów aż dźwięczało mu w uszach, w powietrzu czuł smród zwęglonej skóry i z tego stanu wyrwał go dopiero dźwięk drewna uderzającego o podłogę.
Po chwili było już cicho. Przez otwarte okno do łazienki wślizgiwał się zapach czarnego bzu rosnącego tuż przy murze. Cienie układały się w długie pasy na białych, kwadratowych kafelkach. Koniec kwietnia był ciepły. Szum drzew i odgłosy kruków na bzie mieszały się z odległymi dźwiękami dworu powoli szykującego się do snu. Draco czuł dudnienie swojego serca i wilgoć na policzkach, ale był spokojny. Wyślizgujący się z czaszki wąż na jego lewym przedramieniu wił się łagodnie, tak samo wyraźny jak przed zaklęciem.
Myśli Draco odpłynęły do June. Wyobraził sobie, że znowu jest w jej mieszkaniu na poddaszu zaraz przy Hogsmeade, gdzie potrafiło być duszno niezależnie od trzeszczącego za oknem mrozu. Pod szpiczastym sufitem wiszą suche zioła z łąk Hogwartu i Zakazanego Lasu. I są wszędzie, między książkami, na parapecie, pokruszone na tapczanie.
A szło to jakoś tak.
Kiedy odeszła, najpierw było niedowierzanie. Potem przyplątała się złość i agresja. Gdzieś przysiadła się gorycz i rozczarowanie, a potem rozstąpiły się przed absolutną królową tego domu, wszechogarniającą beznadzieją. Beznadzieja nie miała kształtu i była jak szybko rozprzestrzeniający się gaz - rozgościła się w całej dostępnej przestrzeni, nie wzgardziła kątami świadomości, każdemu miejscu dając po równo, jak sprawiedliwa ciotka. Kiedy Draco o tym myślał, czuł, jakby czyjeś sztywne palce zaciskały mu się na szyi tak mocno, że jest w stanie wyprodukować tylko jakieś żałosne, zduszone dźwięki, coś między kaszlem, westchnieniem i szlochem. Więc gdy mógł, po prostu o tym nie myślał.
Chyba trochę kręciło mu się w głowie.
Andy, pomyślał. Miał szczęście, że wziął ją ze sobą tutaj. Narcyza powiedziała mu, że kiedyś, przed laty Druella podarowała swojej najstarszej córce to, co matka w jej osobliwym rodzie zwykła dawać swojej pierworodnej - bliźniacze, przeklęte sztylety z dewizą Rosierów, si vous ne trouvez pas de chemin, créez-en un. Jeżeli nie możesz znaleźć ścieżki, stwórz ją. Bellatrix już wtedy była zachwycona (w końcu wkraczając w dorosłość dostała skarb samej Vindy Rosier, klejnot jej kolekcji), a później zwykła się nie rozstawać z nimi na krok.
Ciotka Bella wolała pierwszy z nich nazwać Cyzią, a na ten z napisem créez-en un mówić Andy. Przynajmniej tak miało być przed czasem, gdy Andromeda zrobiła dokładnie to, czego nie spodziewał się nikt poza jego matką, a co głosiła dewiza rodu babki Druelli - działała po swojemu. Od tego czasu Andy przeleżała w jednym ze skarbców lochu Dworu Malfoyów, tym z biżuterią, zbyt cenna, żeby ją zniszczyć, ale zbyt splugawiona, by trzymać ją w kaburze przy udzie.
Cyzia skończyła wbita w Zgredka, wcześniej przyozdabiając ramię Granger i podrzynając gardła wielu szlamom przed nią. Myśl o obrazie Granger wijącej się z konwulsji na marmurowej posadzce tamtego salonu sprawiała, że jakoś nie mógł swobodnie oddychać. I wiedział, jak bardzo beznadziejne jest wspominanie jej właśnie w tym momencie, dawanie temu uwagi - właśnie teraz, kiedy Dracon Lucjusz Malfoy zaznał spokoju pierwszy raz od wielu miesięcy, ukojenia i ulgi, że nareszcie, w końcu wie co robić. I że ten jeden raz zachowa się jak mężczyzna.
Draco chwycił Andy w prawą rękę. Rękojeść ostrza miękko leżała w jego dłoni. Czuł się prawie lekko, piękne ostrze goblińskiej roboty było jak przedłużenie jego ręki, zupełnie jak różdżka.
Do głowy przyplątała mu się Granger, kiedy siedzieli razem na lekcji Starożytnych Run w piątej klasie i szturchnęła łokciem kałamarz pełny atramentu, który rozlał się na podany przez Babbiling manuskrypt. Jej okrągła twarz momentalnie stała się purpurowa i słynna Hermiona Granger jak raz nie mogła znaleźć słów, trzęsąc się jak osika. Mógłby przysiądz, że zdziwił się, że to przydarzyło się jej dopiero wtedy, bo zawsze o coś zahaczała.
Jakie to żenujące, pomyślał, po prostu żenujące.
Potem pomyślał o matce i o tym, jak kiedyś chciał, żeby była z niego dumna. A teraz mógł zrobić to naprawdę dobrze.
Miał wrażenie, jakby patrzył z boku na bladego mężczyznę siedzącego w wannie. Tamten obrócił Andy i zarył nią w przedramię. Mężczyzna zaczął krzyczeć i wić się, woda spokojnie przybierała odcień szkarłatu. Gdy tamten uśmiechnął się, Draco poczuł, że zalewa go ciepło i pozwolił sobie w nim utonąć.
Pień czarnego bzu pękł. Jeden z trzech czarnych kruków zdążył odlecieć poza granicę bariery.
><><><><><><><><><><><><><><><><><><><
Tamtego dnia Narcyza Malfoy snuła się po własnym skrzydle dworu jak zjawa, przeczesując sypialnie, biblioteki i obserwatoria z nieznośnym bólem głowy. Nic nie było na swoim miejscu, ona też zdawała się nie być. I chociaż założyła sobie, że nie będzie przesiadywać w Wielkim Atrium, kroki zaprowadziły ją tam same.
Odkąd Lucjusz wyruszył na misję do Szkocji z pozostałymi śmierciożercami, nie otrzymała od niego ani jednego listu. Mijał piętnasty dzień rozłąki i zaczynała się martwić; zawsze zwykł przysyłać sowy wczesnym rankiem, pisząc nawet kilka słów. List pozwalał jej wytrwać do końca wieczora bez sesji oklumencji i naparu z waleriany, tymczasem jej mąż ponad dwa tygodnie nie dał znaku życia i nie odpisywał.
Nie widziała Dracona od wczorajszej kolacji. Śniadanie jadła zwykle sama, ale starał się pojawiać na obiadach, gdy nie miał przesłuchań i nie oddawał się pracy. Jej przeczucia nasiliły się, kiedy zbliżała się siódma po południu i nie spodziewała się zastać go w jadalni.
Narcyza westchnęła szybko i zanim zdążyła położyć dłonie na drzwiach do Atrium, nieoczekiwane szarpnięcie za suknię sprawiło, że zachwiała się i prawie straciła równowagę.
- Ty mała kreaturo, jak mo...
W zakrwawionych dłoniach Mrużka trzymała kawałek czarnego atłasu jej sukni. Skrzatka wpatrywała się w nią porcelanowymi oczami i kiedy otworzyła usta, Narcyzie Malfoy zatrzymało się serce.
><><><><><><><><><><><><><><><><><><><
Hej, cześć, witajcie.
Z tej strony Samael i jeżeli dotarliście do końca, to znaczy, że przeczytaliście właśnie prolog mojego nowego opowiadania o tematyce Dramione. "Czystą Heroinę" znajdziecie klikając na prace na moim profilu lub po kliknięciu w link: https://www.wattpad.com/story/335579105-dramione-czysta-heroina
Dawajcie znać, jak Wam się podoba - tu lub tam, obecnie dostępny jest już 1 rozdział, następne w kolejce! :)
Pozdrawiam,
SS
CZYTASZ
[WZNOWIONE] One shoty
Fanfiction- one shoty - pd -> pomylone drabble Anime, filmy, seriale, książki, wszelakie popkultury wytwory. Zamówienia otwarte