3

6.8K 229 21
                                    

Następne dni mijały stosunkowo spokojnie. Rana się w końcu zagoiła, a ja dogadywałam się z przyjaciółmi brata. Dziś mam trening bo tydzień przed rozpoczęciu szkoły gramy mecz. Został tydzień do meczu, więc intensywnie ćwiczymy, co jest w mojej drużynie normalnie. Załatwiłam bilety na mecz dla rodziców, brata i jego przyjaciół. James poprosił mnie o jeszcze jeden dodatkowy dla koleżanki z którą chciał mnie zapoznać. Na szczęście udało mi się załatwić jeszcze jedno dodatkowe miejsce. Mamy grac z Francją. Banał, ale ostatni doszły nas słuchy, że mają kogoś nowego, dlatego musimy być gotowi na wszystko i ćwiczymy co dwa dni. W końcu nie chcemy żeby ktoś padł z przemęczenia na boisku. Treningi zaczynają się trwają kilka godzin, przez co znikam o siódmej aby na spokojnie się przygotować a wracam około przed północą, bo zawsze znajdzie się jakaś sprawa do załatwienia. W końcu nadszedł dzień meczu. Na stadionie miałam być standardowo o ósmej, więc wstałam jak zwykle, wzięłam wszystko co potrzebne, uprzednio jedząc porządne śniadanie i teleportowałam się. Mecz miał być o osiemnastej, więc czeka mnie dziesięciogodzinny trening. Nie no żartuję. Trenowaliśmy nieco ponad trzy godziny. Reszta czasu była dla nas, aby się przygotować i załatwić wszystkie sprawy związane z meczem. Rodzice, brat i jego przyjaciele mieli być na stadionie jakoś godzinę przed rozpoczęciem gry, jednak mieliśmy się zobaczyć dopiero po meczu. O szesnastej zaczęliśmy powtarzać taktykę, po tym jak każdy z nas został sprawdzony czy nie jest pod wpływem żadnych eliksirów, zaklęć, czy używek. Potem szybka rozgrzewka na boisku przy stadionie i pół godziny przed meczem siedzieliśmy w szatni, rozmawiając. Na trybunach była już masa ludzi, prawie wszystkie miejsca były zajęte. W końcu nadszedł czas. Wlecieliśmy na boisko robiąc małe show, przedstawiające zawodników i każdy poleciał na swoją pozycję. Kafel poleciał w górę, a gra się zaczęła. Od razu przejęłam piłkę i strzeliłam pierwszą bramkę. Po jakiś piętnastu minutach objęliśmy prowadzenie. Było siedemdziesiąt do pięćdziesięciu. Szukający musi szybko znaleźć znicz. Mecz toczył się dalej, a my zdobywaliśmy kolejne bramki. Wiele bramek zdobyłam ja. Minęło jakieś dwadzieścia minut i było już sto dwadzieścia do dziewięćdziesięciu. Gdy wbiłam kolejną bramkę, usłyszałam, głos komentatora, informującego, że nasz szukający złapał znicz. Wszyscy skandowali nazwisko szukającego i moje. Byłam naprawdę szczęśliwa. Cała drużyna zleciała się w jedno miejsce, a kapitan powiedział abyśmy porobili jakiś triki, czyli nasze tradycyjne popisy po wygranym meczu. Wariowaliśmy na boisku. Po jakiś dziesięciu minutach, wróciliśmy do szatni. Chłopcy zaczęli mną podrzucać, jakbym nie wiadomo co zrobiła.

-No mała, brawo. Spisałaś się. – oznajmił kapitan.

-Dzięki, ale możecie mnie już puścić?! – posłusznie odstawili mnie ziemię, ale zaraz zaczęli skakać wokół, krzycząc, że mają najlepszą ścigającą. – Przecież to nie ja złapałam znicz, nie dla mnie powinny się należeć gratulacje.

-Ale gdyby nie ty, to nie złapałbym znicza. W końcu to ty strzeliłaś większość bramek. No i pobiłaś swój rekord. – powiedział szukający.

-Wiem. Dobra idę się przebrać, bo rodzina i znajomi mojego brata czekają.

-No dobra, leć. – powiedział kapitan. Szybko doprowadziłam się do porządku, pożegnałam z drużyną i poszłam w miejsce gdzie miałam się spotkać z rodzicami, bratem i jego ekipą. – Cześć. – gdy tylko do nich podeszłam, James rzucił się na mnie, omal nie przewracając.

-Byłaś niesamowita. Jak ty to robisz? – zapytał podekscytowany.

Po prostu robię to co kocham. A my się jeszcze nie znamy. Camila Potter, siostra tego cymbała. – przedstawiłam się, zauważając rudowłosą dziewczynę i podając jej rękę.

-Lily Evans, miło mi. – również się przedstawiła, ściskając moją dłoń.

-No wiesz siostra? Nazywać tak swego rodzonego brata? – powiedział urażony bliźniak.

-Przecież wiesz, że cię kocham głupku. – poczochrałam go, niszcząc mu fryzurę.

-Ej, przestań. – burknął, próbując odciągnąć moje ręce od jego włosów.

-Dobra dobra. To co wracamy? – spytałam rodziców i przyjaciół Jamesa, którzy do tej pory się nie odzywali.

-Tak. – powiedziała mama.

-To kto z kim się teleportuje?

-Ty weź Remusa i Petera. Ja wezmę Jamesa i Lily, a mama zabierze Syriusza. – oznajmił tata.

-Dobra, chodźcie. – przywołałam do siebie chłopaków, którzy stanęli po moich dwóch stronach.- Złapcie mnie za ręce.

-A James nas nie zabije? – zapytał żartobliwie Lupin, na co się zaśmiałam.

-Nie bój się, nie pozwolę na to. – uśmiechnęłam się do Remusa, a on odwzajemnił gest . W końcu chłopcy złapali mnie za ręce. – Gotowi? – pokiwali potwierdzająco głowami. – No to jazda. – teleportowałam nas pod mój rodzinny dom. Po chwili pojawił się tata z Jamesem i Lily oraz mama z Syriuszem. Wszyscy weszliśmy do środka. Zjedliśmy kolację i tata odwiózł Lily do domu. Ja poszłam do swojego pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki się odświeżyć. Po wzięciu prysznica, przebrałam się i poszłam spać.

Siostra PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz