Pokaźnej wielkości drzwi uchyliły się żeby ukazać przed ich progiem dwójkę mężczyzn. Jeden z nich był zdecydowanie niższy od kolegi, miał blond włosy i ciepły uśmiech, drugi był jego przeciwieństwem, chłodne i ostre rysy twarzy, kręcone krucze włosy i ostre, penetrujące spojrzenie.
- Czy czegoś panowie szukają? - zapytał Hannibal Lecter.
- Chcielibyśmy zadać parę pytań. - powiedział John.
Świdrujące spojrzenie Sherlocka, które spoczęło na gospodarzu, było niekulturalne, ale dzięki niemu zobaczył wiele niekoniecznie wesołych informacji.
Cztery, nie... sześć... osiem psów?!
Will... To jeden ze zwierzaków?
Sam wiąże i dobiera krawaty.
Je ludzi... To kanibal.
Kanibal. Will. Will, Will, je ludzi. Kim u diabła jest Will? Kanibal. Kani...
- Oh, zatem proszę wejść. - zaproponował jasno włosy odsuwając się żeby wpuścić gości.
Hannibal - Kanibal.
- To była pomyłka! - powiedział szybko Sherlock.
- Sherlock? - John spojrzał niepewnie na kompana.
- Miłego dnia panu życzę! - powiedział Holmes szybko i zaciągnął swojego pomocnika z dala od kanibala.
- Wzajemnie. - usłyszeli jeszcze przed zamknięciem drzwi litewskiego zamku.
Spacer w ciszy trwał jedynie minutę kiedy zdenerwowany John nie wytrzymał.
- Co to było, Sherlocku?
- Nic takiego. Po prostu zdałem sobie sprawę, że śmierć ofiary była samobójstwem.
- Samobójstwem?! - oburzył się Watson. - Czyli chcesz mi wmówić, że ofiara zjadła swoją własną twarz i dźgnęła się siedem razy pogrzebaczem kominkowym?!
- Czemu nie? Ludzie robią szalone rzeczy cały czas... - albo chronią siebie i swoich przyjaciół od pokręconego KANIBALA.
***
- Hannibalu, kto to był? - zapytał Will, który siedział przed kominkiem w swoim ulubionym kocu z Winstonem na kolanach.
Hannibal usiadł wygodnie obok ciemnowłosego i uśmiechnął się tajemniczo.
- Myślę, że nasza jutrzejsza przystawka.
CZYTASZ
drabbles
Random- Weź mnie za rękę, proszę, skończ moją udrękę. Czyli masa drabbli z różnych fandomów