Wyszłam z domu i biegłam przez ciemne ulice Seulu. Była godzina 23, a życie tego miasta tętniło w najlepszych klubach w mieście.
Bałam się, że nie zdążę jednak byłam w klubie na czas. Poszłam do szatni i ubrałam się w krótką sukienkę przygotowaną przez szefa i korzystając z kosmetyków, które zostawiły inne dziewczyny się pomalowałam. Wyszłam z szatni i stanęłam za barem. Jakiś siedmiu mężczyzn weszło do baru. Byli ubrani na czarno i mieli maski, czapki i okulary.- Oh, już jesteś.. - usłyszałam tuż przy moim uchu. Dłoń szefa zjechała na mój pośladek, a ja poczułam obrzydzenie, ale to jedyna praca jaka przynosi mi spore dochody, jeśli się jej pozbędę będę miała problem. Dlatego muszę to znosić.
- Proszę mnie zostawić. - powiedziałam stanowczo.
- Już się tak nie opieraj. Chodźmy na zaplecze. Wiem, że zależy ci na kasie.. - powiedział starszy mężczyzna i stawał się coraz bardziej nachalny.
- Proszę mnie zostawić. - zaczęłam się szarpać, a on chwycił za mój nadgarstek i zaczął ciągnąc mnie w kierunku zaplecza.
- Niech pan mnie puści! - krzyknęłam, a on nic sobie z tego nie zrobił.
- PROSZĘ JĄ PUŚCIĆ! - krzyknął mężczyzna w czerni i podszedł do nas.
- Gówniarzu dobrze ci radzę nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. - poradził pan Lee.
- Jesteś głuchy? Powiedziała nie! - krzyknął nieznajomy.
- Idziemy. - powiedział szef i wznowił swoje działania, a ja dalej próbowałam się wyrywać. Następnie wszystko zadziało się bardzo szybko. Mój oprawca dostał z pieści w twarz od nieznajomego i padł na ziemię.
- WYNOŚ SIĘ! BIERZ SWOJE MANATKI I SPIERDALAJ! JESZCZE SIĘ POLICZYMY. - krzyknął pan Lee, a ja stałam osłupiała i nie wiedziałam co zrobić. Zabrałam z zaplecza swoje rzeczy i wybiegłam z klubu z płaczem. Straciłam pracę. Przez jakiegoś głupiego faceta, który zdecydował się zgrywać bohatera i bić się z moim szefem. Usiadłam przy tylnym wyjściu na krawężniku i pogrążyłam się w rozpaczy. Co ja teraz zrobię? Jakbym miała mało problemów.
- Wszystko okej? - usłyszałam głos mężczyzny z klubu. Podniosłam wzrok i go zobaczyłam, nadal miał maskę.
- Czy wszystko okej?! Masz jeszcze czelność o to pytać? Po co się wtrącałeś?! Straciłam przez ciebie pracę! - krzyknęłam zrozpaczona, a chłopak wydawał się być przejęty. Próbował mnie uspokoić. Wstałam i do niego podeszłam.
- Po co to zrobiłeś? - zapytałam cicho.
- Ja..
Osunęłam się po ścianie na zimny pozbruk. Chłopak ukucnął mnie mnie i położył rękę na moim ramieniu.
- Przepraszam.. nie wiedziałem. Robił ci krzywdę. - wytłumaczył.
- Wiesz ilu ludziom na świecie dzieje się krzywda? I nie ma im kto pomóc? Nie jestem jedyna. To było moje jedyno stabilne źródło dochodów. - powiedziałam szlochając i ruszyłam w kierunku domu.
- Czekaj! - krzyczał, a ja go ignorowałam i zaczęłam biec do domu.
Weszłam do domu i położyłam się na łóżku rozmyślając nad moim życiem. Jutro pójdę poszukać jakiejś pracy. Lubię dzieci więc może do tego się nadam. Rodzina, u której pracowałam jako opiekunka wyjechała z dzieckiem na wakacje więc jestem spłukana.
Nazajutrz od samego rana wzięłam prysznic, ubrałam się:
Spięłam włosy w czarnego luźnego kucyka i wykonałam delikatny makijaż z pozostałości kosmetyków.
Wyszłam z domu z resztą moich pieniędzy i pojechałam autobusem do sklepu. Gdy szukałam odpowiednich produktów na półkach moją uwagę zwróciła rozmowa pewnej kobiety.- Wiesz.. jak to jest w dzisiejszych czasach, trudno jest znaleźć odpowiednią opiekunkę dla dziecka. Musi mieć odpowiednie podejście. MinSo jest bardzo delikatna i potrzebuje opieki, a ja nie mogę jej tego dać, bo produkcja odzieży wymaga czasu. - odwróciłam się do źródła rozmowy i zobaczyłam ładnie ubraną śliczną kobietę.
- Tak.. ostatnia się nie sprawdziła. - dodała zmarnowana.Zebrałam się na odwagę i poprawiając włosy podeszłam do kobiety.
- E.. Przepraszam. - zwróciłam jej uwagę uprzejmie, na co ta spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Tak? - zapytała.
- przechodziłam obok i podsłyszałam pani rozmowę.. szuka pani może opiekunki do dziecka? - zapytałam.
- Oh.. tak. Jest pani zainteresowana? - zapytała, a ja pokiwałam głową.
- W porządku. Może pójdziemy na kawę i omówimy szczegóły? - zapytała, a ja się zgodziłam i po skończonych zakupach poszłyśmy do jakieś kawiarni, na którą nie byłoby mnie nigdy stać.
- Jung Jiwoo. - przedstawiła się.
- Kim Jennie. - zrobiłam to samo podając jej dłoń.
- Więc potrzebuje osoby, która byłaby dyspozycyjna czasowo i ma dobre podejście do dzieci. - powiedziała, a ja skinęłam głową.
- Mam sporo czasu i pracowałam już w dwóch domach jako opiekunka. Jednak jedna rodzina wyjechała za granicę, a druga pojechała na wakację. - powiedziałam.
- To w takim razie.. jeśli chodzi i stawkę proponuję. 20000 won za godzinę. - powiedziała, a ja zaniemówiłam.
- Co.. co się stało? Nie odpowiada pani? - zapytała, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Nie.. jak najbardziej mi odpowiada.
- W porządku. Może pani zacząć od jutra? - zapytała.
- Nie chce pani żadnych referencji? - zapytałam zdezorientowana.
- Niewiem sama.. wydajesz się być bardzo wiarygodna. To mój numer. Skontaktuj się ze mną wieczorem, a ja podam ci adres. - powiedziała, na kiwnęłam główką. Kobieta podała mi wizytówkę.
Mejiwoo.com marka odzieżowa.
xxx xxx xxx
To już wiadomo czemu nie ma czasu dla dziecka. Kobieta pożegnała się ze mną i wyszła.
Ja poszłam do swojego domu i wieczorem otrzymałam adres. Była to jedna z droższych dzielnic Seulu.
CZYTASZ
Just you and me
FanfictionJennie Kim to dziewiętnastoletnia młoda kobieta spragniona sławy i pieniędzy. Jednak jest zupełnie na odwrót, nękana całe lata w szkole, gnębiona i poniżana z powodu biedy panującej w jej domu nigdy nie zaznała prawdziwego uczucia przez co boi się m...