🎄 Sekretarka

1.6K 115 3
                                    

Wchodzę do ogromnej firmy Jauregui, przepychając się przez tłum wychodzących ludzi. Od razu na wstępnie zachwyca mnie prostota i elegancja tego miejsca. Spodziewałam się ogromnego przepychu, a jednak pozytywnie mnie to zaskoczyło i na pewno sprawiło, że pani Jauregui u mnie zapunktowała.

Idę długim korytarzem w stronę recepcji, mijając jedynie zamknięte drzwi. Ściany są w jasnoszarych kolorach, a samo pomieszczenie jest przestronne i dobrze oświetlone.

- Kogo pani szuka? - pyta niska blondynka, wyraźnie zaaferowana tym, że na horyzoncie pojawił się ktoś nowy. Ale właściwie czego się spodziewałam, przychodząc tu w jeansach i wyciągniętej bluzie, ponieważ komornik zabiera wszystkie moje dobra materialne.

- Przyszłam do pani Jauregui - mruczę cicho, bawiąc się rękawem swojej górnej garderoby.

- Do pani prezes? - patrzy na mnie kpiąco, jakby z odrazą, a zarazem wyższością. - Była pani umówiona?

- Nie na konkretny termin - tłumaczę szybko. - Pani Jauregui prosiła mnie, żebym przyszła, gdy znajdę chwilę czasu.

- Ma teraz ważne spotkanie i nie sądzę, że tym razem ona znajdzie czas - widzę w jej spojrzeniu czyste kłamstwo, ale postanawiam odpuścić, kiedy łzy napływają mi do oczu. Po rozmowie w kawiarni Lauren naprawdę wydawała się w porządku...

- Znajdzie - przerywa nam ochrypły głos, na dźwięk którego przechodzą mnie ciarki. Recepcjonistka patrzy na mnie z politowaniem, ale uśmiecha się fałszywie do zielonookiej. - Zapraszam, Camz - wyciąga do mnie dłoń, a dziewczynie posyła gniewne spojrzenie. Nie przejmuję się więcej blondynką, tylko ruszam za Jauregui.

Wchodzimy do winny, która właściwie jest pełna od pracowników, ale oczywiście Lauren znajduje tam dla nas miejsce. Uśmiecham się na to delikatnie, zajmując jej prawicę.

Kilka minut później idziemy przez lustrzany korytarz, na którego końcu znajdują się tylko jedne drzwi. Domyślam się, że to gabinet Jauregui, o czym również wkrótce informuje mnie tabliczka. Lauren puszcza mnie przodem, przekręcając za nami kluczyk w zamku.

- Ludzie tutaj bywają wścibscy - tłumaczy, a następnie odsuwa mi krzesło. Nie chcąc, aby kobieta czekała zbyt długo, szybko na nim siadam. Zielonooka zajmuje miejsce naprzeciwko mnie, układając dłonie na biurku. - Przepraszam cię za sytuację w recepcji. To już się nie powtórzy.

- Jest w porządku - mruczę nieśmiało, chociaż jest mi trochę przykro z tego powodu.

- Ona już tu nie pracuje - unoszę głowę czując palące spojrzenie zielonych tęczówek. - Wiedziała, że nie powinna się tak zachowywać. Zresztą to nie pierwszy jej taki numer - kiwam lekko głową, nie za bardzo wiedząc, co mogę powiedzieć. Przeze mnie ktoś właśnie stracił pracę. Wiedziałam, żeby tu nie przychodzić...

- Dlaczego mnie pani do siebie wezwała? - pytam nerwowo, bawiąc się palcami. Nie wiem, czego w obecnej sytuacji mogę się spodziewać po kobiecie.

- Chciałabym zawrzeć z tobą pewien układ - patrzy na mnie tajemniczo. - To pomogłoby ci trochę finansowo, miałabyś właściwie wszystko, z korzyścią oczywiście dla obu stron - szuka czegoś w dolnej szufladzie, a chwilę później podaje mi plik kartek.

Opowieść mikołajkowa || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz