Rozdział: 18 "Tylko na chwilę"

4.4K 392 121
                                    

Miłego czytania!

Evan:

- Co takiego powiedział tym razem? - słyszę niepewny głos Corry'ego.

Widzę jego obawę, że zapytał zbyt wcześnie, a ja ponownie się rozkleję. Posyłam mu, więc lekki, uspokajający uśmiech. Nie chcę, by nagle cackali się ze mną jak z dzieckiem. To wcale nie pomaga.

Słowa, które padły z ust Asha wciąż boleśnie tłuką mi się po głowię. A ja, raz po raz, katuję się pytaniem czy są prawdziwe. Niestety nie umiem być obiektywny względem samego siebie, dlatego zbieram się w sobie i postanawiam zapytać o to ich. Corry i Kordian powinni wiedzieć najlepiej i szczerze mi odpowiedzieć.

- Czy waszym zdaniem zmieniłem się odkąd spotykam się z Nathanielem? - zwracam się do moich przyjaciół.

Z niepokojem rosnącym mi w żołądku, obserwuję jak wymieniają między sobą spojrzenia, a potem na chwilę się zamyślają. Rośnie we mnie panika, że potwierdzą słowa Asha, a ja całkowicie się załamie. Jeśli to prawda, to... Jak mam spojrzeć przyjaciołom w twarz? 

- Wiesz, trochę na pewno, ludzie zmieniają się pod wpływem nowych znajomości - odzywa się w końcu Kordian. - Ale u ciebie jest to chyba zmiana na dobre.

- Stałeś się trochę weselszy, mniej nerwowy i sarkastyczny, no i śpisz trochę spokojniej - przytakuje mu Corry.

Wlepiam w nich wzrok, dokładnie analizując ich słowa i mowę ciała. Sprawdzam czy przypadkiem nie mówią tego co chcę usłyszeć, by bardziej mnie nie dołować. Chłopaki wyglądają jednak na szczerych, a ich słowa sprawiają, że powoli wypuszczam z ulgą powietrze. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że je wstrzymywałem.

- A czy czujecie się zaniedbani? No wiecie, odstawiłem was na bok? - to pytanie zadaję ciszej, bardziej obawiając się odpowiedzi.

Na szczęście nie muszę długo na nią czekać.

- Żartujesz?! - wyrzuca z siebie nagle, głośniej Corry, dziwnie ożywiony. - Przecież codziennie rozmawiamy, martwisz się o nas bardziej niż wcześniej i zdecydowanie rozmawiamy więcej niż kiedykolwiek.

- To prawda - przytakuje mu natychmiast Kordian. - To, że częściej nocujesz poza domem nie ma nic wspólnego z naszymi relacjami.

Mam wrażenie, że ogromny, niewidzialny ciężar spada z moich ramion i ponownie mam ochotę się rozpłakać, tym razem z ulgi. Chłopaki chyba to zauważają, bo obaj dotykają mojej ręki leżącej na stole, w pocieszającym geście.

- I to tym się tak przejmowałeś? - pyta niepewnie Kordian.

Ja zaś przygryzam lekko dolną wargę, rozważając czy powinienem im powiedzieć co tak na prawdę, najbardziej mnie dotknęło. Nathaniel chyba wyczytuje coś z mojej twarzy, bo przesiada się na krzesło obok mnie. Obejmuje mnie ramieniem, dając tym samym znak, że mogę na niego liczyć. A ja choć myślę, że jestem silny i dam radę powiedzieć to bez emocji, czuję jak z każdym słowem oczy szklą mi się coraz bardziej.

- Powiedział, że mnie nie potrzebujecie, że mnie nienawidzi i że mogę umrzeć - głos mi się załamuje i mimowolnie chowam twarz w pierś Natha.

Nie chcę by widzieli, jak z oczu uciekają mi łzy. Wydawałoby się, że to tylko cztery głupie słowa, nierozważnie wyrzucone pod wpływem emocji. "Możesz umrzeć, nienawidzę cię." A jednak ranią zupełnie jakby ktoś wbił mi nóż w plecy albo z premedytacją rozgniótł moje odsłonięte serce. Jego słowa cały czas żarzą się gdzieś na skraju mojego umysłu, boleśnie o sobie przypominając. A nawet sprawiając, że przez myśl faktycznie przechodzi mi śmierć.

Miłosny Akord |Love doesn't chooseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz