03

9 1 3
                                    

~Charlie~

O mały włos nie spóźniam się na pierwszą lekcję. Zdążam wejść do klasy za ostatnimi uczniami i od razu podchodzę do biurka.

Moja radość, gdy widzę nieznanego mi nauczyciela biologii, nie ma granic. Uśmiecham się do niego nieśmiało i witam się. Mężczyzna mierzy mnie krótko wzrokiem, po czym patrzy na mnie ciepło.

– Panna Rivera, jak mniemam?

Kiwam głową. Ma bardzo przyjemny głos, przypomina mi mojego dziadka, ale w młodszej wersji. Ma na sobie marynarkę, poprawia okulary i odwraca się do klasy.

– Słuchajcie, dołącza do was...

– Charlie! – Parę znajomych twarzy rozpromienia się na mój widok.

Macham im lekko ręką, po czym tłumaczę mężczyźnie, że już chodziłam tu do szkoły. Widzę, że jest lekko zaskoczony. Kiwa głową i zerka w stronę uczniów.

– Cóż, w takim razie, proszę usiądź.

Zmierzam odruchowo na koniec klasy. Jedna ławka jest całkiem wolna, w drugiej siedzi samotny chłopak. Jego włosy są bardzo krótko przystrzyżone, ma na sobie flanelową koszulę w kratę. Posyła mi cwaniacki uśmiech i przywołuje mnie palcem.

Pochylam się nad nim konspiracyjnie, już go lubię.

– My się nie znamy, ale możesz usiąść ze mną. Mój kumpel albo się spóźnia, albo olewa lekcje, więc uratujesz mnie od samotnej nauki.

Coś mi mówi, że wcale nie zamierza się uczyć. Z ulgą zajmuję wolne miejsce i kładę plecak na podłodze. Wyciągam podręcznik i resztę materiałów, gdy chłopak po cichu wysuwa ciastko. Powstrzymuję śmiech, gdy próbuje mnie poczęstować.

– Jestem Jay. – Jego zęby wydają się niesamowicie białe w kontraście z jego ciemną skórą.

W zestawie z jego dołkami, wygląda całkiem uroczo. Podaję mu rękę i ściskam.

– Charlie. Możliwe, że znałeś mnie z widzenia. Chodziłam do tej szkoły niecałe trzy lata temu.

– Pewnie tak, ja uczę się tu od zawsze. – Rzuca spojrzenie profesorowi. – I mam wrażenie, że będę się uczył na zawsze.

Słysząc rezygnację w jego głosie, znowu muszę powstrzymać śmiech, nie chcę mieć złego startu. Zerkam na biurko nauczyciela i dostrzegam małą, złotą tabliczkę. "Profesor Bailey".

Po dziesięciu minutach orientuję się, że już przerabiałam ten temat w poprzedniej szkole, więc traktuję to jako powtórkę i częściowo notuję. Bałam się, że nie będę na bieżąco z materiałem, ale jak widać nie będę musiała niczego nadganiać.

I bardzo dobrze, pewnie i tak bym tego nie zrobiła.

– Powiedz, od czego to skrót, Charlie? – Jay wyraźnie się nudzi. Zostało jeszcze piętnaście minut do dzwonka.

– Od Charlotte. – Mówię niechętnie. – Ale będę wdzięczna za Charlie.

Żuje kolejne ciastko i się nad czymś zastanawia. Nie mówi nic przez dłuższy czas, więc wracam do słuchania wykładu i robienia jakichś tam notatek. Ale po jakimś czasie chłopak się budzi.

– Może Lot? Nie... O, albo Lottie?

Patrzę na niego przerażona.

– Może już lepiej moje peł...

– Cicho, Lottie, bo zaraz zamienisz się w Lot – mówi i uśmiecha się zadowolony z siebie.

Wzdycham zrezygnowana. Tylko i wyłącznie dlatego, że zdobył moją sympatię, puszczam mu to płazem. Po dzwonku okazuje się, że mamy też razem angielski, więc zaprowadza mnie do odpowiedniej klasy.

Same Old ShoesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz