Chapitre 6

39 9 8
                                    

Piąty rok szkolenia.

Kobieta otrzepała się z mąki, a z jej twarzy nie schodził uśmiech. Sam zaczął powoli sprzątać, także jeszcze się chichrając.

- Ivy, kochanie, prawda, że ja wygrałam? – zapytała roześmiana mama, poprawiając włosy.

Ruda już nawet na nią nie patrzyła – wzrok utkwiła w starym meblu, trzęsąc się z przerażenia.

W chwili, w której Maria podeszła do dziecka i je przytuliła, dziewczynka zaczęła kręcić głową.

„Zostaw mnie, zostaw mnie!”

Włosy kobiety wydawały się tak realistyczne... uśmiech także. Przylgnęła policzkiem do buźki córki i uśmiechnęła się.

- Kocham cię – szepnęła mama.

Następnie wydarzyło się to, co powtarzało się znowu i znowu, noc w noc. Nogi Marii odpadły od jej tułowia, zaś twarz wykrzywiła się w grymasie bólu i przerażenia. Mała Ivy z wrzaskiem odepchnęła od siebie zwłoki kobiety, po czym chwyciła włosy i zaczęła za nie ciągnąć. Z ust rudej wyrwał się przeraźliwy krzyk, a z oczu zaczęły wypływać potoki łez. Wiedziała, że następnej nocy wydarzy się to samo – potem znowu i znowu, nie dając jej już nigdy spać spokojnie.

***

Siedemnastoletnia Ivy Stellaire gwałtownie wybudziła się ze snu, przez chwilę nie wiedząc, gdzie jest. Chwyciła się za głowę i westchnęła, przeżywając po raz kolejny skutki tego samego koszmaru. Spojrzała na sufit swojej chatki, próbując uspokoić oddech. Chrapanie Sarah bardzo jej w tym pomagało.

Zwlekła się z łóżka, o mało nie upadając na podłogę. Rankiem miała bardzo słabe ciało, zbyt wyczerpane po nieprzespanych nocach. Wyjęła swój mundur, który przez wszystkie lata tutaj nie zmienił się z wizerunku ani odrobinkę i wyszła z chatki. W lesie niedaleko odnalazła jezioro, które kiedyś pokazał jej Braun. Woda była zimna, acz przyjemna i działała pobudzająco na kłujące mięśnie. Szybko się w niej umyła i ubrała tam także mundur. Niby nic się nie zmienił, jednak pamiętała cwany uśmieszek Sarah, gdy musiała poprosić o większy w niektórych miejscach.

Wróciła akurat, gdy Felicia i Sarah chciały wychodzić na poranną zbiórkę i trening. Wszystkie trzy spokojnie dreptały na miejsce, gdzie czekał Smith i oczywiście Sam. Przez lata treningu, dwudziestojednolatek niesamowicie zmężniał. Znacznie urósł, a także nadrabiał umięśnioną sylwetką i przyciągającą twarzą.

Podbiegł do rodziny, uśmiechając się szeroko. Jak zwykle pogodny.

- Dzień dobry – nachylił się i pocałował siostrę w policzek.

Ivy, jak zwykle z kamienną twarzą, skinęła mu głową i ustawiła się nienagannie w szeregu, czekając na dowódcę.

Brunet specjalnie stanął po stronie Sarah i mówił tak cicho, by nikt go nie usłyszał.

- Spała w ogóle? – szepnął.

Blondynka pokręciła przecząco głową.

- Nie wiem, bo sama spałam jak zabita, ale chyba nie – odparła. – Wczoraj studiowałam książki o różnych rytuałach, więc proszę nie miej do mnie pretensji.

Już mężczyzna, nie chłopak, parsknął pod nosem i wyprostował się. Sporo górował nad przyjaciółką.

- Nadal się zastanawiam, czy nie powinienem zacząć się ciebie bać.

Wszyscy kadeci byli niesamowicie podekscytowani, bowiem w przeciągu dziesięciu dni mieli odbyć inicjację i zakończyć szkolenie w Korpusie Treningowym. Ci najlepsi mogli wybrać własne ścieżki, wybierając nawet i Broń Królewską. Większość pragnęła tego, niczym zbawienia. Nie musieliby wtedy zwalczać tytanów z bliska, a jedynie chronić samolubnego króla. Niestety, trzy czwarte kadetów zostało wręcz zmiażdżonych przez top dziesiątkę, którą prowadziła Ivy. Dzięki swojej kamiennej postawie bez jakichkolwiek emocji, radziła sobie ze wszystkim świetnie. Wspinała się po szczeblach bardzo szybko. Nim ktokolwiek się obejrzał, ruda trzymała mocno belkę z napisem Pierwsze Miejsce i za nic jej nie oddała.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 27, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pomiędzy kałużą krwi | SnK Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz