Czarno-czerwony duet (sceny +18)

1.5K 29 13
                                    

Marcus jak zwykle nudził się na lekcji. Zadania z matematyki były dla niego proste, więc już dawno wszystko zrobił. Bawił się ołówkiem i przyglądał się nieudolnym próbą rozwiązania zadania przez jednego z uczniów. Marcus nawet nie wiedział jak on miał na imię! W sumie, nie interesował się życiem klasy. Jako członek rodu Nightdragon musiał dbać o swoje wykształcenie, a nie o kontakty międzyludzkie. Spojrzał na zegarek. Jeszcze pięć minut lekcji i będzie mógł udać się na trening boksu. Jak on kochał sport. Bieganie, gry zespołowe, sztuki walki. Czarnowłosy nie mógł usiedzieć w miejscu. Boks był także czasem, kiedy mógł zintegrować się z częścią swojej rodziny. Jego starsze rodzeństwo, bliźnięta Virum i Homine. Także trenowali boks. Czas wspólnie spędzony z rodziną był dla niego czymś niezwykłym. Mógł wtedy wreszcie być sobą, zwyczajnym Marcusem, mogącym robić wszystko.

Dzwonek na przerwę przerwał jego rozmyślenia. Spakował plecak i z uśmiechem na ustach wyszedł z klasy. Kierując się do wyjścia podskakiwał radośnie. Nawet nie zauważył jak wpadł na kogoś. Spojrzał się w dół i zaniemówił. Chłopak leżący przed nim był najpiękniejszą istotą jaką kiedykolwiek widział. Czerwone włosy sięgające do ramion i niezwykłe oczy. Lewe szare, a prawe czerwone, bijący od nich blask wprawił go w przyśpieszone bicie serca. Pomógł mu wstać.

- Wszystko w porządku? - Zapytał z troską. Czerwonowłosy pod wpływem jego dotyku zarumienił się obficie. Podniósł delikatnie głowę i spojrzał na niego. Marcus przyglądając mu się stwierdził, że jego wzrost jest idealny do przytulania.

- T-Tak - Zająknął się, zdaniem czarnowłosego uroczo. - Dziękuję za pomoc Marcus... i przepraszam, że na ciebie wpadłem. - Skrępowany czerwonowłosy spuścił wzrok na swoje dłonie, nerwowo bawił się swoimi palcami.

- Znasz moje imię? - Brązowooki nie krył swojego zdziwienia. Nie przypominał sobie czerwonego anioła ( jak zdążył go ochrzcić w myślach). Chociaż w tyle jego głowy coś mu świtało, nadal nie mógł go sobie przypomnieć.

- T-Tak przecież chodzimy do jednej klasy. - Chłopak ledwo powstrzymywał się od płaczu. Marcus, jego potajemna miłość, go nie znał. W oczach gromadziły mu się łzy. Zasłonił twarz włosami. Wszystkie wyzwiska i okrutne słowa jego brata wróciły do niego że zdwojoną siłą. Anroi miał rację, taki ktoś jak on niegdy nie spodoba się Marcusowi. - Jestem... Salutem... - Powiedział z trudem powstrzymując drżenie głosu.

- A! Salutem! Jestem taki głupi! Jak mogłem o tobie zapomnieć! - Otwartą dłonią uderzył się w czoło. - Jesteś bratem Anroiego, kiedyś jak u niego byłem, widziałem ciebie. - Co prawda, brązowooki widział go tylko przez chwilę, ale jednak. Powinien go pamiętać, chyba musi kupić tabletki na pamięć. Spojrzał na zegarek. - Kurczę, spóźnię się ja trening, porozmawiamy przy innej okazji.  - Nachylił się nad nim, pocałował w czoło i popędził w stronę wyjścia.

~~~

Marcus wracał właśnie z treningu.  Było już ciemno, opatulił się dokładnie bluzą. Wracał sam, jego rodzeństwo już dawno wróciło do domu. Szedł przez skąpany ciemnością park, oświetlany nielicznymi latarniami i światłem księżyca. Usłyszał nagle czyjś płacz i błagania o pomoc, popędził szybko w stronę hałasu.

To co ujrzał zszokowało go. Salutem, jego piękny anioł, był bity i kopalnych, przez jego najlepszego przyjaciela Anroiego. Szybko do nich podbiegł i odciągnął blondyna od brata.  Nie mogąc się powstrzymać, uderzył go mocno w twarz. Starszy zatoczył się do tyłu i przewrócił. Wystraszony śledził wzrokiem poczynania szatyna. Marcus podszedł do czerwonowłosego, chłopak zemdlał. Wziął go ostrożnie na ręce i zaniósł do swojego domu. Przechodząc obok Anroiego nie powiedział nic. Wiedział, że dyskusja nie miała sensu.

Droga do domu minęła mu spokojnie, kiedy wszedł do środka, ujrzał swoją matkę chcącą go powitać. Kobieta ujrzawszy Salutema wystraszyła się, pomogła Marcusowi zanieść go do swojego w pokoju, opatrzyła jego rany i przykryła (autokorekta stwierdziła, że lepiej brzmi: przytyła) kołdrą. Brązowooki podziękował swojej rodzicielce za pomoc. Ostrożnie zdjął z chłopaka ubrania, zostawiając go w samych bokserkach. Założył także na niego swoją koszulkę, pogłaskał go po policzku. Sam umył się, przebrał w piżamę ( składającą się z bielizny i długich spodni) i położył obok Salutema. Przyciągnął go delikatnie do siebie, okrył kołdrą i przytulił, wsłuchując się w jego spokojny oddech odpłynął do Krainy Morfeusza.

~~~

Salutem przebudził się w nocy, było mu ciepło i miło. Zaraz? Ciepło i miło? Rozejrzał się uważnie. Chwila... To nie jest jego pokój, tym bardziej nie jego dom. Gdzie jego ubrania? Dlaczego ma na sobie nie swoją koszulkę? Obejrzał się do okoła, serce zabiło mu mocniej obok niego leżał Marcus! No tak Salutem zwariował i śni na jawie, to wszystko wytwór jego wybujałej wyobraźni. Westchnął, z drugiej strony skoro to piękny sen, to czemu nie uczynić go jeszcze wspanialszym. Przysnął się do śpiącego chłopaka, dotknął delikatnie jego policzka. Skóra pod jego palcami była ciepła i gładka, nachylił się nad nim. Po chwili wachania złożył na jego ustach delikatny całus. Jakie było jego zdziwienia, gdy ręką Marcusa przyciągnęła go do następnego pocałunku. Zszokowany chłopak dopiero po chwili odwzajemnił czuły gest, usta czarnowłosego smakowały tak dobrze i sprawiały mu taką przyjemność, że z jego gardła wydobył się cichy jęk, a w jego bokserkach boleśnie zaczęło brakować miejsca. Było mu głupio, że taka prosta pieszczota sprawia mu taką przyjemność. Z powodu braku powietrza odsunął się od brązowookiego, na jego policzki wypłynął uroczy rumieniec. 

- Jesteś taki piękny. - Marcus dotknął jego policzka, przenosząc się do pozycji siedzącej. - Mój mały aniołek. - Przyciągnął go do siebie tak, że Salutem, zmuszony był usiąść okrakiem na jego udach. Pod swoimi pośladkami wyczuwał wyraźne wybrzuszenie w spodniach chłopaka. Na jego policzkach zagościł jeszcze większy rumieniec. Szatyn położył swoją dłoń na kroczu czerwonowłosego. - Widzę, że tobie też się podoba. Mogę? - Zadał pytanie delikatnie pocierając wybrzuszenie.

- T-Tak...  - Salutem postanowił, właśnie teraz, w tym momencie, z tym chłopakiem stracić swoją cnotę. Marcus nie czekając ani chwili dłużej, wysunął dłoń w jego bokserki. Chłopak jęknął głośno. - Proszę... Włóż  go we mnie. - Nie chciał, żeby czarnowłosy go pieścił, chciał się z nim po prostu kochać.

- Skoro mój aniołek prosi. - Popchnął go delikatnie na łóżko i zawisnął nad nim. Szybko go rozebrał z namaszczeniem całował i pieścił jego sutki. Salutem odwdzięczał się za to niezwykle podniecającymi jękami. Jedną dłonią sięgnął direction szafki nocnej, wyciągnął z jednej szuflady buteleczkę żelu i prezerwatywę. Wylał odrobinę przezroczystego płynu na palce i rozsmarował po odbycie ukochanego. Delikatnie wysunął w niego jeden palec i zaczął nim poruszać. Z niezwykłych oczu popłynęły łzy, szybko je wytarł drugą dłonią. Połączył ich usta w namiętnym pocałunku, aby czerwonowłosy nie myślał o tym. Kiedy chlopak był dostatecznie rozluźniony dołożył drugi palec, w po dłuższym czasie kolejny. Kiedy Salutem był już gotowy wyciągnął x niego palce, szybko zdjął spodnie wraz z bokserkami i założył na swojego twardego członka prezerwatywę. Delikatnie wysunął się w ukochanego. Na początku poruszał się powoli, z czasem coraz bardziej przyspieszał, czerwonowłosy jęczał i wił się pod nim z rozkoszy. W końcu oboje osiągnęli kres przyjemności. Pierwszy szczytował Marcus spuszczając się obficie w prezerwatywę, a zaraz po nim Salutem, głośno jęcząc jego imię. 

Koniec

_________

To by było na tyle. Wesołych Świąt. Zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam Zielona-Herbata i Zuzka1029

One Shoty Yaoi (Pl) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz