Rozdział: 19 "To niemożliwe"

4.7K 361 65
                                    

Hejka! Jakoś nie mogłam się skoncentrować poprawiając ten rozdział, więc jeśli znajdziecie jakieś błędy czy niespójności, proszę dajcie mi znać.
Miłego czytania!

Evan:

Kiedy otwieram oczy, znajduję się w cieplutkim łóżeczku. Staram się przypomnieć sobie, jak się tu znalazłem, ale ostatnią rzeczą jaką pamiętam jest rozmowa z Nathanielem przy kanale rzeki.
Cholera, czyżbym był tak zmęczony, że zasnąłem? Wzdycham cicho i zmuszam do podniesienia trochę wyżej. Dopiero teraz dostrzegam, że na szafeczce obok łóżka czeka na mnie kubek z zimną już kawą i niewielka karteczka, zdobiona schludnym pismem mojego chłopaka.

Masz zakaz wychodzenia dzisiaj z łóżka! I ani mi się waż pracowaćMam nadzieję, że kawa będzie ciepła, ale nie wiedziałem kiedy wstaniesz, będę najszybciej jak się da.

Twój Nathaniel

P.S. Jesteś mi to winny, za dostarczenie Cię do łóżka.

Mimowolnie uśmiecham się lekko, wyobrażając sobie karcący głos Nathaniela w głowie, każący mi się nie przemęczać. Wygląda na to, że trafił w dobry dzień, dziś mam jedynie parę godzin wieczorem, więc chyba mogę spełnić jego prośbę. Do uśmiechu dołączają też ledwie dostrzegalne rumieńce zażenowania, gdy przypomnę sobie jak zasnąłem. Jak mocno musiałem spać, by się nie obudzić, kiedy mnie niósł? I ile kłopotów mu tym sprawiłem?

Natychmiast sięgam po telefon, lecz zamiast tego moje dłonie same wędrują do kawy. Biorę tylko parę łyczków, żeby zwilżyć trochę gardło, i rozkoszuję się smakiem i aromatami, które podrażniają mój język. Mniam. Dopiero zaspokoiwszy potrzebę, ponownie sięgam po elektroniczne urządzenie. Odkrywam milion powiadomień z portali społecznościowych, smsa i jedno nieodebrane połączenie. Moje tętno trochę przyśpiesza, gdy widzę zdjęcie Ashtona, nim jednak decyduję się na oddzwonienie wchodzę w wiadomości. Okazuje się to całkiem niezłą decyzją, bo informuje mnie ona o pozostawieniu przez dzwoniącego wiadomości na skrzynce pocztowej. Bez zastanowienia wykręcam odpowiedni numer, by usłyszeć co ma mi do powiedzenia. Mimowolnie zaczyna się we mnie rodzić krucha nadzieja, że złość mu przeszła i chce się ze mną pogo...

- Tylko nie oddzwaniaj, ok? Wykręciłem numer niechcący, gdy chciałem go usunąć. Nara - ze słuchawki dobiega obojętny, oziębły głos Asha.

Cała ekscytacja nagle opada i po raz kolejny czuję się jakby ktoś dał mi w brzuch. Co z tego, że to idiotyczne? Nie wiem nawet, czy on sam zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo idiotycznie to brzmi? Przecież jestem jedyną osobą, której numer zna na pamięć. A nie zna nawet swojego! To sprawia jednak, że czuję się jeszcze gorzej. Co za idiota! Biorę głęboki wdech, by jakoś uspokoić swoje myśli, a potem staram się skupić na czymś innym. Pada na godzinę i z przerażeniem odkrywam, że dochodzi już druga. Z drugiej strony klub zamykałem o piątej rano, więc dość trudno było by wstać o normalnej porze.

- Dopiero wstałeś?

Aż podskakuję zaskoczony tym nagłym dźwiękiem. Mój wzrok wędruje do drzwi, w których stoi uśmiechnięty Nathaniel. W eleganckich dżinsach i lekko zmiętej białej koszuli, której parę pierwszych guzików jest rozpiętych, opiera się o framugę. Jak zwykle wygląda niczym bóg seksu, przed którym powinno się składać pokłony. To prawie onieśmielające.

- Nie jesteś w pracy? - pytam zdezorientowany.

W odpowiedzi dostaję jego długie, rozbawione spojrzenie, którym mnie mierzy.

Miłosny Akord |Love doesn't chooseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz