—Jeśli nikt nie jest normalny... To jaki ja mam być, kiedy mówią mi, że mam znormalnieć? – rzucił nagle nieznajomy.
Jimin leżał na fotelu w bardzo niecodziennej pozycji. Jego nogi przerzucone były przez oparcie, a głowa zwisała w dół, prawie stykając się z puszystym dywanem. Rzadko zdarzało mu się tak leżeć. Najczęściej robił to, gdy się bardzo nudził, a kość ogonowa zaczynała boleć go od siedzenia.
Teraz jednak się nie nudził.
Na zegarku widział dokładnie 12 w nocy i od dobrych czterech godzin konwersował ze swoją stokrotką na wszelakie tematy.
Z tym chłopakiem nie mógł się nudzić.
—Cóż... Jeśli nikt nie jest normalny, to jako takiej normy nie ma – przyznał po chwili namysłu Park, wpatrując się w obraz wiszący na ścianie, który do góry nogami zdawał się znacznie ciekawszy –A skoro jako takiej normy nikt nie ustalił... To sam ją ustal.
—Nie mogę. Moja norma nikomu nie odpowiada.
Spomiędzy pulchnych warg Jimina uleciało ciche westchnienie. Podniósł się z trudem i usiadł normalnie, zarzucając na nogi ciepły koc.
—A jaka jest twoja norma? – odchylił głowę, zamykając przy tym oczy.
Głos jego rozmówcy był tak przyjemny dla ucha, że Park nie mógł się powstrzymać przed wyobrażaniem sobie nieznajomego szepczącego mu teraz do ucha... Oczami wyobraźni widział jedynie przystojną sylwetkę i "czuł" ciepły oddech na swoim uchu, ale to mu wystarczyło, by czuć się niewiarygodnie dobrze.
—Jestem artystą... Który kocha... Kocha zbyt mocno, by wymagać odwzajemnienia – powiedział cicho młodszy, a blondyn nie mógł powstrzymać rozczulonego uśmiechu, który cisnął się mu na usta – I moją normą jest... Jest oddawanie serca innemu chłopakowi.
—Nie rozumiem co innym przeszkadza w twojej normie, stokrotko – stwierdził całkiem szczerze dziewiętnastolatek i zagryzł wargi.
—Ja też nie... Ale innym moja norma nie odpowiada – nieznajomy wydał się nagle okropnie smutny, na co drobny blondyn zmarszczył czoło. Nie lubił, gdy inni się smucili.
—Mi odpowiada – szepnął pewnie i spojrzał za okno, mrużąc oczy.
W blasku latarni dostrzegł ubranego na biało chłopaka, stojącego przy budce telefonicznej. Z tak daleka nie widział jego twarzy, ale mimo to spekulował, iż ten musi być przystojny. Wywnioskował to z tego jak wspaniale prezentowało się jego ciało w przemokniętych ubraniach. Może to głupie, ale naprawdę tak spekulował na tej podstawie.
Oh gwiazdeczko... Dlaczego tak bardzo to komplikujesz? - pomyślał z cichym westchnieniem, zamykając oczy, a gdy je otworzył, chłopaka już nie było, a jego stokrotka się rozłączyła.
—No tak... Życie nigdy nie może być zbyt proste – westchnął pod nosem raz jeszcze i schował twarz w udach z uśmiechem.*~~*~~*~~*~~*~~*~~*
—Czasami się zastanawiam, czy aby na pewno jesteś zdrowy psychicznie, wiesz? – westchnął ciężko Hoseok, mieszając pałeczkami w swojej misce ryżu.
—Ale o co ci chodzi? – jęknął cicho Park, przymykając powieki.
—O twoje urojenia. Ja rozumiem, że czujesz się samotny po tym co się stało, ale żeby wymyślać sobie "przystojnego chłopaka spod latarni"? – ton Junga był śmiertelnie poważny, a jego wzrok przepełniała szczera troska.
Jimin ostatnimi czasy zachowywał się coraz dziwnie. Widział dziwne rzeczy, a jego sny były okropnie martwiące. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jego przyjaciel nie miał pojęcia jak uświadomić młodszemu, że to wszystko to jego wyobraźnia i tak naprawdę...
Tak naprawdę nigdy nie było "stokrotki", chłopaka spod latarni, ani tego z oranżerii.
I tak naprawdę nie wiedział o tym tylko Jimin.*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miłego dnia/wieczora lub dobrej nocy.~~Kisses
CZYTASZ
✓Can we just talk for a while? ||p.jm x j.jk||
Fanfiction"Nie musisz wiedzieć... Nie chcę, żebyś wiedział. Nie możemy po prostu przez chwilę porozmawiać?" odpowiedział mu załamujący się i słaby głos, którego Jimin nie był w stanie rozpoznać. Spomiędzy jego warg uleciało ciche westchnienie "Oczywiście, że...