Rozdział 15

8.5K 499 32
                                    

-Straciłaś bardzo dużo krwi - mówi moja mama poprawiając się na łóżku. 

Kilka godzin temu zostałam wypuszczona ze szpitala. Lekarz powiedział, że mam na siebie uważać i mam bardzo dużo szczęścia, że mama znalazła mnie w idealnym momencie. Od chwili kiedy się obudziłam nie mówiłam za dużo. Jest mi wstyd.

-Lily, porozmawiaj ze mną - prosi po raz kolejny dzisiaj.

Pokręciłam tylko głową i odwróciłam się do niej plecami. Nie chcę z nikim rozmawiać. Nie chcę też nikogo widzieć. Chcę zostać sama. Tak jak to zawsze było.

Mam szczęście, że mam wolne do końca tygodnia i nie muszę iść do szkoły. I tak nie dałabym rady.

Zadzwoniła właścicielka restauracji w której pracowałam. Podjęli decyzję, że zamykają biznes i wyjeżdżają do rodziny do Anglii. Straciłam pracę. Co jeszcze się wydarzy? Za co będę żyć? 

Dzisiaj mija termin oddania projektu. Kolejny problem z głowy. Nie muszę patrzeć na chłopaka. 

W szpitalu zaproponowano mi sesję z psychologiem jednak odrzuciłam ofertę i poprosiłam o wypis ze szpitala. Nie mogłam tam dłużej siedzieć. Miałam wrażenie, że wszyscy - nawet lekarz i mama - patrzą na mnie z pogardą. 

Mama westchnęła i wstała by po chwili wyjść z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Kobieta obwinia się za wszystko co się stało. Widzę w jej oczach strach. Wiem, że nie chce abym była sama. Boi się mnie zostawić samą choćby na 15 minut. Od kiedy wróciłyśmy regularnie przychodzi i sprawdza czy jeszcze żyję. Po mimo tego, że zapewniłam ją kilka razy, że więcej tego nie zrobię ona i tak mi nie wierzy. Bo kto wierzyłby niedoszłej samobójczyni, prawda? 

Leżę w łóżku i patrzę przez okno na ulicę. Piękna pogoda. Piękni ludzie, dzieci. I ja. Tutaj. Sama.

Chciałabym żeby mój tata żył. Myślę, że to wszystko nie miałoby teraz miejsca. 

Dalej obwiniam się o jego śmierć i myślę, że moja mama robi to samo. Wszyscy uważają, że to moja cholerna wina i ja sama zaczynam w to wierzyć.

Pamiętam jak dziś jak uśmiechnięty wyszedł z domu tylko po to żeby pojechać na zakupy o które to ja go poprosiłam gdyż byłam zbyt leniwa by zrobić to sama. Nawet nie musiałam długo go prosić. Zawsze robił wszystko dla mnie. 

Nie wrócił. 

Zginął w wypadku samochodowym. Zderzył się z innym pojazdem. Drugi kierowca miał jedynie kilka ran. 

Na samo wspomnienie tamtych wydarzeń z moich oczu wypływają łzy. Wtulam się mocniej w poduszkę i zaczynam coraz mocniej płakać. Nie mam już siły.

****

Budzę się na dźwięk dzwonka do drzwi frontowych. Zakrywam się mocniej kołdrą. Jest to moja osobista tarcza.

Słyszę stłumione głosy na dole. Moja mama się z kimś wykłóca. 

Chwilę później ktoś wchodzi do mojego pokoju cicho zamykając za sobą drzwi. Będąc pewna, że to mama nie odwracam się. Pewnie chce wcisnąc we mnie jedzenie. Nie jestem głodna, nie chce mi się pić. Niczego nie potrzebuję! Chcę tylko spokoju.

Łóżko ugina się pod jej ciężarem. Kładzie się.

-Mamo, proszę chcę być sama - mówię cicho, jednak wystarczająco głośno żeby usłyszała moje słowa. 

-Lily...-zamieram.

-Harry? - odwracam się do chłopaka - Co ty tutaj robisz?

-Przyszedłem bo nie było cię kilka dni w szkole. Martwiłem się. 

-Nie musisz się o mnie martwić. Wszyscy mają mnie w dupie więc ty też możesz. Proszę zostaw mnie w spokoju.

Kładę się z powrotem i odwracam do niego tyłem mając nadzieję, że weźmie sobie moje słowa do serca. Nic z tego, chłopak przyciąga mnie do siebie i tuli od tyłu nie mówiąc ani słowa. 

Znowu się rozklejam. Tym razem na jego oczach.

-Ciiii...Nie płacz. Wszystko będzie dobrze - mówi.

Nie wiem ile tak leżymy. Jest przyjemnie. Nie chcę znowu naiwnie ulec jego urokowi. Na pewno nie tym razem. Nie mam jednak siły aby wyrzucić go za drzwi. W głębi duszy wiem, że potrzebuję bliskości. Nawet jego bliskości. 

Po chwili ciszy brunet zabiera głos.

-Przepraszam, że znowu wszystko spieprzyłem. Jestem pojebany. Przepraszam za to, że jestem powodem twojego cięcia. Obiecaj mi, że więcej tego nie zrobisz, Lily. Obiecaj - mówi i pociąga nosem. Odwracam się w jego stronę i widzę, że po jego policzkach płyną łzy. Nawet nie próbuje tego ukryć. Patrzymy sobie w oczy.

-To jest silniejsze ode mnie, Harry.

-Nie prawda. To Ty wygrywasz te wszystkie bitwy. Przecież dalej tu jesteś. To pokazuje jak silna jesteś.

Kręcę głową.

-Nie, Harry. To pokazuje jak bardzo słaba jestem. 

-Nie mów tak. Pokaż swoje ręce.

-Nie.

Chłopak nie słucha mnie i wyciąga moje ręce z pod kołdry. Patrzy przez chwilę na bandaże. Po chwili zbliża je do swoich ust i składa delikatne pocałunki. 

-Obiecaj - mówi cicho.

Nie wiem czy dam radę. Dobrze wiem, że to jest silniejsze ode mnie. Moje własne demony. 

Postanawiam się zgodzić gdyż wiem jak bardzo Harry jest uparty.

-Obiecuję - odpowiadam szeptem, a chłopak wtula mnie w siebie tak, że tworzymy razem coś na kształt kokonu. 

Nie wiem czy będzie tak zawsze.

Nie wiem czy dotrzymam obietnicy.

Nie wiem czy potarafię mu zaufać.

Wiem jedno.

Chciałabym spróbować.

__________________________________

Mam nadzieję, że się wam spodobał, bo moim zdaniem jest słaby..

Liczę na wasze szczere opinie i votes :)

Do następnego x 

Not About Angels || h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz