To był cudowny dzień

8 3 1
                                    


Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wparowała jasnowłosa dziewczynka. Wskoczyła na łóżko i zaczęła zawzięcie budzić mężczyznę. On odwrócił się do niej plecami, lecz ją to nie zraziło i wesoło huknęła mu do ucha.

- Tato wstawaj. Śniadanie czeka.

- Zuzia przestań. Mam dziś wolne - odfuknął niezbyt miło. 

- Wiem. Jestem już gotowa - zaświergotała.

- Gotowa. Na co? - Mężczyzna leniwie się odwrócił i spojrzał zdziwiony na roziskrzone oczy małej.

- Przecież mieliśmy razem iść do parku - powiedziała z nieskrywanym wyrzutem.

- Do parku? - W końcu usiadł i zaczął przyglądać się badawczo córce. - Przecież pada śnieg. 

- Tak... - Zerwała się z łóżka i podbiegła w podskokach do okna. - Fajnie, co nie?

W drzwiach pojawiła się młoda kobieta zwabiona radosnymi okrzykami dziewczynki, z uśmiechem zaczęła obserwować poczynania córki. Niestety ojciec ukrócił jej harce,  złapał ją zanim ponownie wskoczyła na łóżko.

- Chyba nie chcesz wychodzić w taką pogodę na zewnątrz?

- Dlaczego nie. Zobacz tato, jak jest biało. 

- Zuza nigdzie nie idziemy - wykrzyknął poirytowany. - Jest za zimno i jeszcze się rozchorujesz. - Dodał już łagodniejszym tonem. - Pójdziemy innym razem.

- Ale obiecałeś. - Szare oczy dziecka zaszkliły się.

- Chyba coś powiedziałem - stwierdził tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Dziewczynka smutno spojrzała na swojego ojca i wybuchła szlochem. Wyrwała się gwałtownie jemu i wybiegła z sypialni. Mężczyzna spojrzał zdenerwowany na kobietę, która już nie uśmiecha się czule, lecz przewiercała go swoimi lodowatymi oczami z wyrzutem.

- No co? - Uciekł wzrokiem w bok, aby nie patrzeć na ten srogi wzrok.

- Jak mogłeś? - powiedziała zbyt cicho, aż mężczyźnie nieprzyjemnie zakuło w okolicach serca.

- O co ci chodzi? - zapytał z wyrzutem.

- O co mi chodzi? - Jej głosy był opanowany i chłodny. - Od dwóch tygodni o niczym nie mówi. Tylko że tato zabierze ją do parku.

- Przecież prawie codziennie tam chodzicie - odparł szybko. - Więc jeśli dziś nie pójdzie, to nic się nie stanie.

- Jaki ty jesteś czasami głupi. - Weszła głębiej do pokoju i zamknęła cicho drzwi. - Ty na prawdę nic nie rozumiesz.

- Niby czego. - Mężczyzna w końcu odważył się ponownie spojrzeć na swoją żonę. - A poza tym kto to widział, żeby w maju padał śnieg. Zwariowała ta pogoda.

- Śnieg, deszcz, co za różnica. - Usiadła obok niego. - Powiedz mi kiedy ostatnio bawiłeś się z nią. Albo przynajmniej porozmawiałeś, o tym co robiła.

Na długą chwilę zapadła męcząca cisza.

- Dobrze wiesz, że nie mam czasu. Muszę pracować.

- Jasne. Ciągle ta sama wymówka. To jest twoja córka. Nie jakaś rzecz, którą możesz rzucić w kąt i przypomnieć sobie o niej kiedy będzie potrzebna.

- Daruj sobie. Przynajmniej ty powinnaś mnie zrozumieć. Pierwszy dzień wolny od dawna.

- To nie trzeba było jej obiecywać. Zobaczysz, kiedyś dorośnie i już nie będzie ciebie potrzebować.

BAJECZNY DZIEŃWhere stories live. Discover now